Nadejście tej pory roku dla każdego oznacza co innego i w inny sposób jest zauważane. Dla mnie to podwyższone prawdopodobieństwo powstawania jeziorek na trawniku po ulewnych deszczach, dla jednego z sąsiadów to otwieranie drzwi od garażu podczas porannego joggingu na ustawionej wewnątrz stacjonarnej bieżni.
Tak swoją drogą to przez chwilę – ponad rok - męczyło mnie pytanie „dlaczego?”. Dlaczego biega na bieżni w garażu, a nie po pięknych, zadrzewionych uliczkach osiedla? Dlaczego męczy się w jakimś garażu, zamiast wyjść na zewnątrz? W końcu nie wytrzymałem i zapytałem. Okazało się, że na bieżni jest miękko dla stóp, można oglądać telewizję, ale najważniejsza jest możliwość przerwania ćwiczeń w każdej chwili bez konieczności wracania do domu. Przekonał mnie.
Są uniwersalne znaki nadejścia wiosny. Rozpoznajemy ją na przykład po długich kolejkach do myjni samochodowych. Pierwszy słoneczny i ciepły, do tego wolny dzień roku, prawie wszyscy spędzamy podobnie. Rozbierając się do podkoszulków i robiąc porządki wszelkiego rodzaju.
Oczywiście zmycie soli z karoserii i podwozia naszego wymęczonego zimą pojazdu, a także złapanie kataru, ewentualnie przeziębienia w związku z nieodpowiednim okryciem, gwarantem zmiany pory roku jeszcze nie jest. Nie należy jednak uświadamiać nas na siłę, bo robimy to wszystko z przyjemnością.
Innym znakiem nadchodzącej wiosny są pojawiający się niespodziewanie motocykliści-amatorzy. Od zawodowców różnią się wyglądem, okryciem znaczy. Tam, gdzie powinna być gruba i ciepła, pojawia się jaskrawa i modna kurtka. Za nakrycie głowy służy im designerska gumka od przeciwsłonecznych okularów. Buty natomiast mają zwykle jakiś symbol sportowy. Startują w południe, gdy słonko przygrzewa wysoko i wydaje się, jakby nastał maj. Bruum, wruum… ach, jak fajnie ostro ruszyć ze skrzyżowania... Ci sami miłośnicy jednośladów wracają z przejażdżki późnym popołudniem lub wieczorem i chwytają aspirynę oraz grube skarpetki przed snem. Krótki rzut oka w kalendarz uświadamia im, że to dopiero przełom marca i kwietnia.
Oczywiście bywa czasem, że o tej porze roku mamy już pełny wybuch zieleni. Tak było w Europie w kwietniu 1986 r. Pamiętam, jak z zaskoczeniem obserwowałem wtedy wzrost trzciny, tataraku i grążeli w niewielkim jeziorze na pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Zwykle podobne obserwacje czyniłem dopiero pod koniec maja, w czerwcu nawet. No, ale wtedy powód wcześniejszego rozbudzenia przyrody był inny. Tym razem, bez żadnych stymulantów i dopalaczy wiosna nieco się spóźnia.
Dwa tygodnie temu mieliśmy piękny, jak na ten rok dzień, bo nie padało i nie było mrozu. Znajomy wyciągnął z garażu stare, ukochane, pieszczotliwie nazywane „synkiem” czerwone cabrio i zaczął szykować się do przejażdżki.
- Zachorujesz – mówiła mu żona.
- No co Ty – odpowiadał jej lekceważąco.
Zachorował.
Złapał coś prawym uchem, gdy się w lewo na sąsiedni pas oglądał.
Nawet jeśli pogoda nie sprzyja, to wiosnę już mamy, jeśli młodzież przestaje chodzić do szkoły. W tym roku przerwa wiosenna w szkołach przypadła na dość ponurą pogodę. Było szaro i deszczowo. Do tego stopnia, że nastolatkom gasły papierosy palone po kryjomu za barem, w którym nie powinno ich być. Nawet odwiedzający Chicago w marcu turyści z Alaski i Północnej Kanady narzekali na kiepską, lokalną aurę. Ich też nie powinno tu być. Zwłaszcza wiosną.
Ale na pewno nadejście wiosny potwierdzić możemy obserwując wielkie romanse w budzącej się do życia przyrodzie. Wygląda to tak, jakby ktoś w powietrzu rozpylił uniwersalne dla flory i fauny feromony. Któregoś dnia obserwowałem goniące się wokół pnia starego drzewa wiewiórki. Wyglądało to jak pogoń na śmierć i życie. W końcu wiewiórka numer dwa dorwała wiewiórkę numer jeden i zaczęła się brutalna zabawa. Do tego stopnia brutalna, że drzewo zaczęło gubić korę. Odwróciłem wzrok, nieco speszony. Nie peszy mnie natomiast obserwacja kwiatów i podsłuchiwanie ptaków, czemu oddałem się chwilę później. Kilka skrzydlatych stworzeń w okolicy zaczęło jakiś czas temu trenować płuca od samego rana. Niezależnie od gatunku krzyczą mniej więcej to samo. Samce zaczęły sprawdzać miejsca lęgowe, między innymi karmniki strategicznie porozwieszane w okolicy. Strategicznie, bo mają zapewnić ptakom ochronę, a jednocześnie pozwalać ludziom na ich podglądanie.
Wydawać by się mogło, że z oglądania budzących się do życia roślin przyjemności wielkiej nie ma. Okazuje się jednak, że jak ktoś uważał na lekcjach botaniki, to i rośliny dostarczyć potrafią wielkich emocji. Dla zachęty fragment lekcji o okrytozalążkowych, które stanowią większość roślin świata: Kwiaty kwitną, aby wytworzyć owoce i nasiona, czyli są odpowiedzialne za rozmnażanie płciowe. Jeśli zrzucimy ubrania kwiatów, czyli płatki korony, zobaczymy jego męskie i żeńskie części. Męską częścią kwiatu jest pręcik, zbudowany z wąskiej nitki, na której szczycie osadzona jest główka. Fascynujące, nieprawdaż? Posiadając takie wiadomości jakże inaczej się przyrodę wiosną podgląda. Ogląda znaczy...
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.