Jedno z chińskich przekleństw brzmi: “Obyś żył w ciekawych czasach!”. Rzeczywiście, czasy mamy ciekawe, aż do bólu głowy. Gdzie nie spojrzeć, aż roi się od absurdów, skandali, masowych przekrętów, kłamstw i oszustw. W USA lewacka, post-modernistyczna ekipa neo-komunistów podnosi swój czerwony łeb, i węsząc łatwy łup w postaci naiwnego zasadniczo społeczeństwa amerykańskiego – propaguje swoją wizję świata. Nie jest to bardziej oczywiste niż w temacie posiadania broni…
Ja wiem, że ten temat już poruszałem parokrotnie, ale tu nie tylko chodzi o repetycję, ale raczej o to, że co rusz są jakieś nowe aspekty tego zagadnienia, które wymagają wyjaśnienia. Lewica jest bardzo zdolna, jeżeli chodzi o kierowanie dyskusji (z zasady na błędne tory), narzucanie stylu i tematu rozmów publicznych.
I tak w kwestii broni, tematem głównym stał się dostęp do broni tak zwanej szturmowej, czyli militarnej. Oczywiście lewica nie chce od razu zdradzić swoich ostatecznych intencji, jakimi jest całkowita konfiskata broni. Więc zaczynają małymi kroczkami. Problem jest tylko taki, że są to kroczki w zupełnie niewłaściwym kierunku…
W lewicowych środkach masowego przekazu cały czas słyszymy, że nikt przecież nie jest za całkowitym zakazem posiadania broni, no ale po co komuś karabin szturmowy? Pomijam tu fakt, że definicja karabinu szturmowego używana przez te właśnie media jest, delikatnie mówiąc, kretyńska. (Karabin szturmowy to broń w pełni automatyczna – jedno pociągnięcie za spust = cała seria strzałów. Taka broń jest praktycznie od dawna niedostępna dla osób cywilnych). Jak go zwał, tak go zwał, powiada lewicowy dyskutant – po co ci ta broń? Przecież skoro jak twoi koledzy ciągle mówią, jesteś jedynie zamiłowanym sportowcem, który lubi strzelać do papierowej tarczy, to wystarczy ci wiatrówka. A jeżeli już jesteś tym obrzydliwym myśliwym, co morduje sarenki (powiada lewacki dyskutant, obżerając się hamburgerem), to wystarczy ci dubeltówka i 10 naboi na rok! Te wszystkie genialne wręcz argumenty mijają się całkowicie z sednem zagadnienia.
Kwestia posiadania broni w USA nie ma nic wspólnego ze sportem czy polowaniem na zwierzęta. To są właśnie te bzdury, które próbuje wmówić państwu lewica i jej agenci. Gdyby chodziło tylko o tego typu narzędzia pracy czy rozrywki, to zapewniam państwa, że żaden mąż stanu nie marnowałby miejsca w Konstytucji na takie trywialne sprawy. Odpowiedź na pytanie, o co chodziło twórcom Konstytucji w sprawie broni, można z łatwością znaleźć w Deklaracji Niepodległości z czwartego lipca, 1776 roku.
Najczęściej cytowane jest pierwsze zdanie drugiego paragrafu – We hold these truths to be self-evident, that all men are created equal, that they are endowed by their Creator with certain unalienable Rights, that among these are Life, Liberty and the pursuit of Happiness. (Uważamy te prawa za same przez się oczywiste, że wszyscy ludzie są stworzeni sobie równi, że są oni obdarzeni przez ich Twórcę pewnymi nieodstępnymi prawami, wśród których są Życie, Wolność and podążanie za Szczęściem.) Oczywiście to zdanie jest pełne głębi i nie bez kozery było i jest rozpatrywane na wszelkie sposoby. Ale jeżeli chodzi o posiadanie broni, to jeszcze nie tutaj powinniśmy się zatrzymać. Dopiero w czwartym zdaniu dochodzimy do sedna sprawy: But when a long train of abuses and usurpations, pursuing invariably the same Object evinces a design to reduce them under absolute Despotism, it is their right, it is their duty, to throw off such Government, and to provide new Guards for their future security. (Ale kiedy długa lista nadużyć i uzurpacji, prowadzących do tego samego celu, ujawnia schemat działania prowadzący do absolutnego despotyzmu, jest ich prawem, jest ich obowiązkiem, aby obalić taki rząd, i zapewnić nowe zabezpieczenie dla jego przyszłego bezpieczeństwa.) Trzeba przyznać, że nie ma chyba bardziej jednoznacznego nakazu obalenia opresyjnego rządu niż ten.
Kiedy nasi (ok, trochę się zagalopowałem), to znaczy – jankescy - przodkowie pisali Konstytucję Stanów Zjednoczonych, nie udało im się napisać wszystkiego tak jak powinni za pierwszym podejściem. W efekcie istnieje sporo poprawek do tejże Konstytucji, czyli po angielsku – amendements. Jednym z problemów, był brak konkretów w odniesieniu do bujnych idei. Na przykład – jak ma społeczeństwo dokonać technicznie tego obalenia despotycznego rządu? I tak powstała Druga Poprawka do Konstytucji USA. A well regulated Militia, being necessary to the security of a free State, the right of the people to keep and bear Arms, shall not be infringed. W języku polskim brzmi ona następująco: “Dobrze zarządzana milicja, będąca niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo społeczeństwa do posiadania i noszenia broni, nie powinno być ograniczane.”
I tu właśnie trafiamy w sedno sprawy. Twórcy Konstytucji USA nie napisali Drugiej Poprawki, żeby zagwarantować farmerom prawo strzelania do królików. Ta Poprawka miała być gwarancją, że w razie sytuacji, kiedy rząd federalny czy lokalny stanie się rządem despotycznym, zwykli ludzie będą mieli adekwatne środki i narzędzia aby ten rząd obalić. A do tego nie wystarczy wiatrówka…
Oczywiście, lewicujące odłamy rządu amerykańskiego w 1948, wykorzystując anty-komunistyczną histerię, umieściły w Federalnym Kodeksie Karnym paragraf 2385, który przewiduje karę więzienia do dwudziestu lat za namawianie do obalenia rządu. Mam wrażenie, że autorzy i sygnatariusze amerykańskiej Konstytucji wiercą się nieco w grobowcach…
Marcin Vogel
Marcin Vogel jest chicagowskim policjantem, wykładowcą na Akademii Policyjnej. Ma tytuł Master of Art z psychologii. Występuje w audycji "Kwadrans Policyjny" w środy o 16:45 na Polskim FM, prowadzi audycję radiową "Sprawa dla policjanta" w czwartki o 17:25 na 1080 AM oraz podcasty "Marcin Vogel prezentuje" na YouTube.