Kilka tygodni temu wspomniałem w tym miejscu o starych poradnikach dla panów pragnących zrobić wrażenie na płci pięknej. Pochodziły one sprzed wielu lat, w przypadku wydania francuskiego nawet bardzo wielu. Nie wszystkim spodobał się ironiczny ton mojego komentarza na temat zapisanych w nich porad, czemu kilka osób dało wyraz w listach. Dziękuję. Dziś, dla równowagi, garść porad dla pań, choć już nie będziemy sięgać do żadnych archiwalnych wydań gazet i książek, ale współczesnej zawartości internetu. Z góry przepraszam wszystkich, którym temat nie przypadnie do gustu.
Otóż w sieci istnieje wiele sposobów na znalezienie i usidlenie odpowiedniego faceta. Odpowiedni, dodajmy, to podobno taki, który ma właściwy zawód, pozycję, zarobki, jest w stanie zapewnić dostatnie życie przeplatane długimi wakacjami w egzotycznych krajach. Oczywiście w zależności od potrzeb metody są różne, więc niech zainteresowane panie szukają na własną rękę. Podam tylko jeden przykład. Będzie to tekst krążący w internecie od jakiegoś czasu, podobno autorstwa studentki ze stanu Georgia.
Trudno powiedzieć, czy polecający ten tekst innym charakteryzują się wielkim poczuciem humoru, czy też traktują sprawę poważnie. Mam cichą nadzieję, że jednak żyjemy w kraju wesołków. Bowiem według autorki najważniejszą rzeczą jest przebywanie w miejscu, gdzie znajdują się pieniądze. Tak zresztą brzmi pierwszy punkt przewodnika: Idź za kasą.
"Wykorzystaj swój wolny czas przebywając w okolicy szkół kształcących przyszłych prawników, tam znajdziesz najbardziej ambitnych facetów, co z kolei przekłada się na twoje przyszłe szczęście finansowe" - przeczytać można w uzasadnieniu.
Szkoły biznesu są złe, bo nigdy nie wiadomo co ze studenta tego kierunku wyrośnie, może nieudacznik z dyplomem. Przyszli lekarze to też spore ryzyko, nie każdy odniesie sukces, nie każdym można się pochwalić w towarzystwie, bo może wyrośnie z niego dentysta. Poza tym mamy spore ryzyko przerwania kariery z byle powodu, np. błędu w sztuce... No więc włóczyć się trzeba w okolicy uczelni prawniczych, wstępować do kafejek, siadać z książką w parku, uśmiechać i łowić wzrokiem. Na początek.
Rady dla młodych dziewczyn dotyczą również zachowania na pierwszej randce. Drugiej i trzeciej też. Autorka sugeruje początkową wstrzemięźliwość, bo według niej mężczyzna uklęknie na jedno kolano tylko przed taką, którą przyszło mu z trudem zdobywać. Ale nie za bardzo.
"Bo głównym celem jest to, by połączyć konta bankowe, a nie wydatki na taksówkę w drodze do niego po pierwszym spotkaniu" - czytamy w artykule. Niestety, nie napisano wyraźnie jak długo ma trwać ta wstrzemięźliwość, ale trzeba być uważnym - przerwana za wcześnie uznana może być przez niego za jednorazową zabawę, utrzymywana zbyt długo może go zniechęcić.
Jeśli kogoś dotychczasowe wskazówki rozbawiły, super. Jeśli oburzyły, rozumiem. Jeśli oczekuje na kolejne, uprzejmie służę.
Współcześnie bardzo ważne, przynajmniej dla niektórych, jest utrzymywanie profilu na portalach społecznościowych. Tam są przecież zdjęcia! Mogą one, jeśli są właściwie dobrane, dobrze się wam przysłużyć. Wam, czyli dziewczynom. Trzeba je tylko odpowiednio dobrać. Autorka tekstu sugeruje, by nie poświęcać zbyt dużo czasu na ich retusz, choć jest podobno ważny, a raczej na dobór odpowiedniego tła na fotografiach. Tłem tym według niej są koleżanki.
"Upewnij się, że na zdjęciach pozujesz z ładnymi kumpelkami, ale nie mogą być one ładniejsze od Ciebie. W ten sposób przeglądający profil faceci widzą, że obracasz się w fajnym, atrakcyjnym towarzystwie, w którym się wyróżniasz".
Wystarczy tych przykładowych fragmentów, reszta podobna. Artykuł był szeroko komentowany w sieci. Jedni chcieli wiedzieć, czy będzie kontynuacja, inni wyrażali podziw dla celnej satyry, reszta oburzona treścią przypominała, iż mamy XXI wiek i równouprawnienie. Sugerowano też, że autorem jest mężczyzna pragnący ośmieszyć kobiety, co - muszę przyznać - jest możliwe. Temat poruszono też w kilku krajowych programach telewizyjnych.
Wszyscy zastanawiają się też, gdzie podział się romantyzm, uczucie, miłość, itd. Niektórzy dochodzą do wniosku, że wspomniane porady są naturalnym następstwem zmian zachodzących w społeczeństwie ery elektronicznych kontaktów międzyludzkich.
Mnie jednak przypomina się tekst z poradnika małżeńskiego wydanego w USA w latach 50. na który trafiłem kiedyś... też w internecie. Sugerowano w nim m.in. by przyszły partner życiowy pochodził z tej samej warstwy społecznej, w miarę możliwości z rodziny zamożnej. Obowiązkiem mężczyzn było dostarczanie środków, a kobiet zajmowanie się domem. Miały one sprzątać, gotować, dbać o dzieci i wszystko to ukończyć przed powrotem faceta do domu. Bo wtedy on potrzebuje ciszy, odpoczynku i ciepłej strawy. Młodym kobietom sugerowano, by poszukiwania męża rozpoczęły w młodym wieku, przed 20-tką. Najlepszymi kandydatami wg. autorów tekstu sprzed ponad 60 lat byli studenci i absolwenci uczelni prawniczych, inżynierowie i lekarze...
Gdy tak sobie to wszystko razem zestawimy, musimy zastanowić się, czy świat rzeczywiście aż tak bardzo się zmienił. Może tylko mówimy, że jesteśmy nowocześni, wolni, niezależni, a tak naprawdę wciąż poruszamy się po utartych ścieżkach. Musimy wtedy poważnie potraktować artykuł studentki ze stanu Georgia, co oznacza, że nie jest on satyrą. A to oznacza, że śmieszny nie jest.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.