Nadszedł czas, gdy wszyscy jesteśmy uważnie obserwowani i oceniani. Oczywiście w każdym innym okresie też jesteśmy, ale w tym momencie nie mam na myśli kamerek w dzwonkach, na słupach wysokiego napięcia, w urzędach, stacjach kolejki, skwerach i placach, oraz na autostradach i niemal każdym skrzyżowaniu. Chodzi raczej o wszystkowiedzące istoty i postacie, które też chcą w trudnych czasach zaoszczędzić i nie zostawiać prezentu tam, gdzie się on nie należy.
Mikołaj już odwiedził grzeczne dzieci na początku grudnia. Ponieważ w Wigilię i Boże Narodzenie odpoczywa, kolej teraz na Gwiazdkę, Gwiazdora, Aniołka, Dzieciątko lub Krasnoludki. Zależnie od regionu Polski. Jeśli ktoś urodził się i wychował tutaj, to Mikołaj jeszcze nie przyszedł, bo USA odwiedza 25 grudnia przed wschodem słońca. Przed, bo rano prezenty są już pod choinką albo w wielkich wiszących skarpetach. Czeskie i austriackie dzieci dostają 6 grudnia upominki do butów. Polskie pod poduszkę, chyba że to coś większego. Hiszpańskie też 6-go, ale stycznia. Również 6 stycznia prezenty przynosi Dziadek Mróz, ale w rejonach zamieszkałych przez wyznawców prawosławia. Strasznie to wszystko pogmatwane, ale co kraj to obyczaj przecież i każdy na swój sposób jest ciekawy.
W kilku europejskich krajach dzieci i dorośli, którzy z zachowaniem mieli nieco na bakier, dostają w prezencie kawałek węgla do butów (niechby mi ktoś włożył węgiel do buta!), w innych są to z jakiegoś powodu warzywa typu cebula, kapusta, czy czosnek (chyba warzywo), a u nas rózgi. Zdarzyło mi się w przeszłości dostać je kilkukrotnie, zwykle muśnięte srebrną farbką dla lepszego efektu. Ale zawsze jako dodatek do jakiegoś prezentu, tak na wszelki wypadek, bym o ich istnieniu i przesłaniu nie zapominał. W Stanach Zjednoczonych też kiedyś dawano rózgi niegrzecznym dzieciom zamiast prezentów, ale zwyczaj ten, podobnie jak u nas, już prawie zaginął. Nie dlatego, że wszystkie dzieci nagle stały się grzeczne, ale dlatego, że rodzice nie potrafią już chyba krytycznie spojrzeć na własne pociechy. Wszystkie są idealne, dobrze wychowane, nie kopią kolegów w szkołach, nie krzyczą bez powodu w domach czy restauracjach i nie zwalają z półek towarów w sklepach. To tylko obserwacje z jednego tygodnia.
Oczywiście trudno jest ocenić, czy ktoś jest dobrze wychowany nie obserwując go przez dłuższy czas. Wiem, że pierwsze wrażenie może mylić, w błąd mogą też wprowadzić emocjonalne słowa i czyny. Więc jak? Internet sugeruje, że dokonać można tego poprzez ocenę jego zachowania przez pryzmat pozornie mało ważnego działania. A działaniem takim może być odstawienie wózka sklepowego na miejsce, czyli do wyznaczonego miejsca na każdym przysklepowym parkingu. Nazywa się to „teorią wózka sklepowego”, autor nieznany, i podobno jest to dla każdego sprawdzian samokontroli, uczynności i dobrego wychowania.
Wiadomo, że po wytoczeniu ze sklepu wózka wyładowanego zakupami, odstawienie go na miejsce jest prostą, słuszną, właściwą i mało kłopotliwą czynnością. Prawie zawsze jesteśmy w stanie to zrobić, a wyjątek mogą stanowić osoby z bardzo małymi dziećmi lub niepełnosprawne, choć nawet w tej grupie każdy stara się wózek odstawić. Z drugiej strony porzucenie go byle gdzie nie jest zakazane.
Jest to więc swojego rodzaju test, czy potrafimy postąpić słusznie bez przymusu, nie będąc pod obserwacją kogoś sobie znajomego i nie odczuwając żadnej presji. W końcu nikt nas nie ukarze jak tego nie zrobimy, a odprowadzając go na wyznaczone miejsce nie odnosimy żadnej korzyści. Robimy to, bo uważamy to za właściwe, słuszne, bo zostaliśmy dobrze wychowani, bo mamy dobre serducho, itd. Z drugiej strony porzucanie go na środku parkingu, obok samochodu, często nawet popychając na inny, świadczy o tym, że nie wszystko funkcjonuje jak powinno, że idealnym członkiem społeczeństwa nie jesteśmy, a właściwe postępowanie jest wynikiem tylko nacisku, groźby lub poczucia wstydu.
Czy to miarodajny test? Trudno powiedzieć, ale chyba zawiera w sobie element jakiegoś trafnego spostrzeżenia. Zdarzyło się to komuś? Widzieliście innych w podobnej sytuacji? Czy nasza pociecha by to zrobiła? Nie wszyscy zdają ten test. A z testami jest tak, że jak się jakiś obleje, to trzeba potem jeszcze troszkę się poduczyć. Albo przygotować na rózgi zamiast prezentów. Mikołaj patrzy. Na parkingu przed sklepem też.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.