Trudno uwierzyć, że to już grudzień. 11 miesięcy zleciało szybko, być może dlatego, że poza ciągnącą się pandemią i niekończącymi się wyborami nie mieliśmy innych punktów odniesienia. Znam takich, którym z kolei rok dłuży się jak, jak… jakby luty miał 29 dni. Bo nie mogą doczekać się przyszłego, który przecież, jak zawsze, ma być lepszy. Tak w ogóle, to musimy chyba lekko zmodyfikować niektóre powiedzenia i życzenia noworoczne. Gwarancji, iż będzie lepiej, coraz mniej…
Na wielu domach płoną już wieczorami kolorowe światełka, a wewnątrz stoją przybrane choinki. Bo jakoś raźniej z nimi i w ich towarzystwie. Nie wszystkim się to podoba. Bo jak to tak? Wskakiwać w Boże Narodzenie bez adwentu, okresu wyciszenia i refleksji? Od razu ze świąteczną muzyką, choinkami, ozdobami?
Cóż, może w innych latach przyznałbym im rację, ale nie tym razem. Wydaje mi się, że wystarczająco dużo w tym roku mieliśmy wyrzeczeń i problemów. Należy nam się nieco wcześniej odrobina radości i relaksu, świątecznej muzyki i choinkowych światełek. Nie żałujmy ich sobie.
Ostatni miesiąc roku sprzyja przemyśleniom. Choćby zastanowieniu się, czy gdyby dana nam była możliwość przeżycia 2020 raz jeszcze, to co zrobilibyśmy inaczej. Jedną z naszych wspólnych cech - ludzi, by nie było nieporozumień - jest odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Gdy zaczyna brakować pieniędzy, myślimy, jak zarobić ich więcej. Kiedy choroba zagląda nam w oczy, żałujemy zdrowych i niewykorzystanych chwil. A o ćwiczeniach myślimy dopiero, gdy zaczynamy mieć zadyszkę podczas wchodzenia po schodach.
Jest takie powiedzenie, że studnię należy wykopać zanim zaczniemy odczuwać pragnienie. Bo prędzej lub później, na pewno się ono pojawi. To jest pewne. W tym roku dla milionów ludzi stało się jasne, jak bardzo są nieprzygotowani na mogące się pojawić problemy, przeciwności i złośliwości losu, etc.
Oczywiście w takich sytuacjach pozostaje nam poczucie humoru. Kilka dni temu znalazłem w sklepie internetowym koszulkę z napisem 2020 i jedną gwiazdką na pięć możliwych. Kupiłem sobie jedną. Potem wymieniłem na inny rozmiar. No cóż… Następnie dokupiłem kilka w różnych kolorach dla bliskich znajomych, którym też odrobina uśmiechu się przyda.
Wszyscy potrzebują lżejszych tematów. Firma produkująca witaminy dla dzieci jakiś czas temu zrobiła sondaż wśród rodziców, jakie supermoce chcieliby posiadać. Na pytanie odpowiedziało 90 procent zapytanych, co oznacza, że 10 procent nie miało takich potrzeb, nie posiadało poczucia humoru lub czasu na zabawę.
Pierwsze trzy miejsca zajęły: umiejętność latania, podróżowania w czasie i nieodczuwanie zmęczenia. Niewidzialność znalazła się poza podium, ale blisko. Wśród cenionych supermocy wskazano jeszcze na umiejętność widzenia przez ściany. Chodziło oczywiście o wyeliminowanie konieczności zaglądania do pokoju pociech lub krzyku "CO ROBISZ???!!!", gdy nagle nastała w nim podejrzana cisza.
Co trzeci rodzic uznał teleportację za konieczną umiejętność we współczesnym, zabieganym świecie. Ponad połowa dodała jeszcze, że superbohaterowie to dziś pozytywne wzory do naśladowania dla dzieciaków. Aha, sponsorem zabawy była oczywiście firma Marvel…
Taki sam sondaż przeprowadzony niedawno dał kompletnie inne wyniki. Większość chciała tylko cofnąć czas. O rok chociaż. Latanie, niewidzialność, laser w oczach? Komu to potrzebne…
Każdego roku urzędnicy i osoby na stanowiskach publicznych udowadniają, że z myśleniem im nie po drodze. W tym roku mamy prawdziwy wysyp takich przypadków, często związany z panującą pandemią. Ohio na przykład kilka dni temu ogłosiło, iż mieszkańcy tego stanu dla bezpieczeństwa nie powinni podróżować do…Ohio. To w związku z rosnącą liczbą zachorowań i niebezpiecznymi wskaźnikami. Zabrakło komuś odwagi, by z komputerowo generowanej listy usunąć własny stan, do którego nie podróżować dla mieszkańców się nie da. No bo jak.. wyjście z psem to automatycznie kwarantanna?
Nie popisał się też burmistrz Austin w Teksasie, który niedawno zaapelował do mieszkańców swego miasta o pozostanie w domach. Zrobił to podczas wakacji w Meksyku, gdzie poleciał prywatnym odrzutowcem.
Podobnie gubernator Kalifornii, który namawiał do pozostania w domach, a sam brał udział w imprezie w popularnej restauracji w okolicach San Francisco. Był wcześniej covidiota, teraz mamy covikrytę. Od hipokryty.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.