27 grudnia 2019

Udostępnij znajomym:

Nie dopisało komuś szczęście w mijającym roku? Niech na początku przyszłego zje jakąś potrawę ze wspięgą wężowatą, czyli odmianą grochu z południa USA, nazywaną przez lud tubylczy black eyed pea.

Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy zapoczątkował zwyczaj jedzenia grochu na szczęście, ale przecież to nieważne. Podobnie jak z innymi zwyczajami, nie zaszkodzi, a może będą jakieś korzyści. Groch ten ma przecież sporo białka i inne, pozytywne... wartości. Odżywcze.

Można spróbować postanowień, ale wiemy, że nie to nie działa. Same z nimi problemy. Opinię na ten temat wyrażałem tu już w przeszłości, każdy ma zresztą swoją. Pewnie są one podobne.

W tym roku nic nie postanawiam, może tylko tyle, by wytrwać w ubiegłorocznym. Z dumą informuję, że mimo upływu wielu długich, ciężkich, męczących miesięcy, do palenia nie powróciłem! Mam nadzieję, że dalej też się uda.

Jak ktoś ma zamiar więcej czytać, to niech sobie już dziś włączy napisy w telewizorze, bo pewnie więcej czasu mu dane nie będzie. Chyba, że planuje emeryturę.

Jeśli ktoś chce mniej czasu spędzać przed ekranem komputera lub telefonu, to musi zacząć więcej spać. Inaczej się nie da, bo przecież każdą przytomną chwilę na to wykorzystujemy.

Jak na okres, który ma symbolizować pokój i miłość, święta wprawiają strasznie wielu ludzi w złość. Z właśnie zakończonymi było podobnie.

Wkurza nas zwykle, każdego roku, że obiecanego wolnego nie będzie, prezenty nie są jeszcze kupione, nikt w domu nie chce pomagać w przygotowaniach, na drogach robią się kosmiczne korki, wszędzie pełno ludzi i gra w kółko ta sama muzyczka.

Do tego śnieg postanowił padać w innej części świata... Choć akurat z tego ostatniego to w skrytości ducha wiele osób się cieszy, bo tylko dzieci chcą, by święta były białe. Muszę jednak przyznać, że niektóre piosenki bez śniegu za oknem tracą nieco sens. Weźmy takiego Przyborę. Jeremiego. I jego „Na całej połaci śnieg...”.

Wiele osób, mniej jednak niż się wszystkim wydaje, odczuwa w okresie świąt złość na próbujących pozbawić ich religijnego charakteru. Kilkadziesiąt lat temu nikt się nad tym nawet nie zastanawiał. Wszyscy składali sobie życzenia z okazji Bożego Narodzenia i wiadome było, iż pozostali albo je również obchodzą, albo siedzą cicho. Potem pewne grupy, które z różnych powodów – religijnych, kulturowych, światopoglądowych – świąt w ten sposób nie obchodziły, ośmieliły się zwrócić uwagę, iż w tym okresie czują się nieco wyobcowane.

To dobrzy ludzie budujący stajenki, ubierający choinki i dający sobie prezenty postanowili zwracać się do nich w tym okresie innym, bardziej uniwersalnym pozdrowieniem, by się tak źle nie czuli i choć częściowo dali się wciągnąć w radosne obchody. Nikt nikomu niczego nie narzucał. Doprowadziło to do tego, że te inne grupy, zaczęły równie otwarcie mówić o swoich obchodach – muzułmanie o Ramadanie, Hindusi o Diwali, żydzi o Hannukah, itd., a niewierzący podłączali się do znajomych obchodzących cokolwiek, by w tym czasie nie siedzieć w domu i nie zazdrościć innym.

Jak to bywa, wymyślono więc wojnę z Bożym Narodzeniem, która jest tylko narzędziem dla tych, którym głoszenie tej teorii przynosi korzyści. Trudno bowiem znaleźć przykłady tej walki. Nikt nikomu nie zakazuje wiary w narodzenie Jezusa, nie zabrania strojenia choinki i świętowania zgodnie z tradycją. Ze sklepów nie są usuwane kartki o treści bożonarodzeniowej, choć pojawiają się inne, z treścią alternatywną dla tych, którzy okres ten spędzają nieco inaczej.

Nie da się pominąć faktu, że w Stanach Zjednoczonych jest więcej, niż jedna praktykowana religia, że osób, które nie praktykują żadnej też zawsze było wiele i jest coraz więcej. Świąteczna pogoda ducha to według mnie nie tylko sycenie się nastrojem własnej tradycji, ale również akceptowanie innych, niekoniecznie widzących świat tak samo.

Osoby z mojego otoczenia, które nie podzielają mej wiary, składają mi życzenia bożonarodzeniowe wiedząc, że sprawi mi to przyjemność. Też tak robię, gdy nadchodzi podobny okres w ich życiu, choć przecież nie dzielę z nimi wierzeń. Rozumiem, że w sklepie kupić można pozdrowienia na każdą okazję, a niektórzy ludzie czasami w ogóle tych okazji nie zauważają. Na wystawie sklepowej zabrakło choinki? To nic, pojawiła się inna, nastrojowa dekoracja odpowiednia dla tego okresu.

Czy z tego powodu dzieje mi się krzywda? Mam chwytać za oręż i zagrzewać innych do walki? Przeklinać? Złościć się? Podobno ważne co w sercu, a nie na pokaz. Pamięta ktoś jeszcze o tym? Przecież i tak wszyscy zazdroszczą nam świąt Bożego Narodzenia. Nikt tak pięknych nie ma.

A tak poza tym, to pojawiła się petycja, by Nowy Rok nie był świętem ruchomym i by witać go zawsze w sobotę wieczorem. Jestem za, absolutnie. Jakoś środek tygodnia, nawet jeśli zdarzają się wówczas dni wolne, nie pasuje mi do hucznego witania czegokolwiek.

Do tego jak aura się nie zmieni, to za chwilę zaczną kwitnąć drzewa i kwiaty, więc choćby pod tym względem kolejny rok zaczynamy nietypowo. Nie wiem, co wyjdzie z planowanego wyjazdu na narty, może zamienimy go na wycieczkę rowerową. Nie ma się co martwić, w każdej sytuacji znajdziemy choćby niewielką radość. Tego życzę wszystkim.

Szczęśliwego i zdrowego 2020.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor