W 2015 r. służby ochrony lotnisk zarekwirowały u pasażerów podróżujących po USA 22 tysiące sztuk broni. Nie wiemy, czy były to pistolety, karabiny, czy noże. A jeśli noże, to myśliwskie, kuchenne czy wojskowe?
W 2008 roku aż 57,612 mieszkańców USA odniosło obrażenia w starciu z telewizorem. Nie wiemy, czy telewizor spadł na kogoś, ktoś nim rzucił, doszło do wybuchu, czy może tak nas zdenerwował nadawany program (noc wyborcza), że sami rzuciliśmy się z okna.
Z roku na rok zwiększa się liczba sklepów z alkoholem, spada liczba bibliotek. Dziś tych pierwszych jest już 3 razy więcej niż tych drugich
Przeciętna rodzina wydaje rocznie około 100 dolarów na książki i gazety, natomiast prawie 3 tysiące na inne formy rozrywki.
Od 1982 r. liczba cywilnych pracowników rządu federalnego wzrosła o kilkaset tysięcy, podczas gdy w tym samym czasie stanowe i lokalne rządy zwiększyły zatrudnienie o ponad 7 milionów.
To tylko kilka przykładów danych, dostarczanych przez Statistical Abstract of the United States, urząd powołany w XIX wieku i do niedawna zajmujący się najdziwniejszymi wyliczeniami dotyczącymi kraju i społeczeństwa. Jest tam ponad półtora tysiąca tabel dotyczących różnych aspektów życia, od niechcianych ciąż, poprzez spożycie piwa, kończąc na śmiertelnych dla ludzi ukąszeniach mrówek.
Stawiamy pytanie, nawet najgłupsze, po czym żmudnie przeglądamy tabele w poszukiwaniu informacji. Oczywiście, nie na wszystkie głupie pytania znajdziemy odpowiedzi. Ale na większość, tak.
Na przykład: Własny dom to przyjaciel czy wróg?
Pytanie tylko z pozoru wydaje się durne. Okazuje się, że poza 57 tysiącami uszkodzeń w wyniku kontaktu z telewizorem, mamy jeszcze 415 tysięcy uszkodzeń ciała będących rezultatem niewłaściwego posługiwania się nożem w kuchni, 570 tysięcy złamań w wyniku upadku z łóżka lub obicia się o jego ramę, milion dwieście tysięcy przypadków upadku na schodach i ponad milion trzysta tysięcy poślizgnięć na podłodze. We własnym domu. Są jeszcze spadające donice z kwiatami, porażenia prądem, skaleczenia rozbitymi naczyniami szklanymi, palce przycięte drzwiami, pożary choinek, garnków, itd.
Jak to wszystko dodamy to wyjdzie nam, iż każdego roku kilkanaście milionów ludzi odnosi mniejsze lub poważniejsze obrażenia przebywając we własnych czterech kątach. Oczywiście nie wszystkiemu winien jest dom, często, nawet bardzo często, jego użytkownicy. Ale liczby mówią same za siebie.
Lektura jest pasjonująca i daje nam podgląd w życie innych bez konieczności zaglądania przez okno. Można się na przykład zastanawiać, jakim cudem niemal 3 razy więcej ludzi trafia do szpitali z obrażeniami związanymi z używaniem łóżka niż noża. Co oni w tych łóżkach wyprawiają? A może chodzi o madejowe łoże?
Lektura dziwnych danych statystycznych pozwala nam też oceniać społeczeństw jako całość. Na przykład w okresie 10 lat liczba urodzeń wśród niezamężnych kobiet wzrosła o ponad 10 proc. Czy to oznacza odejście od wartości rodzinnych, a może kościoła? Sięgamy więc po odpowiednie dane i sprawdzamy religijność mieszkańców USA.
Ostatnio dużo mówi się o pożyczkach studenckich, a przede wszystkim problemach z ich spłacaniem. Z odpowiedniej tabeli dowiadujemy się, że problem wcale nie jest wymyślony, bo 30 lat temu średnie zadłużenie z tego tytułu w przeciętnej rodzinie wynosiło ok. 12 tysięcy dolarów, a dziś to ponad 40 tysięcy. Oczywiście jedni spłacają studia medyczne, inni historię sztuki, więc te sumy będą różne, ale liczy się średnia.
Wiele osób uważa, że dane takie tylko wprowadzają w błąd, że uśrednianie przynosi więcej szkód niż pożytku. XIX-wieczny premier Zjednoczonego Królestwa, Benjamin Disraeli, wsławił się mówiąc: Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki.
Miał rację? W pewnym sensie, tak.
Osobiście uważam jednak, że to kwestia odpowiedniego wykorzystania tych danych, bardziej do wyrobienia sobie na jakąś sprawę poglądu, niż decydowania o ważnych sprawach życiowych. Przecież fakt, że ileś tam osób rocznie topi się w rzekach, jeziorach, morzach, oceanach, wannach i basenach nie sprawi, że do wody nie wejdę. Ale sprawi, że będę uważny, ostrożny i potraktuję wodny żywioł z szacunkiem.
Statystyki powiedzą mi również, że tyle samo osób umiera w odmętach wód, co w wyniku poślizgnięcia pod prysznicem.
Trochę szkoda więc, że niedawno podjęto decyzję o likwidacji wspomnianego urzędu. Ktoś doszedł do wniosku, że nie warto wydawać pieniędzy na takie wyliczenia, choć wielu przekonywało, iż są to wartościowe narzędzia pozwalające oceniać, wyciągać wnioski i działać, gdy zachodzi taka potrzeba. Nawet najwięksi przeciwnicy statystyk chwytają się ich, gdy okazują się im przyjazne. Najlepszym przykładem niech będą politycy.
Szkoda tylko, że likwidując jedno, nielubiane przez nich narzędzie, ograniczają innym odstęp do pasjonującej lektury.
No bo jak tu żyć, nie wiedząc, iż ponad 19 milionów Amerykanów przynajmniej raz w miesiącu przyjmuje w domu gości. Albo że papugi są popularniejsze w domach od psów. Czy też, że liczba członków tzw. klubów książki jest niższa niż ornitologów amatorów. No jak?
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.