Spokojnie, na początek o zmianie czasu. Tym razem z zimowego na letni, co miało miejsce w ubiegły weekend.
Nie będę ukrywał, że z upływem lat zmiany te dają mi coraz bardziej w kość. Co z tego, że po przesunięciu wskazówek o godzinę do przodu wieczory nadejdą nieco później, skoro poranki będą nie do zniesienia? Ale to mija, bo nasz organizm w końcu przyzwyczaja się do wszystkiego.
Gorzej z techniką.
Przez kilka długich miesięcy, pewnie do września, nie będę wiedział, która jest godzina. Tzn. będę wiedział, ale prawdopodobnie będzie ona niewłaściwa. Czy ktokolwiek próbował kiedyś nastawić wszystkie zegarki w domu tak, by pokazywały ten sam czas? Otóż niemożliwe jest, by zegarek wbudowany w piekarnik pokazywał tę samą godzinę co mikrofalówka. Żebyśmy się starali jak nigdy w życiu, wytężyli umysł i wszystkie posiadane mięśnie, to w pewnym momencie jedno powie, iż jest 10:31, a drugie, że 10:32. Po jakimś czasie rozpiętość wskazań będzie większa.
Otoczeni jesteśmy czasomierzami. Są wszędzie. Kiedyś w każdym domu był jeden zegar, zwykle na ścianie, do którego raz na jakiś czas podchodziła wyznaczona do tego osoba i donośnym krzykiem informowała pozostałych domowników o położeniu wskazówek.
- Już za 5 szósta!!!!
Wtedy wszyscy wiedzieli, że mają pięć minut do kolejnego odcinka serialu. Część zamykała się szybko w łazience, część wychodziła na papierosa, reszta rzucała się zajmować najlepsze miejsca przed telewizorem. Widziałem kiedyś taką akcję, nie przesadzam.
Potem, wraz z rosnącą zamożnością społeczeństwa, zegarki zaczęły pojawiać się na rękach, w magnetowidach, stacjonarnych rowerkach, samochodach, itd. Trzeba już było wyciągać średnią z kilku wskazań i na wszelki wypadek odjąć minutę, by nie przegapić pierwszej sceny w filmie.
Przeprowadzone kilka lat temu badania wykazały, iż prawie połowa z nas rezygnuje z przestawiania niektórych zegarków, odejmując lub dodając w myślach niezbędne minuty. Najczęściej dzieje się tak w samochodach, w których czas wtedy zawsze płynie tak samo.
Pamiętam, jak mój pojazd trafił na kilka dni do mechanika i zmuszony byłem do poruszania się po mieście pożyczonym od kogoś. Albo goniłem na złamanie karku albo w ogóle rezygnowałem z podróży przeświadczony, że i tak nie zdążę. Od wyjścia z domu do momentu zamknięcia drzwi samochodu upływała godzina. Znikała tajemniczo.
Trochę to rozumiem, bo sam muszę wyciągać książkę obsługi pojazdu za każdym razem, gdy trzeba przestawiać w nim czasomierz. Łatwiej jest zmienić uszczelkę pod głowicą lub tarcze hamulcowe, niż godzinę na desce rozdzielczej.
Są tacy, którzy ustawiają zegarki tak, by wskazywały późniejszą godzinę. Na przykład o kwadrans. Wydaje im się, że w ten sposób będą mieli zapas i zawsze wszędzie zdążą. Doświadczenia i obserwacje pokazują jednak, iż nic z tego.
Znam osobę, która nastawia budzik pół godziny wcześniej, niż wymaga tego przyzwoitość i wymogi pracy. Tylko po to, by obudzić się, spojrzeć na tarczę (lub wyświetlacz) i spokojnie położyć na kolejne 30 minut. Podobno to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w życiu, spać dłużej od budzika. No nie wiem, osobiście wolałbym w nieograniczonych ilościach zajadać się lodami czekoladowymi z sokiem malinowym.
Dziś mamy telefony komórkowe, które podają nam aktualną godzinę z dokładnością do setnej sekundy i automatycznie się przestawiają, gdy zajdzie taka potrzeba. Większość pozostałych urządzeń tego typu też już robi to bez naszego udziału, więc z rozpoznaniem godziny mamy mniej problemów. Tylko ta zmiana jesienią i wiosną...
Tu wciąż niewiele można zrobić, choć podejmowane są próby zlikwidowania tego okropnego obowiązku.
Dla dobra dzieci i psów przede wszystkim.
Jak ktoś słusznie zauważył, dzieci i psy mają największe problemy z odczytywaniem czasu. Ich wewnętrzne zegary mają za nic oszczędność energii i zyski centrów sklepowych. Dla naszej wygody nie będą czekały z głodem lub inną potrzebą, aż zegarek łaskawie pokaże odpowiednią porę. Specjaliści podpowiadają, by w ramach przygotowań już na kilka tygodni wcześniej przestawiać pory karmienia i wyprowadzania o kilka minut, by później zachować nieco sił witalnych na inne czynności.
Nieważne, czy przestawiamy zegary na czas zimowy lub letni, mało kto jest w stanie wytłumaczyć, po co to robimy. Niby chodzi o oszczędność energii, ale nie potwierdzają tego żadne badania i nikt nie jest nam w stanie tego logicznie wytłumaczyć. Równie dobrze moglibyśmy przez kilka miesięcy w roku po prostu o godzinę później chodzić do pracy lub szkoły i efekt byłby ten sam. Bez zawałów serca, półprzytomnych spojrzeń i niecenzuralnych słów cisnących się na usta na dźwięk budzika.
Miłego weekendu
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.