Czy się do tego przyznajemy, czy nie, każdy z nas miał lub ma jakiegoś idola. Czasami jest to jakiś pisarz, sportowiec, ojciec, matka, lub - bardzo rzadko - naukowiec. Z bliżej nieznanych powodów niektórzy za swych idoli uznają jakiegoś polityka. No cóż, jak mówi znane powiedzenie, nikt nie jest idealny. Bardzo często zdarza się, że jakąś osobę wielbimy po kryjomu. Oficjalnie jej nienawidzimy, gardzimy nią, ale skrycie chcemy być dokładnie tacy sami.
Wybrany przez nas idol musi sobą reprezentować coś dla nas ważnego, czymś się wyróżniać. Kiedyś była to wiedza, umiejętności. Dziś są to pieniądze. Jeśli spojrzymy na najbardziej uwielbianych ludzi na świecie, zdecydowaną większość stanowią najbogatsi i najlepiej rozpromowani biznesmeni. Lubimy czytać o nich, a zwłaszcza o tym, jak doszli do sławy i pieniędzy. Jacy są zdolni, jakie mają wspaniałe podejście do ludzi, wyczucie i jawne lub ukryte talenty. W rzeczywistości większość w życiu prywatnym i zawodowym okazuje się niegodna tych opisów. Ale lubimy je, bo pokazują, że każdy może w prosty sposób stać się taki sam. Czyli sławny i bogaty.
Prawda jest taka, że opisywani miliarderzy rzadko posiadają przypisywane im cechy, a do sławy i pieniędzy dochodzili zwykle inną drogą. Mówi się, by nie śmiać się z innych, bo sami możemy się tacy stać. Więc niektórzy w ramach żartu uprawiają zabawę wyśmiewania najbardziej znanych i bogatych. Elon Musk. Ha ha haaa! Jeff Bezos! Hi hi hiiii… w nadziei, że powiedzenie się zrealizuje. Ale czy chcemy tego naprawdę?
Weźmy takiego Elona Muska. Zna go każdy na planecie i chce nim być co drugi. Biznesmen obiecuje od lat niedrogi samochód elektryczny, choć takiego na horyzoncie nie widać, ale na poczet nieistniejących modeli wciąż otrzymuje miliardy w ulgach podatkowych i pomocy federalnej. Sprzedaje rocznie tyle samochodów, co Toyota w ciągu miesiąca, a sama produkcja samochodów po raz pierwszy przyniosła dochód w 2020 r. i to w dużej mierze dzięki tzw. zielonym kredytom sprzedawanym innym firmom motoryzacyjnym. Sam przeciwdziała wszelkim inicjatywom mającym pomóc środowisku, które postrzega jak zagrożenie dla swoich firm, a tym samym pieniędzy. Nawet jeśli jest wizjonerem, to nie jest lubianym szefem. Zwalnia wszystkich, którzy poproszą o podwyżkę lub lepsze warunki pracy, kłóci się ze wszystkimi na Twitterze, swojej pierwszej żonie w dniu ślubu powiedział, że to on jest Alfą w związku, a imię wybrane dla dziecka świadczy tylko o jego własnym ego. I właśnie to, a nie inteligencję i wizjonerstwo większość w nim ceni najbardziej. To, że dzięki posiadanym pieniądzom robi co chce bez żadnych konsekwencji.
A jak było ze Stevem Jobsem? Nie wynalazł komputera Apple, zrobił to Steve Wozniak. Smartfony i ekrany dotykowe istniały już wcześniej, jego firma je udoskonaliła. Według potwierdzonych informacji, Jobs prawie nie dopuścił do powstania iPhone'a. Jeden z zespołów stworzył go w tajemnicy przed nim, by uniknąć jego krytyki i sceptycyzmu. Niektórzy mówią, że telefon, który zmienił świat, powstał pomimo Jobsa, a nie dzięki niemu. Nielubiany przez pracowników, porzucił własną rodzinę i mimo testów DNA zaprzeczał, że jest ojcem swej córki, która przez ostatni rok jego życia odwiedzała go chorego na raka, próbując naprawić kiepskie kontakty rodzinne. Podczas ostatniego spotkania, tuż przed śmiercią, podobno powiedział jej, że pachnie jak toaleta.
Ten wykształcony i oświecony człowiek zmarł, choć mógł żyć znacznie dłużej. Odrzucił naukę i wybrał medycynę naturalną, konkretnie soki. Jego fani nie lubią o tym słyszeć, bo nie brzmi to najlepiej.
No i jeszcze do niedawna najbogatszy, wciąż w okolicach szczytu, Jeff Bezos. Zaczynał skromnie, od internetowej księgarni. A potem pojawiły się duże pieniądze i człowiek się zmienił. Podobnie jak wymienieni powyżej, słynie z wykorzystywania swych pracowników i tworzenia toksycznych warunków pracy. Dzięki umiejętnej akcji PR mało kto wie, w jak wielkim stopniu Amazon truje planetę. Poza tym nie płaci prawie w ogóle podatków. Zero lub prawie zero rocznie. Zależy od roku. Ogranicza ubezpieczenia zdrowotne swym pracownikom, ale jednocześnie planuje zamieszkać na Marsie lub stacji kosmicznej i publicznie zastanawia się, jak wykorzystać swe bogactwo. Ciągnie go w stronę gwiazd, co samo w sobie jest godne podziwu. Tylko jakim kosztem.
Kiedy się zastanowimy nad innymi, pojawiają się podobne wzorce i wspólne cechy. Bezwzględność wobec poddanych… przepraszam… pracowników, lekceważenie praw i zasad, oraz unikanie konsekwencji swych czynów.
Mimo swoich licznych wad wymienieni i wielu innych, podobnych im ludzi, może być wizjonerami, twórcami nowego. Są niewątpliwie inteligentni i zdolni. Na pewno nieprzyzwoicie bogaci. Zastanówmy się szczerze, po cichu, który z tych elementów najbardziej nam imponuje. No? Który?
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.