„Nawet myśliwy nie może zabić ptaka, który leci ku niemu dla schronienia”
(maksyma samurajska)
Kim zatem jest człowiek, a kim jest człowiek heroiczny? Zastanawiamy się nad tymi pytaniami od paru tygodni czytając książkę Anny Bikont zatytułowaną „Sendlerowa w ukryciu”. Czytamy ją w różnych kontekstach, zestawiając choćby z tym, co pisała o banalności zła Hannah Arendt czy Philip Zimbardo i Stanley Milgram o lucyferycznej stronie człowieczego bycia. Przypomnijmy, że Arendt stworzyła swój koncept przyglądając się procesowi Eichmanna w Jerozolimie, a Zimbardo i Milgram kierując doświadczeniami swego autorstwa. Mimo że strukturalnie i „ontologicznie” są to „byty” zupełnie odmienne, to prowadzą nas do zadziwiająco jednorodnego wniosku:
- „wszyscy lubimy myśleć, że linia pomiędzy dobrem, a złem jest nieprzenikniona – że ludzie, którzy czynią straszne rzeczy, jak popełnienie zabójstwa, zdrada czy porwanie, stoją po złej stronie, a reszta z nas nigdy nie mogłaby tej linii przekroczyć, ale Stanfordzki Eksperyment Więzienny i badania Milgrama ujawniły przekraczalność tej granicy. Niektórzy ludzie są po dobrej stronie tylko dlatego, że sytuacja nigdy nie skusiła ich do przejścia na drugą stronę.” (z: Prostota heroizmu, za: hip.org.pl)
Zakładając jednakże swoistą konieczność równowagi we wszechświecie, trudno jest zaakceptować wyniki owych eksperymentów, szczególnie to, co bezspornie udowodnił Stanley Milgram. Przypomnijmy, że:
– Eksperyment Stanleya Milgrama, wcześniejszy o dekadę od Zimbardo, pokazał, że kiedy autorytet mówi: „Musisz zaaplikować porażenie prądem nieznanemu człowiekowi”, to aż 63 procent badanych aplikuje najwyższe napięcie, jakie jest na skali – 450 woltów! Gdyby nie fakt, że w przewodach nie płynął prąd, ciało aktora, który grał ofiarę, uległoby zwęgleniu.
Co różniło te 63 procent gotowych zwęglić człowieka dla swojego wodza od pozostałych?
– Nic. Testy i badania nie wykazały żadnych różnic osobowości. Chcielibyśmy znać jakiś jeden czynnik, który o tym decyduje, ale – jak pokazał Zimbardo – takiego jednego czynnika nie ma. Wyzwalaczem jest sytuacja i jej moc. Również moc propagandy wykorzystywanej przez autorytet.] (Lucyfer w każdym z nas, M. Jamkowski rozmawia z Konradem Maje, Newsweek, nr 21/2016)
Żeby się jeszcze bardziej pogrążyć w przerażeniu zestawiając 63% „złych” do 37% „dobrych”, warto uzmysłowić sobie fakt, iż te 37% „dobrych” w gruncie rzeczy jest taka jedynie przez zaniechanie. Analizując późniejszy eksperyment Zimbardo, uderza jest fakt, że „żaden dobry strażnik nawet nie zainterweniował, by zatrzymać działania tych drugich (złych). Żaden nawet nie spóźnił się o minutę, nie wyszedł wcześniej o minutę, nie wyraził sprzeciwu. Sytuacja nakazywał im bierność, a ich bierność z kolei ułatwiała czynienie zła.” (za: Prostota heroizmu)
Powróćmy jednakże do naszego pytania:
- Kim zatem jest człowiek, a kim jest człowiek heroiczny? Oczywiście nie będziemy zajmować definiowaniem ogólności pierwszej części zdania, ale spróbujemy dotknąć jego drugiej, zawężonej w swym zakresie, części.
- Kim zatem jest człowiek heroiczny? Skoro na 100% badanych jedynie 37% „stoi na uboczu” i nie czyni bezpośrednio zła, co nie znaczy, że jest na nie odporna - to gdzie jest miejsce dla tych, którzy są w stanie wykrzyczeć swój przeciw, protestować, cierpieć prześladowania dla wyznawanych idei, a nawet zginąć w ich służbie?
