Liczba niepotrzebnych czynności, jakie wykonujemy każdego dnia, tygodnia, czy miesiąca jest długa. Bardzo długa. Niektóre zabierają nam sporo czasu, inne męczą nas straszliwie lub nie mają żadnego uzasadnienia. Nie wiemy tylko, z czego można otwarcie zrezygnować, by nie stracić w oczach innych. Albo nie utracić zdrowia i dobrego mniemania o sobie. Lub przyjaciół.
Każdy z nas ma chwile słabości. Nie chce nam się straszliwie czegoś robić. Życie byłoby ciekawsze, gdybyśmy ograniczali się wyłącznie do tego, co robić lubimy. Jednak trzeba zmyć naczynia, porozmawiać chwilę z nudnym rozmówcą, pomalować płot, zapłacić podatki. Samo się nie zrobi.
Już jako dziecko dokładnie sprawdziłem, czy muszę jeść marchewkę. Okazało się, że nie, choć w opinii wielu dorosłych był to błąd. No cóż, jak się ma kilka lat to marchewka do szczęścia potrzebna nie jest. Zwłaszcza sok z niej zrobiony, który w smaku bardziej przypomina żyzną ziemię, niż bogactwo witamin. Moje pseudonaukowe badania z tamtych lat objęły również mycie zębów. Na pewno dwa razy dziennie? Każdego dnia? – dopytywałem się. Tu jednak opór reszty świata był większy i mycie zębów weszło w krew. Podobnie noszenie czapki zimą.
Każdy z nas chciał być dorosły już, natychmiast! Głównie po to, by nie słuchać innych i robić wyłącznie to, na co ma ochotę. Tak nam się przynajmniej wtedy wydawało. Ależ byliśmy naiwni... Dziś wykonujemy setki niepotrzebnych czynności bo wypada, bo należy, bo tak się przyjęło.
Kiedyś przeżyłem krótką fascynację filozofią Zen. Wydawało się, że znalazłem odpowiedź na każde pytanie i rozwiązanie każdego problemu. Medytacja jest dobra na wszystko. Trzeba tylko usiąść i pomyśleć. Zamiast skupiać się na własnej niechęci do wyznaczonego zadania, należy znaleźć dobro i sens w takim działaniu. Dlaczego to robię? Bo powinienem, ktoś mi kazał lub ktoś mi za to płaci. Ale dlaczego ma zrobić akurat to? Czy wyniknie z tego coś dobrego dla innych? W Zen trzeba sięgnąć głęboko w siebie, w rzadko odwiedzane pokłady duszy i znaleźć motyw działania mający pozytywny wpływ na resztę świata. Dlatego wstałem, chwyciłem worek ze śmieciami i wyniosłem go do kosza za domem. Medytacja uświadomiła mi, że zaniechanie tej czynności może urazić zmysł powonienia u innych i zaburzyć ich poczucie estetyki. Tak jak wspomniałem, przygoda z Zen długa nie była, ale coś tam we mnie zostało.
Oczywiście są inne sposoby. Na przykład przegląd prasy. Można w niej natrafić na artykuł poświęcony dokładnie takim rozterkom. Robić to, czy dać sobie spokój? Jeśli naukowcy dają zielone światło dla zaniechania jakiejś czynności, nie wypada nie skorzystać. I tak okazało się, że wcale nie musimy zjadać kilku porcji warzyw dziennie. W USA mowa jest o trzech, w Anglii zalecają pięć, w Danii aż sześć, a biednym mieszkańcom Australii departament zdrowia nakazuje zjadać dziennie aż siedem porcji warzyw. Zgroza. Okazuje się, że jedyne co powinniśmy, to zjeść trochę roślin dziennie w dowolnym czasie i nie przejmować się rozkładem posiłków. Oczywiście musimy wcześniej wymazać z pamięci fakt, że z wymienionych krajów w Australii ludzie żyją najdłużej, najkrócej natomiast w USA. Ale może ma to jakiś ukryty sens? Zen!
W ubiegłym roku świat obiegła wiadomość, iż nitkowanie zębów potrzebne nie jest. Żmudne badania naukowe nie wykazały większej zależności pomiędzy wykonywaniem tej czynności, a stanem naszego uzębienia. Z radością wyrzuciłem wszystkie nitki, bo faktycznie, jest to dla mnie jedna z mniejszych przyjemności życiowych. Podczas kolejnej wizyty w gabinecie dentystycznym zapytałem o opinię na ten temat pochylającą się nade mną zamaskowaną postać z obrotowym narzędziem w dłoni. Jej groźny wzrok nie pozostawiał cienia wątpliwości. Gadałem głupoty. Zapadłem się głębiej w fotel i sięgnąłem do pozytywnych pokładów duszy... Zen!
Według specjalistów nie musimy też wcale prać jeansów. Zwłaszcza jeśli jest to nasza ulubiona para i chcemy, by ładnie wyglądała. Potwierdził to szef firmy Levi`s, który uważa wrzucanie spodni z tego materiału do pralki za akt barbarzyński. Zaproponował w zamian ich trzepanie i ręczne czyszczenie suchą szczoteczką. Do tego niepotrzebne są podobno zbyt częste kąpiele połączone z myciem włosów, nadużywanie środków czyszczących i pielęgnacyjnych, czy nadmierne przyjmowanie witaminy C.
Nie mogłem się na te wszystkie zmiany na raz zdecydować, więc namówiłem do eksperymentu kolegę. Po czterech tygodniach zadzwonił z informacją, że nie chce mnie znać, żona grozi rozwodem, pies go unika, a w pracy pokazują go sobie palcami. Łagodnym głosem nakazałem, by się uspokoił i poleciłem sprawdzoną książkę o Zen...
Oczywiście znacznie poważniejszych, nielubianych i odkładanych na później czynności też nie brakuje. Wybór należy do nas, jeśli tylko jesteśmy w stanie pogodzić się z konsekwencjami naszego wyboru. Złota zasada mówi, że nie musimy czegoś robić tylko dlatego, że robią to inni. Czasem jednak wypada i jest wręcz wskazane.
Miłego weekendu
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.