Żyjemy w czasach, gdy dostęp do dobrych wiadomości mamy poważnie ograniczony. Nawet jeśli takie się pojawiają, to redakcje serwisów informacyjnych czują się w obowiązku dorzucić jakieś istotne „ale”, które zepsuje nam humor.
Na przykład bezpieczeństwo kierowców i pasażerów poruszających się samochodami po amerykańskich drogach. Jak doskonale wiemy, każdy pojazd musi przejść określone testy wypadkowe. Wykorzystuje się w tym celu specjalne kukły, które naśladują człowieka. Robi się to od lat, ale niedawno ktoś zauważył, że te obecne na rynku są już nieco przestarzałe. Postanowiono zrobić lepsze, dokładniej wskazujące słabe punkty karoserii pojazdu i ewentualne zagrożenia dla ciała ludzkiego. To dobra wiadomość. Bardzo dobra nawet. Ale...
Nowe kukły w znacznie większym stopniu przypominają współczesnego mieszkańca Stanów Zjednoczonych, bo są dwa razy grubsze. Ledwo mieszczą się w fotelu małego Fordzika. Ich waga to ok. 270 funtów, czyli tyle ile przeciętnie waży obecnie mieszkaniec tego kraju zasiadający za kierownicą (szczupli jeżdżą rowerami).
Oczywiście wiadomość taka nie mogła pozostać bez echa. Kilka organizacji zajmujących się „nie wiadomo dokładnie czym” zaprotestowało w formie pisemnej. Redakcja dziennika otrzymała kilka nieprzyjemnych telefonów, zadrżał Twitter i Facebook. Jak mogli obrazić miliony mieszkańców? No jak??
Lubimy takie dodatki. Doszukiwanie się ich nawet w najlepszej informacji nie jest przypadkowe. To nieprawda, że nic pozytywnego się wokół nas nie dzieje. Problem w tym, że sami nie jesteśmy dobrymi informacjami zainteresowani. Kilka redakcji przeprowadziło eksperymenty mające tę tezę potwierdzić. Przez jeden lub kilka dni serwowano czytelnikom lub widzom wyłącznie pozytywne przekazy – o pogodzie, kotkach, kwiatkach i przyjaźni ludzkiej. W tym momencie zainteresowanie tymi mediami gwałtownie spadało. Czytelnicy powracali widząc czołgi, karabiny, zaciśnięte w złości usta, zatrucie środowiska naturalnego i przepychanki polityków.
Czasami też zła wiadomość ma zły dodatek. Sprawa Jamesa Degorskiego. W latach 90. zamordował siedem osób w jednej z rozsianych po Chicago restauracji szybkiej obsługi. Był to nieudany napad, który zakończył się krwawo. Ciała dwojga właścicieli restauracji i pięciu osób z obsługi znaleziono następnego dnia w wielkiej zamrażarce na zapleczu. Otrzymał dożywocie. Nawet fakt ujęcia mordercy nie poprawił nikomu humoru, bo dopuścił się on strasznej zbrodni. Czy może w związku z jego osobą pojawić się kolejna zła wiadomość? Może. Po kilku latach spędzonych w więzieniu Degorski wdał się w bójkę ze strażnikiem. Dostał w nos, który się złamał. Obeznany z procesami sądowymi morderca wniósł pozew. Przemoc! – krzyczał. Napadli na mnie!
Sąd ukarał strażnika i zasądził na rzecz Degorskiego odszkodowanie w wysokości pół miliona dolarów. Jeśli na tyle wyceniono złamany nos, to ile warte jest życie siedmiu osób? Pocieszające w tej sprawie jest tylko to, że Degorski prawdopodobnie nie będzie miał możliwości skorzystania z tych pieniędzy.
Gdy posługując się najnowocześniejszym sprzętem, w Kalifornii dokonano ponownej oceny ryzyka wystąpienia tam trzęsienia ziemi, wiadomości były dobre. Największe, kilkumilionowe miasto tego stanu nie było aż tak narażone, jak się wcześniej wydawało. Wiadomość ta nie została zauważona. Gdy jednak kilka dni później poinformowano, iż reszta stanu zagrożona jest bardziej, blady strach padł na mieszkańców, przede wszystkim największego, kilkumilionowego miasta, jakim jest LA.
Dobre wiadomości sprawiają nam przyjemność i poprawiają humor – portale społecznościowe wypełnione są śmiesznymi zdjęciami i filmikami. Tu piesek przegląda się w lustrze robiąc miny, tam grupa dzieciaków posadziła drzewo, jesteśmy coraz bardziej odpowiedzialni, coraz lepsi i mądrzejsi. Jednak wyłącznie w takim świecie nie da się żyć.
Bo to nieco zakłamany obraz.
Kiedy my wpatrujemy się w kwiatki, inni sięgają po kałasznikowa. Gdy my na wycieczce za miasto zajadamy kanapkę z szynką z nabożeństwem oglądając górski strumyk, gdzieś tam w rzeźni kwiczą zarzynane zwierzęta. Gdy my śpiewamy dziecku kołysankę na dobranoc, w innym domu płaczącemu maluchowi ktoś wciska w usta skarpetkę i bije go po głowie.
Wiadomości nie są pozytywne, bo są naszym odbiciem.
Nie żyjemy w utopijnym, wspaniałym świecie. Nie może on taki być, bo my w nim żyjemy. Zaklęte koło.
Zresztą literatura wielokrotnie wskazywała, że taki cukierkowy świat szybko by nam się znudził i okazał jeszcze gorszy. Bo jako ludzie potrzebujemy agresji i złości, będących podobno nieodłącznymi elementami rozwoju. Nie możemy więc być tymi, którymi jesteśmy, karmiąc się sfałszowanym obrazem rzeczywistości.
Tak powracamy do wiadomości. O morderstwach Degorskiego musimy wiedzieć, bo takich jak on jest wielu. O odszkodowaniu dla niego również, gdyż sami do takich sytuacji dopuszczamy dążąc do idealnego świata. Trzęsienia ziemi, huragany i powodzie są nieodłącznym elementem bytu dla większości mieszkańców globu. Sami jesteśmy sprawcami konfliktów, więc unikane tego tematu wydawałoby się nienaturalne. Każdy z nas powinien mieć świadomość skąd bierze się w lodówce szynka, a w atmosferze niezbędny nam do życia tlen. Nasza wiedza nie może być wybiórcza i spełniać jedynie roli rozrywkowej. Musimy się zanurzyć w to, co sami tworzymy, by mieć świadomość tego, kim jesteśmy. Ktoś powie, że jego to nie dotyczy, bo on jest inny. Dobry. Można i tak. Ale niewiedza w końcu prowadzi do strachu i nienawiści. Później pojawia się agresja, a w jej następstwie złe wiadomości będące tylko ilustracją całego procesu i mam nadzieję, wywołujące potrzebę zmian.
Miłego weekendu.