Rzeczywistość, jak wiadomo, jest znacznie bardziej skomplikowana niż nam się wydaje. W naturalny sposób upraszczamy sobie życie, żeby nie zwariować w jego różnorodności i wszelakiej mnogości. Te uproszczenia jednakowoż nie zawsze pozwalają nam dostrzec pełne spectrum problemów w ich wielopoziomowej złożoności. Jeśli nie mamy bowiem wątpliwości, co do „powszechności i banalności zła”, to trudno nam przyjąć tę tezę w odwróceniu i szukać „powszechności i banalności heroizmu”, czy po prostu „banalności dobra”. Dlaczego tak się dzieje? Bo zło jest łatwiejsze, bo tragedie i nieszczęścia się lepiej sprzedają, są ciekawsze, bardziej ekscytujące niż dobro? Z całą pewnością coś w tym jest, inaczej wiadomości telewizyjne każdego dnia nie zaczynałaby się od pokazania tego, co „straszne” wydarzało się na świecie. Wszystko to prawda, ale powróćmy do naszego, zawężonego w swym zakresie, pytania:
- Kim zatem jest człowiek heroiczny? Kim jest ten, który mieści się gdzieś poza rzeczywistością, poza „normalnością” 100% populacji naznaczonej złem widocznym, albo przyczajonym, które w każdej chwili może wypierzchnąć?
Irena Sendlerowa jest powszechnie uznana za postać heroiczną i tej kategorii próbuje dotknąć w swej książce Anna Bikont. Jak pisałem, udaje się jej to zrobić w „odwróceniu”. Powszechność codziennego zła, nie przeszkadza jej w byciu po stronie dobra. Autorka „Sendlerowej w ukryciu” dokonuje niezwykle starannej pracy archiwistycznej, przekopuje się przez tony wszelakiej dokumentacji, by „heroizm” Sendlerowej „widzieć jasno”, ale niekoniecznie w ulukrowanym propagandowo i populistycznie „zachwyceniu”. Ale właściwie, czym jest heroizm, a w szczególności, czym jest heroizm Sendlerowej?
Pierwsze pytanie jest relatywnie łatwiejsze, niż jego druga część. Zacznijmy zatem od tego, na co odpowiedź jest prawie gotowa, dzięki decyzjom takich ludzi jak Chiune Sugihara, japoński urzędnik konsularny na Litwie, który w 1940 roku wydał prawie 2000 wiz dla Żydów, ratując im w ten sposób życie. Dlaczego tak postąpił?
„Sugihara przekonany był co do dwóch filarów światopoglądowych: był on zaprzysiężonym przedstawicielem japońskiego rządu, ale wychowanym w wiejskiej rodzinie samurajów. Czy powinien być posłuszny rozkazom swojego rządu, by nie pomagać Żydom (podporządkowując się nakazom kultury, głoszącej postulat nieprzynoszenia wstydu swojej rodzinie przez nieposłuszeństwo wobec władzy)?
Czy też powinien podążać wedle samurajskiej maksymy, którą nosił w sercu: "Nawet myśliwy nie może zabić ptaka, który leci ku niemu dla schronienia". Kiedy japoński rząd odmówił jego prośbom o zgodę na pomoc uchodźcom, Sugihara uświadomił sobie, że te dwa kodeksy postępowania były w sprzeczności, i że stawił czoło jasnej linii etycznej próby.
Co ciekawe, Sugihara nie zachowywał się impulsywnie czy spontanicznie: zamiast tego, ostrożnie rozważył decyzję wspólnie z żoną i rodziną. W sytuacjach zawiłych dla społecznego heroizmu, problem może tworzyć "moralną wątpliwość", której nie sposób ignorować – rodzaj konkretnego przemyślenia, gdy nie możemy przestać myśleć o czymś, ponieważ burzy to nasz porządek.” (w: tamże)
Heroizmowi Sendlerowej przyjrzymy się w niezwykłym „odwróceniu”, idąc za tropem autorki książki, która przytacza w niej niebywałą w swej złożoności i kontrowersyjności postać Jana Dobraczyńskiego. Ten heroizm w odwróceniu bierze w nawias samurajskie przekonanie, iż „nawet myśliwy nie może zabić ptaka, który leci ku niemu dla schronienia”, z drugiej jednakowoż jest jego paradoksalnym potwierdzeniem. Jeszcze raz okazuje się, że sądy i opinie, jakie wydajemy o innych niewiele, albo nic mają wspólnego z tym, co powszechnie i obiegowo nazywamy „heroizmem”.
Kontynuacja za tydzień
Zbyszek Kruczalak