***
Sekrety przodków, czyli jakie znaczenie ma to, że twoja prababka zwiała przez okno z kochankiem?
***
Nie zaczęło się od ciebie – jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces?
***
Dwa różne tytuły, dwoje różnych autorów, dwa różne ujęcia – ten sam temat, czyli TRAUMA, z którą musimy wszyscy w jakiś sposób się zmagać, czy tego chcemy czy nie. Traumatyczne doświadczenia są bowiem wpisane jako konieczne, i niemożliwe do ominięcia, w życiu każdego z nas. Mogą rzecz jasna przybierać różne postaci, ale bez względu na ich rodzaj i pochodzenie, musimy nauczyć się jak je rozpoznać, zanalizować i przepracować – jednym słowem jak traumę oswoić. Nie da się jej bowiem zupełnie wyrzucić poza nawias naszego życia. Jak ze wszystkimi doświadczeniami o skrajnej intensywności, pozostawia trauma niemożliwe do usunięcia blizny. Można jednakowoż te ślady pozostawiane w naszej psychice zminimalizować, jakoś je wygładzić. W jaki sposób?
„Norman Doidge twierdzi, że możemy zmienić nasze mózgi wyłącznie dzięki pracy wyobraźni. Kiedy zamykamy oczy i wyobrażamy sobie jakąś aktywność, kora wzrokowa reaguje tak samo, jak gdybyśmy rzeczywiście ją wykonywali. Badania mózgu pokazują, że wiele regionów mózgu i neuronów aktywuje się zarówno kiedy wyobrażamy sobie jakieś wydarzenie, jak i wówczas, kiedy rzeczywiście ma ono miejsce. Doidge opisuje wizualizację jako proces, który angażuje wyobraźnię i pamięć. Pisze, że /wizualizowanie, wspominanie lub wyobrażanie sobie przyjemnych doświadczeń aktywuje wiele tych samych sensorycznych, motorycznych, emocjonalnych i poznawczych ośrodków, które aktywują się podczas rzeczywistego przyjemnego doświadczenia/.” (Nie zaczęło, s.74)
Co fascynujące w tym całym układzie, to fakt, że przeżycia negatywne, przesłaniają doświadczenia pozytywne. W dziedziczeniu międzypokoleniowym ciemność obezwładnia światło, a obezwładniona jasność daje pole do popisu mrokom, które przekazali nam nasi poprzednicy. Wyciągając to, co ciemne na światło dzienne, stajemy na początku drogi ku byciu bardziej sobą.
Trzeba jednak przyznać, że nawet usilne wizualizacje czy intensywne sesje terapeutyczne mogą prowadzić donikąd, jeśli nie uświadomimy sobie pochodzenia owych sytuacji pełnych leku, bólów i fobii, a nie możemy ich często zlokalizować, ponieważ nie są nasze, dziedziczymy je po prostu po naszych przodkach. Co zatem robić? Przeglądać pamiątki rodzinne, albumy, pamiętniki, wspomnienia, listy i przeróżne rodzinne szpargały? Oczywiście, że tak! Tam możemy znaleźć odpowiedź dlaczego dopada nas depresja, dlaczego nie robimy postępów w nauce czy nie osiągamy sukcesów w pracy, dlaczego paranoicznie robimy to, czy tamto.
Obydwie książki koncentrują się szczególnie na dwu aspektach życia straumatyzowanego:
- międzypokoleniowym dziedziczeniu traumy
- terapeutycznych metodach jej leczenia (oswajania)
Można by powiedzieć, że cokolwiek zrobimy, obojętnie czy ma to wymiar plusowy czy minusowy, będzie to coś podróżowało dalej w czasie, w kolejnych naszych pokoleniach (wcieleniach). W książce Mark Wolynn koncentruje się głównie na naukowym, czyli potwierdzonym badaniem, wpływie traumatycznych doświadczeń na modyfikacje w niekodującym DNA i ich dziedziczeniu, poprzez co najmniej trzy, a czasem nawet cztery, pokolenia.
„Depresja, zaburzenia lękowe, chroniczny ból, obsesje mogą mieć zupełnie inne podłoże niż sądziliśmy do tej pory. Ich korzenie mogą sięgać do czasów naszych rodziców, dziadków, a nawet pradziadków. Najnowsze badania dowodzą tego, co wielu badaczy wcześniej przeczuwało – traumatyczne doświadczenia mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Książka czerpie z badań czołowych ekspertów zajmujących się zagadnieniem zespołu stresu pourazowego, m.in. Rachel Yehudy i Bessera van der Kolka. Nawet jeśli osoba, która doświadczyła traumy od dawna nie żyje albo historia tego doświadczenia została zapomniana lub przemilczana, ślady emocjonalne tego zdarzenia mogą wciąż być żywe. Często są głęboko ukryte, zakodowane w genach i języku i mogą odgrywać dużo większą rolę, niż do tej pory przypuszczano”. (recenzja wydawcy)
Książka Katarzyny Drogi, już przez sam tytuł: Sekrety przodków, czyli jakie znaczenie ma to, że twoja prababka zwiała przez okno z kochankiem? - wrzuca nas w rodzinne skotłowanie. Tylko bowiem nam się wydaje, i dziwnym zrządzeniem losu dajemy się uwieść temu paranoidalnemu stwierdzeniu, że jesteśmy sobą i o sobie stanowimy. Cóż to za próżne przekonanie oparte na skrajnej niekompetencji i bezpodstawnemu zadufaniu w siebie. W istocie jesteśmy przecież skomplikowanym i wieloukładowym konglomeratem, żeby nie powiedzieć zlepkiem tego, co przekazali nam w genach nasi bezpośredni przodkowie, oraz ci, którzy wprawdzie nie stanowią naszej rodziny, ale naszej rodzinie dali popalić – i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bo przecież katastrofy czy tragedie, które na nas przerzucono w genach, były często efektem działań czysto przypadkowych ludzi.
„Wiedząc, że emocje mogą być komunikowane biologicznie i że w macicy aż trzy pokolenia dzielą to samo środowisko biologiczne, spróbuj wyobrazić sobie taką sytuację: miesiąc przed narodzinami twojej matki, twoja babcia dowiaduje się, że je mąż zginął w wypadku. Ponieważ oczekiwanie na dziecko daje mało miejsca na żałobę, babcia prawdopodobnie wycofałaby swoje emocje do ciała, które dzieli teraz z córką i wnuczką. Ty i twoja matka, gdzieś głęboko w środku, z miejsca, które łączy was wszystkie, będziecie coś wiedziały o tym bólu.” (s.43)
„Najczęstszym mechanizmem epigenetycznym jest proces metylacji DNA polegający na blokowaniu przyłączenia protein do DNA i hamujący jego ekspresję. Metylacja może mieć pozytywny lub negatywny wpływ na zdrowie w zależności od tego, czy wyłączy pomocne czy niepomocne geny. Badacze zaobserwowali, że trauma może wywoływać nieregularności w metylacji DNA, które mogą zostać przekazane kolejnym pokoleniom wraz ze skłonnością do kłopotów ze zdrowiem fizycznym i emocjonalnym. (s.56)
Można to ująć w jednym zdaniu:
„Wszyscy rodzice zadają swoim dzieciom ból. Nie da się tego uniknąć. Problemem nie jest to, co zrobili nam rodzice, problemem jest to, że nie potrafimy się od tego odkleić.”
Zbyszek Kruczalak