Kochamy jeść. Jemy dużo, jemy nieustannie. Nie tylko jemy od rana do wieczora, ale też od rana do wieczora myślimy o jedzeniu, a w nocy, jeśli nie śnimy o jedzeniu, to często budzimy się, żeby coś zjeść. Wydaje się nawet, że jedzenie sprawia nam więcej przyjemności, niż seks, co jest skądinąd zupełnie zrozumiałe, biorąc pod uwagę ilość ograniczeń nałożonych przez kulturowe obwarowania na naszą seksualność. Jedzenie pozostaje stale, ale nie zupełnie, pozbawione tych obostrzeń i ciągle możemy jeść publicznie, co jednak z seksem nie uchodzi.
W gruncie rzeczy, jeśli przyjrzeć się temu powszechnemu upodobaniu człowieka do jedzenia, to rzuca się w oczy niezwykłe tegoż upodobania podobieństwa do tego, co kochają nasi bracia mniejsi. Przecież mój pies o niczym innym nie myśli, tylko o jedzeniu i może jeść bez przerwy i tak długo, aż zaje się na śmierć, co jest przypadłością charakterystyczna dla wielu z nas. Tak kochamy jeść, że dobrze nam tak – za karę chorujemy z otyłości na serce, nadciśnienie i cukrzycę. Trawią nas choroby wątroby, nerek, skóry i wszelakie inne – w zasadzie wszystko, co złego sprawiamy naszemu organizmowi, wynika w ogromnej mierze z nadmiaru tego, co jemy.
Nadmiar jest kategorią charakterystyczną dla naszego konsumpcyjnego sposobu istnienia. Chorujemy z potrzeby nadmiaru, niszczymy z potrzeby nadmiaru i zabijamy z potrzeby nadmiaru. Więcej, więcej i jeszcze więcej. Czy w istocie potrzebujemy czegoś ciągle więcej? Oczywiście, że nie, ale wielkie i małe korporacje muszą zarabiać i wypracowywać zyski, by płacić dywidendy swoim akcjonariuszom, ażeby zarabiać, trzeba sprzedawać, ażeby sprzedawać dużo i szybko, trzeba produkować dużo i tanio. To zaklęte i przeklęte błędne koło sprawia, że żyjemy w paranoi konieczności kupowania ciągle i więcej! W rezultacie niszczymy otoczenie wycinając resztki dżungli, lasów i puszcz, zatruwamy wody i powietrze, by pomnożyć zyski korporacji, zabijamy miliony zwierząt, by otłuszczać nasze wątroby mięsem pełnym hormonów i wszelkich chemikaliów, uprawiamy genetycznie / chemicznie zmodyfikowane rośliny, które zabijają pszczoły, hodujemy zwierzęta w sposób bestialski i okrutny. Wszystko po to, by móc kupić więcej i taniej!
Dlaczego tak się dzieje i dlaczego zgadzamy się na ten horrendalny proceder samozniszczenia? Głównie dlatego, że bezmyślnie ulegamy manipulacji mediów i społecznego otoczenia, których wyrafinowane sposoby nakłaniania nas do kupowania więcej i więcej są niebywale skuteczne i niezwykle agresywne, bo żyjemy w społeczeństwie, w którym nowe i lepsze ma z nas uczynić ludzi szczęśliwszych. Nadmiar ma nas uszczęśliwić, dać wrażenie, że jesteśmy lepsi, że odnieśliśmy sukces – bo mamy więcej!!! Gdzie miejsce na myślenie krytyczne, na myślenie analityczne, na refleksję – na myślenie w ogóle? Wydaje się, że tego miejsca jest coraz mniej, a przecież, jak pisał w jednej ze swych mądrościach tekstów profesor Tadeusz Gadacz:
/Warunkiem umiejętnego życia jest myślenie. Ono właśnie odróżnia człowieka od zwierząt. Dlatego „bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto”. Myśląc o życiu, możemy uczyć się go, gdyż na tę umiejętność nigdy nie jest za późno”
Szukanie sensu życia jest naszym obowiązkiem. „Żyć to musieć określać sens swego istnienia” – pisze dalej Gadacz. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni i nikt nam tego sensu naszego własnego życia za nas nie znajdzie/. (z: O ulotności życia)
