„Pytania o genezę zła i jego przyczyny stają się szczególnie doniosłe w tych systemach filozoficznych, które zakładają, że rzeczywistość pochodzi z jakiejś doskonałej zasady (np. Jedno-Dobro w systemie neoplatońskim) lub jest stworzona przez dobrego Boga. Uznanie istnienia zła, przy jednoczesnym założeniu, że przyczyna rzeczywistości jest dobra lub raczej uchodzi za samo Dobro, rodzi głębokie trudności. Wobec tego pojawiają się wątpliwości dotyczące doskonałości takiej zasady, bowiem jak może ona być Dobrem, skoro rodzi zło?” (za: A. Woszczyk, w: Zło jako brak dobra. Prywacyjna teoria zła)
Dlaczego trudno oprzeć się wrażeniu, że „Wyznaję”, Jaume’a Cabré przywołuje w wielu aspektach kultową powieść Jonathana Littella „Łaskawe”? I nie chodzi tu tylko o podobieństwo wątków czy niektórych motywów, ale o to trudne do wyjaśnienia zmaganie się z kategorią życia, która drastycznie dotyka każdego, a której istnienie jest tak nieuchwytne i niemożliwe do jednoznacznego zdefiniowania – zło – coś, co jest, a ponoć nie istnieje. Jak to możliwe?
No cóż - jeśli mamy doskonałego stwórcę, to jakim cudem mamy nagle coś w dziele jego stworzenia, co poza tę doskonałość wykracza?
„Zatem, aby uczynić problem zła bardziej zrozumiałym, pojawia się prywacyjna teoria zła, która odmawia mu charakteru czegoś rzeczywistego, uznając je za niebyt. Będzie to zatem teoria próbująca udzielić odpowiedzi na pytanie: „czym jest zło?”. Ma ona charakter ontologiczny, a nie etyczny, a więc sytuuje problem zła w kontekście rozważań o bycie i jego koniecznych właściwościach. Privatio w języku łacińskim oznacza brak, niedostatek, sama nazwa wskazuje więc, że prywacyjna teoria zła będzie głosić, że zło nie jest czymś pozytywnym, nie ma statusu bytu, ale jest jego brakiem” – co, rzecz jasna, przynajmniej w pewnym sensie, daje tym, którzy muszą uchronić Stworzyciela w jego superlativie, unik w podejrzeniach o rysach na doskonałości” (za: Agnieszka Woszczyk: Zło jako brak dobra. Prywacyjna teoria zła).
To przekonanie zresztą ma też inne realizacje, szczególnie te zanurzone w tomistycznych oparach interpretacyjnych:
„[…] istnienie zła jest konieczne, gdyby bowiem istniało w świecie tylko dobro, to nastąpiłoby ubóstwienie świata i Bóg okazałby się niepotrzebny. Istnienie zła ukazuje przygodny, niekonieczny charakter świata, a przez to konieczność istnienia Boga, natomiast zło moralne jest karykaturą Boga i całego stworzenia. Źródło zła widać w nadużyciu wolności, która jest niezaprzeczalnym atrybutem człowieka” (za: Powszechna encyklopedia filozofii, t.9, s.941).
Czy zatem Bóg stworzył (czy raczej wpisał w zamysł stworzenia) zło, żeby samemu nie pozbawić się istnienia? Tak czy owak, dociekania istoty i pochodzenia tego, co złe, a przecież cała historia zaczyna się już od aniołów upadłych, czyli jednak dobrych parę lat temu, mają swe realizacje nie tylko teologiczne czy filozoficzne, ale też literackie. Wystarczy przytoczyć Dostojewskiego, mistrza w odczytywaniu diabelskich manipulacji:
„Człowiek – jak pisze F. M. Dostojewski – jest tragiczny, gdyż znajduje się nieustannie w kręgu złych źródeł, z których jest zmuszony pić” (w: tamże), a biorąc pod uwagę szczególne osiągnięcie XX wieku w promowaniu i wcielaniu w życie nadzwyczajnego zła, nic dziwnego, że wielka i mała literatura nigdy chyba się nie odnajdzie poza dobrem i złem.
