Idziemy na plażę z zamiarem wykąpania się w oceanie. Jest ciemno, wietrznie, są wysokie fale, powiewa czerwona flaga, do tego przejście zagradzają trzy tabliczki mówiące o rekinach ludojadach grasujących w przybrzeżnych wodach. Zdecydowana większość z nas zawróci lub planowaną kąpiel zamieni na krótki spacer. Znajdą się jednak tacy, którzy nie bacząc na ostrzeżenia i warunki wejdą do wody. Bo świetnie pływają, bo fala wcale nie jest duża, bo wczoraj w tym samym miejscu kąpał się Heniek i nic mu się nie stało, a poza tym tabliczki postawiła władza, która przecież zawsze kłamie. Pozostaje jeszcze ewentualność, że są pijani. Może najpierw podtopi ich fala, po czym nadgryzie rekin. Może przeżyją, może nie. Jeśli nie, rodzina wystąpi o odszkodowanie. Jeśli przeżyją i trafią do szpitala, pokryjemy koszt ich rachunków medycznych i zatrudnienia na stałe ochrony kąpieliska. Jeśli następnym razem ochrona nie dopuści ich w jego pobliże, będą narzekać na łamanie ich praw i z krzykiem "moje ciało, mój wybór!" rzucą się w odmęty oceanu i paszcze rekinów. Może akurat tym razem nic się nie stanie, nie utopią się i nie zostaną zjedzeni. Wówczas zachęci to kolejnych, bo przecież "wczoraj się tu ktoś kąpał i nic się nie stało".
Trzeba być kretynem, by połykać lub wkładać do ust błystkę wędkarską, czyli kawałek tworzywa lub blachy wyposażonej w trójramienną ostrą kotwiczkę. A jednak zdarzyło się, dlatego na niektórych przynętach na ryby mamy ostrzeżenie przed śmiercią w wyniku połknięcia. Co śmieszne, głównie chodzi o śladowe ilości ołowiu w ich składzie…
Ponieważ ludzie już nie myślą, to producent tabletek na sen musi na opakowaniu umieszczać napis: Uwaga! Może wywołać senność. Ktoś kiedyś zapadł w sen używając suszarki do włosów (pewnie po tabletkach) i prawdopodobnie wywołał pożar lub spięcie, więc dziś znajdziemy na wielu produktach tego typu ostrzeżenie, by nie używać ich podczas snu. Popularne latem wielkie, srebrne osłony na przednią szybę, chroniące wnętrze przed zbyt wysoką temperaturą, też mają fajny napis: Zdjąć przed jazdą!
Nawet nietrzeźwość nie zwalnia z odpowiedzialności za własne czyny. Będąca pod mocnym wpływem alkoholu pewna para przeskoczyła ogrodzenie blokujące dostęp na teren zamkniętego parku wodnego. Postanowili zjechać wielką tubą do basenu. Wspięli się po schodkach, przyjęli pozycje siedzące i hooop… na dole zamiast w wodę, uderzyli w kratę zamykającą dostęp do tuby. Jedno kilka miesięcy spędzi na wózku inwalidzkim, drugie w tym czasie chodzić będzie w gipsie. Pozwali park rozrywki i domagają się odszkodowania za nieodpowiednie zabezpieczenie terenu. Bo na schodach nie było łańcucha mówią. Serio? A płot wokół parku nie zasugerował im, że wstęp zabroniony. Trzeba go było podpiąć do prądu?
W sklepach rozwieszone są wielkie banery reklamujące różne potrawy. W jednej sieci są to hot-dogi i cynamonowe bułeczki. Duży baner, duży napis, duże zdjęcie. Bułeczki mają wielkość ogrodowych basenów dla dzieci, a parówka jest wielkości kajaka. Więc w rogu informacja, że to nie rozmiar właściwego produktu. Bo wiecie, są pewnie tacy, którzy będą domagali się zachowania proporcji z reklamy… a jak nie, to po pomoc zgłoszą się do sądu.
Napisy tego typu mówią nam dwie rzeczy - że wielka i głodna armia prawników gotowa jest stanąć na straży głupoty i ochrony bezmyślnych, czyli pozwać wszystkich razem i każdego z osobna w razie problemów wynikłych z niewłaściwego zastosowania lub użycia jakiegoś urządzenia, przedmiotu lub potrawy; ale również to, iż żyją między nami totalnie bezmyślne, nieodpowiedzialne istoty.
Bezmyślność ta nie ma nic wspólnego z wiekiem, płcią, wykształceniem, rasą, wierzeniami i sympatiami politycznymi. Jest równiutko rozłożona w społeczeństwie. Mamy więc taką grupę nieprzystosowanych z jakiegoś powodu do życia osobników, która dzięki wspaniałościom internetu rozpowszechnia te swoje idiotyzmy po całym świecie. Mamy drugą grupę, która bezkrytycznie je czyta i traktuje na tyle poważnie, że posądzona o wadliwy produkt firma, pozwane za dostęp do rekinów miasteczko czy sklep sprzedający mniejsze bułeczki od widocznych na plakacie, muszą się długo bronić i tłumaczyć. Od kiedy zadaniem bezpodstawnie posądzonego o coś jest udowodnienie, że jest inaczej?
Moglibyśmy pociągnąć ten temat i wejść na tematy polityczno-pandemiczne, ekonomiczno-społeczne i wszędzie znaleźć podobne przykłady. Tylko po co? Jeszcze się nie zdarzyło, by dyskusja na jakikolwiek temat zakończyła się porozumieniem stron. Prowadzone publicznie - w mediach, parlamentach i na imprezach - mają głównie charakter rozrywkowy. Nikt bowiem w ich wyniku zdania swego nie zmienił. Żadne, nawet najbardziej logiczne i podparte dowodami argumenty nie padły jeszcze na podatny grunt. Chciałoby się przypomnieć, że za większą wolnością stoi większa odpowiedzialność. Zrozumie to ktoś?
Ale wróćmy do zdrowego rozsądku, a właściwie jego braku.
Sąd w Austin w Teksasie przyznał $80,000 odszkodowania kobiecie, która podczas zakupów w sklepie meblowym potknęła się o biegające po sklepie dziecko i złamała nogę w kostce. Właściciel sklepu był mocno zdziwiony tym faktem, bowiem biegającym po sklepie dzieckiem był jej własny syn. W tym przypadku zdrowy rozsądek powinien był powstrzymać ją przed złożeniem pozwu. I pewnie by to zrobiła, gdyby nie perspektywa zarobienia pieniędzy. Myślenie nie ma z nimi szans.
Usłyszałem kiedyś opinię, że zdrowy rozsądek zaczął umierać w momencie, gdy wiele lat temu sąd przyznał odszkodowanie kobiecie, która poparzyła się kawą z McDonalda. Zgadzam się i dodam, że potem każdego dnia konał powoli i znikał z naszego życia. Dziś nikt już o nim nie pamięta.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.