Łatwość, z jaką pozbawiamy się sami umiejętności myślenia i krytycznego spojrzenia na to, co dzieje się wokół nas, można z łatwością zrzucić na wszystko inne i wszystkich innych, co jednakowoż w żaden sposób nie zwalnia nas od odpowiedzialności za nasze wybory i nasze decyzje. To my sami ostatecznie jesteśmy ofiarami nadmiaru. To my sami ostatecznie ponosimy konsekwencje bezmyślnego sposobu istnienia, bo to my kupując dużo i tanio:
- zapadamy na różnego rodzaju choroby cywilizacyjne, które niszczą nasze zdrowie
- zapętlamy się w niemożliwe często do rozwikłania kredyty i długi, które niszczą nasze życie
- nie mamy czasu nie tylko na myślenie, a także na odpoczynek i życie rodzinne, ponieważ musimy pracować ponad miarę na kupowanie ciągłe nowych produktów, a potem na ich spłacanie
- budujemy potęgę ponadnarodowych korporacji, które nie płacą w większości podatków w krajach, w którym my kupujemy ich produkty
- pozwalamy, by zatrudniano dzieci i nieletnich do produkcji taniochy
- sprawiamy, że ogromne rzesze ludzi skazane są na niewolniczą i horrendalnie nisko płatną pracę
To wszystko nie dotyczy tylko sytuacji posiadania / kupowania rzeczy. Nakłada się na wszystko, także na to, co jemy, a jemy dużo, tanio i byle co – głównie zresztą przetworzoną genetycznie kukurydzę. Pozór różnorodności, z jaką spotykamy się w wielkich supermarketach pęka, jak bańka mydlana, gdy zaczynamy czytać skład danego produktu. Z ogromną dozą prawdopodobieństwa można założyć, że kukurydza (w różnej postaci) zawsze wchodzi w ów skład. To samo nakłada się na zmodyfikowaną soję czy pszenicę.
Kochamy jeść, kochamy rozkoszować się jedzeniem, ciągle myślimy o jedzeniu, a kupujemy i jemy byle co, byle jak i byle gdzie? Dlaczego? Odpowiedź jest super prosta! Bo jedzenie mądre, przyprawiające nas o rozkosz podniebienia, a nie o choroby, wymaga pracy, a praca wymaga wysiłku. Wysiłek jest z kolei czymś sprzecznym z ludzką naturą. Człowiek chce, by wszystko byle od razu, tu i teraz, by było łatwo! Łatwizna zabija oryginalność, zabija wyjątkowość, zabija osobowość. Czyni z nas organizmy spożywająco-wydalające.
Życie na szczęście zawsze sprawia nam niespodzianki i ciągle stawia przed nami wyzwania. Jeśli je podejmiemy, możemy wyzwolić się z tej powszechnej bylejakości i odnaleźć zupełnie niebywałe pomysły na to, co i jak jeść, by żyć w zgodzie z natura i innymi, żyć niebanalnie, zdrowo i pysznie. Pisze o tym Omraam Mikhael Aivanhow w „Jodze odżywiania”:
„Książka ta nie jest podręcznikiem dietetyki. Nie poruszono w niej kwestii diety, gdyż dla Omraama Mikhaëla Aivanhova najważniejszym jest jak jeść i jak traktować żywność, a nie co lub ile jeść. Czytelnik będzie być może zaskoczony oryginalnością myśli, która stara się wszystkimi środkami wyrwać akt jedzenia ze swojej codziennej banalności i zwrócić mu mistyczne znaczenie, jakie osiągnął podczas Ostatniej Wieczerzy. Nawet ktoś, komu obcy jest ten duchowy aspekt, zrozumie, iż dzięki swojemu sposobowi traktowania żywności, może lepiej zgłębić tajemnice relacji między człowiekiem a naturą. To natura daje człowiekowi pożywienie, jednakże człowiek, dzięki swojej myśli i swoim uczuciom, może czerpać z tej żywności najsubtelniejsze elementy, które przyczynią się do jego wszechstronnego rozwoju”.
Kontynuacja za tydzień.
Zbyszek Kruczalak