Siedząc w domu, w bezpiecznym od huraganów Illinois, łatwo jest z nich żartować. Nikt jednak tego tu nie robi. Zajmują się tym mieszkańcy rejonów poważnie na huraganowe zniszczenia narażonych. A więc najlepsze dowcipy na temat tego żywiołu opowiadają mieszkańcy Florydy, Luizjany, Teksasu i Karaibów. Choćby taki:
W czym sezon huraganów przypomina Boże Narodzenie?
- Dekorujemy dom (czyli zabijamy deskami i płytami okna)
- Wyjmujemy pudełka nieużywane od ostatniego sezonu
- Robimy zakupy w ostatniej chwili w zatłoczonych sklepach
- Odwiedza nas rodzina
- Dzwonią znajomi z innych stanów
- Mamy wolne w pracy
- Zapalamy świeczki
- Wiemy, że w którymś momencie będziemy mieli drzewo w domu.
W tej chwili na południu szaleje Laura, która rośnie w siłę. Prawdopodobnie w momencie ukazania się gazety będzie wspomnieniem i odbywać się po niej będzie wielkie sprzątanie. Wiele wskazuje na to, że osłabnie zaraz po uderzeniu w ląd. Oby!
Mieszkańcy południa mówią, że wszyscy powinni do tematu huraganów podchodzić tak, jak oni, czyli przede wszystkim ze spokojem, ale również humorem.
No właśnie, z tym spokojem to skomplikowana sprawa. Oglądając wiadomości w rejonie narażonym na wystąpienie huraganu odbieramy sprzeczne wiadomości. Najpierw prowadzący mówi, że nie należy wpadać w panikę. Ale współprowadząca wyraźnie mu nie wierzy. Następnie meteorolog zakreśla ręką wielki krąg na mapie wskazując miejsce uderzenia. Po nich następuje konferencja prasowa władz nakazujących ewakuację. Pojawia się reportaż z pustego sklepu. Po czym kilku lokalnych mieszkańców z lekceważeniem patrzy w kamerę i mówi, by nie przesadzać, nie takie rzeczy w życiu widzieli i przeżyli. Większość rzeczywiście wychodzi z tego bez szwanku. Większość.
Kiedyś dokładnie przygotowałem się na wypadek wystąpienia huraganu w rejonie odwiedzanym podczas wakacji. Prawdopodobieństwo jego pojawienia się było wprawdzie zerowe, bo to był czerwiec, ale jak mówi przysłowie…
No więc po skonsumowaniu fachowej literatury, połknięciu kilku filmów instruktażowych, musiałem przyznać rację ekspertom. Do huraganu przygotowujemy się następująco:
- Jedziemy do sklepu, gdzie kupujemy ogromne ilości prowiantu, śpiwory, baterie, etc.
- Ładujemy to wszystko do samochodu
- Ładujemy do tego samego samochodu rodzinę
- Wyjeżdżamy do znajomych lub rodziny w odległym stanie.
Innego sposobu według ekspertów nie ma. Oczywiście należy sprawdzić, czy przypadkiem nie występują tam pożary, jeśli jest to Kalifornia, lub tornada, jeśli stan leży na środkowym zachodzie. Tyle fachowcy. Sami mieszkańcy tych stanów w większości nie stosują się do poleceń i zaleceń, postanawiają pozostać w domu, bo wydaje im się, że w ten sposób dachu im nie zerwie. Tak, jakby ich obecność gwarantowała, że ich żywioł ominie. Więc faktycznie, podchodzą do sprawy spokojnie i z humorem.
W końcu to oni stworzyli instrukcję zakupu ubezpieczenia na wypadek wystąpienia huraganu. Podobno nie jest to trudne, a nawet jest bardzo tanie. Trzeba tylko spełniać dwa warunki. Mieć solidny, najlepiej murowany dom i mieszkać w Pensylwanii. Albo Ohio. Może być Wisconsin.
Nie znaczy to, że mieszkaniec Florydy na przykład takiego dokumentu nie dostanie. Owszem, ale pierwsze zdanie zapisane małymi literami na końcu będzie mówić, że w każdej chwili może ono zostać unieważnione. Ubezpieczenie znaczy. Zwykle dzieje się tak godzinę po zgłoszeniu przez meteorologów niewielkiej plamki na radarach nad Atlantykiem.
Mieszkańcy Florydy czy Luizjany mają też pewne doświadczenia w przygotowaniu swych domów. Najczęściej zabijane są wielkimi płytami okna i drzwi. To tani i szybki sposób. Ponieważ tani, to zwykle przed niczym nie chroni. Lepsze są metalowe osłony, ale są drogie. Skoro drogie, to nikt ich nie ma.
Wszystko, co posiadamy na działce przed i za domem powinno być wrzucone do basenu. Grill, huśtawki dla dzieci, drzewa, krzewy owocowe, krzesła i stoły. Jeśli ktoś basenu nie posiada, powinien jak najszybciej sobie jakiś wykopać. Do momentu przeczytania tej instrukcji nie zdawałem sobie sprawy, jaką rzeczywiście rolę pełnią baseny przydomowe. A że na Florydzie jest ich pełno, to fakt…
Mieszkańcy południa żartują sobie również z tzw. tras ewakuacyjnych. Podobno każdy powinien wiedzieć, gdzie mieszka i jak się stamtąd w razie nadchodzącego huraganu szybko wydostać. Problem w tym, że jeszcze się nie zdarzyło, by na drogach ewakuacyjnych nie powstały korki. Mapa służy więc przede wszystkim do omijania wyznaczonych tras i poruszania się bocznymi drogami. Jeśli ktoś podporządkuje się zaleceniom, zamiast doświadczania żywiołu w domu zabitym deskami doświadczy go w samochodzie stojąc w korku.
Gdyby ktoś z nas, mieszkańców północy lub środkowego zachodu znalazł się kiedyś w tamtej okolicy, warto pamiętać jeszcze o jednym. Modlitwie. Mieszkańcy Florydy nie są pewni, czy działa. Ale jak mówi przysłowie…
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.