Co niezwykłe w powieści Littella, i co idealnie wpisuje się też w tekst Cabré, to swoista realizacja teorii Zygmunta Baumana, który twierdził, że potworności XX wieku, to efekt myślenia utopijnego i wcielania w życie szalonych pomysłów tych, którym się wydawało, że mają lek na całe zło. Co jeszcze ciekawsze, owe potworności nie brały się z działań umysłów zdeformowanych i chorych, ale pojawiały się w tam, gdzie filozofia, sztuka i literatura przejawiała się w swych najbardziej wyrafinowanych formach. Główna postać „Łaskawych” to Europejczyk w każdym calu, koneser tego, co w kulturze najbardziej ekskluzywne, podobnie ma się rzecz z Feliksem Ardèvolem, wyjątkowym kolekcjonerem tego, co w świecie stuki, literatury i muzyki było godne najwyższej uwagi.
W „Łaskawych” rozważania o istocie zła są głęboko zanurzone w wydarzeniach drugiej wojny światowej, stąd też interpretacyjne konsekwencje brania pod uwagę konceptu Hannah Arendt o banalności zła, czy też późniejszych, istotnych dla rozumienia powszechności zła, doświadczeń uniwersyteckich Philipa Zimbardo.
„Wyznaję” natomiast dzieje się w przenikaniu różnych czasów i odmiennych przestrzeni, co z jednej strony daje jeszcze większe pole interpretacyjne, a drugiej wyrzuca kategorię zła poza XX wiek, co rzecz jasna, naznacza ją elementem powszechności i niezmienności. Zło w „Wyznaję” trwa poprzez wieki w zaskakująco identycznych odmiennościach. Przypomnijmy:
„Wino dawało przyjemne ciepło. Obersturmbannführer Rudolf Höss. Który urodził się w Gironie podczas deszczowej jesieni 1320 roku, w owych odległych czasach, kiedy Ziemia była płaska, a zuchwali podróżnicy szeroko otwierali oczy, kiedy powodując się ciekawością i wyobraźnią, odważyli się wystawić nos za koniec świata, czuł się zaszczycony tym sam na sam z szacownym, dobrze sytuowanym doktorem Voigtem i śpieszno mu było pochwalić się tym, mimochodem, przed którymś z kolegów. Życie jest piękne. Zwłaszcza teraz, gdy Ziemia znów jest płaska, a oni, dzięki jasnemu spojrzenia Führera, pokazują ludzkości, gdzie jest siła, władza, prawda i przyszłość, a przy okazji uczą, że skuteczne osiągnięcie ideału jest nie do pogodzenia z jakakolwiek formą współczucia. Siła Reichu nie miała już granic i kazała patrzeć na czyny wszystkich Eymericów, których zna historia, jak na dziecięce zabawy. Wino zainspirowało go do wygłoszenia subtelnej sentencji:
- Dla mnie rozkazy są święte, choćby wydawały się nie wiem jak trudne, ponieważ jako oficer SS muszę być gotowy do całkowitego poświęcenia mojej osoby wypełnianiu obowiązków, które nakłada na mnie ojczyzna. Dlatego w 1334 roku, kiedy miałem czternaście lat, wstąpiłem do kaznodziejskiego zakonu dominikańskiego w moim rodzinnym mieście, w Gironie, i poświęciłem całe życie głoszeniu Prawdy. Mówią o mnie, że jestem okrutny […]. (s. 296)
Rok 1320 i 1941 – Święta Inkwizycja i Auschwitz – różne realizacje podobnych utopii, które zakładały, a raczej nakładały na ludzkie działania konieczność bezwzględnego przestrzegania nakazów i rozkazów określających czystość obowiązujących ideologii i teologii.
W jednej ze scen powieści, były ksiądz, którego dotkliwie dotknął kryzys wiary i porzucił sutannę na rzecz karabinu, zaciągając się do partyzantki, powiedział:
„Teraz już wiem, gdzie jest Zło. A nawet Zło absolutne. Nazywa się Himmler. Nazywa się Hitler. Nazywa się Pavelić. Nazywa się Luburić i Jasenovac, makabryczny wynalazek Luburića. Nazywa się Schutzstaffel i Abwehr. Wojna wyciąga na wierzch najbardziej bestialskie skłonności natury ludzkiej. Ale Zło istnieje niezależnie od wojny i nie potrzebuje żadnej entelechii – zależy od ludzi” (s. 425).
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Wyznaję, Jaume Cabré, wyd. Marginesy, 2022, s. 766
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com