21 grudnia 2018

Udostępnij znajomym:

Niemal niezauważona zawitała do nas w piątek rano. Gdyby towarzyszyły jej siarczyste mrozy i zamiecie śnieżne, łatwiej byłoby się na jej nadejście przygotować. Porządki zrobić, okna uszczelnić, może jakieś ciasto z miodem upiec lub coś egzotycznego dla niej przygotować.

A tak musimy polegać na słowach naukowców, mówiących o kątach padania promieni słonecznych, osiach, przechyłach, obrotach ciał niebieskich... Lokalny meteorolog potwierdza wprawdzie jej nadejście wskazując na mapie wielkie, szare chmury zapowiadające jakieś opady. Może pod koniec grudnia. Może w styczniu... Wszystko może się zdarzyć, zwłaszcza że coraz częściej występujący ostatnio wir arktyczny prawdopodobie odwiedzi nas niedługo. Tak mówią. A jak nas odwiedzi, to będzie zimno. Bardzo, ale to bardzo zimno, mówią.

Tak przy okazji, w przyszłym roku w ramach prostowania zawiłości naszej codzienności i powrotu do normalności, określenie meteorolog będzie dotyczyło ludzi badających meteory, natomiast ci od pogody otrzymają w zamian coś innego. Konsultacje i narady polityków z historykami trwają...

Mamy więc zimę, mimo braku zaproszenia pojawiła się punktualnie i tradycyjnie przyniosła dary. Oczywiście na razie nie wiemy jeszcze jakie, musimy chwilę poczekać. Może będzie to wielka zaspa blokująca nam drzwi wejściowe. Może kilkumetrowe sople, wczepione w wygięte i cierpiące w milczeniu rynny. Niektórzy, tradycyjnie, będą starali się ich pozbyć. Sopli oczywiście, nie rynien. Spadając z oblodzonej drabiny lub dachu pewnie otrzymają w prezencie od zimy złamaną nogę lub obite plecy.

Zima przynosi zawsze w prezencie nieco wyższe rachunki. Za gaz, prąd, benzynę i upominki. Wszystkiego zużywa się trochę więcej, gdy za oknami mróz. Nic w tym niezwykłego, jesteśmy przyzwyczajeni, ale i tak za każdym razem coś nas trafia, gdy porównujemy z tymi z południa. Pocieszmy się, oni mają więcej jadowitych węży i pająków, huragany, megakościoły i wolniej postępującą alfabetyzację.

Na nadejście zimy przygotował się cały kraj. W stacjach telewizyjnych gotowe są puchowe kurtki i futrzane kapturki na mikrofon. To niezbędne elementy dobrego reportażu grozy, opisującego atak zimy w mieście. Stoimy później na środku ulicy, przekrzykujemy niewielki wietrzyk, pokazujemy spadające płatki śniegu i wróżymy koniec świata. Ktoś kiedyś zauważył, że to oni właśnie odpowiedzialni są za dziurę ozonową. Reporterzy telewizyjni. Chodzi o te hektolitry spray`u do włosów zużywane podczas realizacji programu.

My, ludzie umiarkowanego klimatu, reprezentowani przez co dwudziestą osobę, sprawdziliśmy opony i hamulce w samochodach, poukładali w szafie ubrania pod kątem właściwości termicznych, uszczelnili okna i drzwi, zebrali opał i kupili kremy natłuszczające.

Nasze przygotowania bledną jednak przy Kalifornii. Tam też mają miejsce, co najmniej od sierpnia, i dotyczą głównie odzieży. Wystarczy zajrzeć na blogi, portale, zwykłe i magiczne strony mieszkaców tego stanu oraz znajdujących się tam sklepów z ubraniami.

Na południowo-zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, ze szczególnym wskazaniem większych skupisk ludzkich, dominować będą kolory pastelowe, zwłaszcza gdy chodzi o podkoszulki i krótkie spodenki. Nawet zestawy kąpielowe mają zimowe wzorki, na przykład płatki śniegu umieszczone w strategicznych miejscach.

Jeśli naprawdę zrobi się zimno, specjaliści od mody polecają lekkie bluzy sportowe lub cienkie bezrękawniki. Zaznaczają jednak, by nie przesadzać, gdyż większość materiałów używanych na północy nie sprawdza się w Kalifornii. Zwykła, cienka bawełna z dodatkiem spandexu wystarczy.

W ramach celebrowania najchłodniejszej pory roku, jakaś lokalna firma z San Diego wypuściła na rynek plastikowe butelki na wodę w kształcie termosu. Bywalcy plaży mogą więc pokazać innym bywalcom tej samej plaży, jak bardzo są trendy i zauważają spadek temperatury oraz zbliżający się styczeń. W sklepach sportowych pojawił się hit sezonu, czyli rękawiczki dla rowerzystów. Wyglądają podobnie, tzn. są bez palców z niewielkim rzepem na przegubie, ale na zewnątrz przyszyte mają kępki sztucznego futerka. Tak specjalnie, w ramach grudniowej promocji.

Popularny w pewnych kręgach butik z Los Angeles jak co roku przekonuje w reklamach, że nawet zimą można wyglądać sexi. Wystarczy troszkę krótsza spódniczka, buciki na nieco wyższym obcasie i odpowiednie okulary przeciwsłoneczne. Serio. Jak z podręcznika „Przetrwać w wielkim mieście”.

Oczywiście zapoznając się z przygotowaniami u innych, może pojawić się ukłucie zazdrości. Na przykład podczas oglądania filmiku z dekorowania świątecznej palmy na Florydzie. Kilka roześmianych osób skacze wokół drzewka, każdy w jednej dłoni trzyma butelkę z piwem, drugą podaje sobie sznur światełek i opowiada o południowych zwyczajach bożonarodzeniowych...

U nas to bardziej tradycyjnie jest: czapka, szalik, grube buty, rękawiczki i zimna, metalowa drabina. Po godzinie pracy okazuje się, że połowa sznura nie świeci, zgubiły się gdzieś klipsy mocujące do rynien, do tego przedłużacz przegryzły przecież minionej zimy wiewiórki. Dwie przerwy na gorącą herbatę i cztery wycieczki do sklepu później wszystko działa, ale ciekawego filmu z tego nikt raczej nie nakręci.

Zima potrafi być piękna, zwłaszcza na zdjęciach oglądanych latem. Albo podczas pobytu w górach. Mogą być narty, byle nie za długo. Słoneczny, niezbyt mroźny dzień po opadach świeżego śniegu jest magiczny. Jednak na co dzień zima kojarzy się z krótkim dniem, korkami na ulicach, wymianą akumulatora, grypą, katarem, odśnieżaniem, brakiem witamin i okresową depresją. Dlatego uszczelniamy okna i drzwi, by nam nieproszona nie wpakowała się do domu, nie odbieramy od niej telefonów i nie czytamy jej listów. Niech posiedzi chwilę w okolicy, obrazi się i pójdzie sobie, choćby do Kalifornii. Są na nią gotowi.

Miłego weekendu.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor