----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 października 2017

Udostępnij znajomym:

Czytając “Jankeskiego fajtera” Aury Xilonen, przeglądałem jednocześnie „Ułomki filozofii” Leszka Kołakowskiego i znalazłem w tychże „Ułomkach” niesamowity fragment z Schopenhauera, który nadzwyczajnie celnie wpisuje się w to, z czym mamy do czynienia w „Fajterze”. O czym bowiem jest książka Xilonen?

- o życiu na granicy przeżycia?
- o człowieku odrzuconym
- o nielegalnej emigracji?
- o nielegalnych emigrantach?
- o życiu podłym?
- o cierpieniu, braku perspektyw i upokorzeniu?
- o spotkaniu z drugim, które zmienia sposób postrzegania świata?

Z całą pewnością „Jankeski fajter” dotyka wszystkich tych spraw w sposób niebywale poruszający. Przypomnijmy, że:

„Każdego dnia tysiące ludzi przekraczają nielegalnie granicę pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Zostawiają przeszłość, porzucają rodziny i wyruszają na północ w poszukiwaniu nowego życia, nadziei na lepsze jutro, bez względu na konsekwencje. Nie sposób ukryć, że ta nielegalna imigracja z Meksyku to jeden z najważniejszych, najdonośniejszych, najbardziej niejednoznacznych tematów politycznych we współczesnych Stanach Zjednoczonych – niektórzy mogliby powiedzieć, że decydujący w ostatnich wyborach prezydenckich.” (z recenzji wydawcy)

Książka Aury Xilonen nie jest jednakowoż jednowymiarowa i stanowi pewną ogólną metaforę bycia emigrantem w ogóle. Nie ma przecież znaczenia narodowość, gdy musimy, aby przeżyć, doświadczyć często bolesnych upokorzeń, strachu i cierpienia. Bohater powieści „Jankeski fajter” zaledwie kilkunastoletni Liborio musi przejść piekło przedzierania się przez granicę, pracy na plantacji bawełny, strachu przed urzędnikami emigracyjnymi i policją, walki z ulicznymi gangami, ciągłego głodu i braku miejsca do spania. Jego doświadczenia to poniekąd uniwersalny obraz doświadczeń każdego, kto zdecydował się na emigrację. Te doświadczenia mogą być dla jednych bardziej, a dla innych mniej drastyczne, ale zawsze są traumatyczne.

Świat emigranta można, o dziwo, doskonale zdefiniować i opisać za pomocą fragmentu z pism Schopenhauera, który to „ułomek” omawia szczegółowo profesor Kołakowski:

„Życie i jego małe, duże i ogromne przykrości, co godzina, co dzień, co rok, jego zawiedzione nadzieje i nieszczęśliwe przypadki, które przekreślają wszelkie rachuby, noszą tak wyraźne piętno czegoś, co ma nas zwieść, że trudno pojąć, jak można temu przeczyć i pozwolić sobie wmówić, że jest ono po to, byśmy z wdzięcznością go kosztowali, człowiek zaś po to, by był szczęśliwy.

Raczej przecież nieustające złudzenia i rozczarowania, a także stałe właściwości życia okazują się nastawione i obliczone na wzbudzenie przeświadczenia, że nic nie zasługuje na nasze dążenia, działania i wysiłki, że żadne dobra nie mają wartości, świat jest bankrutem od początku do końca, a życie przedsięwzięciem, które nie pokrywa kosztów - w tym celu, by wola nasza odwróciła się od niego.” (Arthur Schopenhauer)

Profesor Kołakowski tak ten fragment omawia:

„Wydaje się, że obraz świata Schopenhauera jest dokładnie przeciwny temu, co czytamy u Marka Aureliusza i stoików. Dla Marka Aureliusza zło jest w opiniach, jakie mamy o świecie; dla Schopenhauera tkwi ono w świecie samym. Życie nasze, według Schopenhauera, jest pasmem okropności i cierpień. Mamy więc dwa obrazy świata radykalnie sprzeczne; przy czym obraz Schopenhauera odwołuje się do codziennego naszego doświadczenia, podczas gdy świat, jakim widzi go Marek Aureliusz, jest filozoficzną interpretacją. U Marka Aureliusza mamy po prostu zasadniczą aprobatę życia i natury; u Schopenhauera wręcz przeciwnie. Widząc świat tak, jak go widział Marek Aureliusz, wiemy w przybliżeniu, jak żyć należy, mianowicie starając się uwolnić od namiętności i opinii co do zła i dobra. U Schopenhauera pozostaje tylko desperacja, rzadko przerywana wrażeniami estetycznymi, zwłaszcza muzyką. Nędza losu ludzkiego jest oczywiście częstym tematem literatury chrześcijańskiej, zawsze jednak w odniesieniu do wiecznego zbawienia. Ale tego odniesienia nie ma u Schoephauera, jest tylko nędza. (Ułomki filozofii, s. 94/95)

Ta fascynująca dyskusja profesora Kołakowskiego z Schopenhauerem i przywołanie stoickiego modelu postrzegania rzeczywistości jest nadzwyczaj przydatna w interpretacji książki Aury Xilonen. Mamy bowiem w „Jankeskim fajterze” dylemat swoistego rozdwojenia. Z jednej strony rzeczywistość powieści jawi nam się jako świat „nędzy” emigranckiego istnienia, z drugiej jednakowoż „nędza” tego świata zostaje „wzięta w nawias” w momencie, gdy Liborio zakochuje się w przypadkowo spotkanej dziewczynie. Owo spotkanie zmienia kompletnie, jakby powiedział profesor, zmienia radykalnie, życie Liborio. Nadaje mu znaczenie. Usensownia go.

Ta sytuacja spotkania kogoś, kto staje się dla bohatera powieści ważny, pozwala czytelnikowi wierzyć, że życie w swej istocie, mimo że może być i często po prostu jest „pasmem okropności i cierpień”, niekoniecznie musi być tylko takie. To pasmo „nędznego istnienia” można bowiem przerwać, albo przynajmniej „wziąć w nawias” dzięki spotkaniu z tym „jedynym drugim”, który nada temu bezsensownemu życiu walor sensu. W gruncie rzeczy to, czy zło tego świata leży w nim samym, czy też w sądach, jakie o nim wydajemy, jawi się jako dylemat drugorzędny dla bohatera powieści Xilonen. Lokalizacja zła (cierpienia, upokorzenia, odrzucenia, emigranckiego wyobcowania) nijak się ma bowiem do faktu, że można to zło przekroczyć (obejść, przejść ponad) poprzez spotkanie z drugim, które otwiera „jankeskiego fajtera” na nową rzeczywistość i nowe rozumienie siebie i świata. Ta, jakby powiedział profesor, radykalna zmiana perspektywy, wymuszona przez miłość, pozwala nam sądzić, że „życie marne” nie ma znamion ciągłości:

„niestabilność życia głównego bohatera, jego chaotyczność jest w powieści ważnym elementem centralnego wątku, a także alegorycznie odnosi się do życia imigrantów. Czy jest coś bowiem bardziej charakterystycznego dla imigranta, z każdej szerokości geograficznej, jak nietrwałość, którą pokonać można wyłącznie poprzez ponowne zakorzenienie, a której pokonać wielu nigdy się nie udaje? W powieści stabilność napływa do życia Liborio z czasem, a wraz z tym zmienia się sama powieść, ewoluuje jej język i ogranicza ilość przekleństw, czy brutalnych opisów, a wszystko zaczyna zmierzać ku pozornej normalizacji. Dzieje Liboria, chłopaka, który przechodzi przez piekło, by po drugiej stronie odnaleźć siebie, zainspirowana została opowieściami dziadka Aury oraz anegdotami z życia jej rodziny. To rzeczywistość i mit zmieszane ze sobą, by stworzyć realistyczną anty-odyseję, wędrówkę w nieznane, która pozwala przekraczać granice i iść za głosem serca.” (z recenzji wydawcy)

Liborio rzeczywiście doświadcza olśnienia Aireen i światło to przelewa się na wiele innych jego relacji z ludźmi. Zaczyna inne, poniekąd nowe, lepsze życie. Ciągle jednak gdzieś zza jego plecami czai się to drastyczne stwierdzenie Schopenhauera:

„Życie i jego małe, duże i ogromne przykrości, co godzina, co dzień, co rok, jego zawiedzione nadzieje i nieszczęśliwe przypadki, które przekreślają wszelkie rachuby, noszą tak wyraźne piętno czegoś, co ma nas zwieść, że trudno pojąć, jak można temu przeczyć i pozwolić sobie wmówić, że jest ono po to, byśmy z wdzięcznością go kosztowali, człowiek zaś po to, by był szczęśliwy.”

Zbyszek Kruczalak

www.domksiazki.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor