Choć kalendarzowo jeszcze wiosna, wszyscy odczuwamy już letnią aurę. Wraz z nią przychodzi lekkie rozleniwienie i potrzeba odpoczynku. Od wszystkiego, także poważnych, powtarzających się i bardzo nudnych wiadomości z pola wszelkich starć: politycznych, kulturowych, gospodarczych. Omijając te tematy szerokim łukiem zacząłem zagłębiać się w ciekawostki z różnych stron świata. Chyba zmieniła się definicja, ale kiedyś ciekawostką była informacja z ilu bloków kamiennych zbudowane są piramidy, albo ile nóg ma stonoga. Wczoraj po wpisaniu tego hasła wyświetliło się na ekranie komputera nagranie z Egiptu, na którym rekin atakował kąpiącego się w Morzy Czerwonym mężczyznę. Owszem, była podana przy okazji ciekawostka dotycząca prawdopodobieństwa takiego ataku w różnych częściach świata. Poszedłem więc tym tropem i trafiłem na fascynujący kanał na YouTube o nazwie Reigarw Comparisons, której autor dokonuje porównań wszystkiego pod kątem, wagi, rozmiaru, ceny, a także wylicza prawdopodobieństwo wystąpienia różnych, wszystkich niemal, zdarzeń.
I tak: prawdopodobieństwo, że zaatakuje mnie rekin wynosi 1 na 8 milionów. Oczywiście wzrasta ono, i to baaardzo, gdy korzystam z kąpieliska na Florydzie (lub Egipcie), znacząco maleje, jeśli nie opuszczam na przykład... Sandomierza. W moim przypadku jest niskie nawet podczas pobytu na Florydzie, bo po obejrzeniu Szczęk Spielberga na wszelki wypadek moczę nogi najwyżej do kolan, a kąpieli zażywam w basenach. Prawdopodobieństwo tragicznego w skutkach spotkania z aligatorem jest wyższe – 1 na 3 miliony, znacznie groźniejsze jest ukąszenie jadowitego węża, prawdopodobieństwo, że skończy się ono dla mnie niepomyślnie wynosi 1 na 500 tysięcy. Ponieważ kilka dni temu na północnych przedmieściach Chicago zaobserwowano czarnego niedźwiedzia, więc dorzucę jeszcze to zwierzę – 1 na 2 miliony, że nas załatwi podczas spotkania.
Ponieważ strona, z której czerpię te dane, zajmuje się nie tylko śmiertelnymi spotkaniami ze zwierzętami, ale wszelkimi innymi groźnymi porównaniami i prawdopodobieństwami, pozostańmy przy temacie, bo naprawdę jest on ciekawszy niż stan rywalizacji w prawyborach, notowania kandydatów, dyskusje polityków na Capitolu, czy cokolwiek innego, pochodzącego z serwisów informacyjnych.
Szansa poślizgnięcia się na skórce banana, którą straszą przysłowia i kreskówki sprzed lat, okazała się wbrew moim oczekiwaniom dość wysoka, przy czym prawdopodobieństwo, że takie zdarzenie zakończy się tragicznie wynosi zaledwie 1 na 3.5 miliarda. Wiemy o dwóch takich przypadkach, w 1917 i 1927 roku. Na skórce od pomarańczy też można. Zakończyło się to w historii tragicznie raz, gdy w 1926 roku dotknęło Bobby Leacha, który był drugim w historii człowiekiem, jaki pokonał wodospad Niagara w beczce. Poślizgnięcie na skórce pomarańczy spowodowało złamanie, to z kolei zakażenie i gangrenę, amputację nogi i jego śmierć dwa miesiące później. Niagarę pokonał, skórki pomarańczy nie.
Bardzo niebezpieczne są krowy. Spotkanie z nimi kończy się bardzo źle dla około 20 osób rocznie. To 5 razy więcej niż w przypadku rekinów. Nie liczymy oczywiście liczby śmiertelnych ataków serca wynikających ze spożywania hamburgerów.
Skoro nawiązaliśmy do żywności, to jednym z bardziej niebezpiecznych produktów jest pieczywo. Oczywiście sprzedaż już pokrojonego obniżyła statystyki, ale każdego roku na pogotowie zgłaszają się dziesiątki tysięcy osób, które próbowały przekroić bułkę trzymając ją w ręce jednej, a nóż w drugiej. Na szczęście nie są to przypadki śmiertelne, choć niektóre kończą się trwałymi uszkodzeniami ciała. Powinniśmy natomiast naprawdę, ale to naprawdę uważać, kiedy już zaczynamy coś jeść. Bardzo wysokie jest prawdopodobieństwo zadławienia – aż 1 na 3 140.
Jednym z najmniej prawdopodobnych zdarzeń jest wygrana w lotto i inne odmiany podobnych gier losowych. W przypadku Powerball to 1 na 292 milionów, a Mega Millions aż 1 na 302,000,000. Mniej więcej.
Więc dlaczego wydaje nam się, że prędzej wygramy w jakieś lotto, niż źle skończymy podczas kąpieli na wakacjach lub wędrówki po lesie? Wygląda na to, że prędzej podczas spaceru z psem po lesie w okolicach Chicago ukąsi nas jadowity wąż, następnie dołoży nam niedźwiedź albo zbiegła krowa, niż że kiedykolwiek strzelimy szóstkę w jakiejś grze losowej. Bardziej wierzymy swemu szczęściu, a nie doceniamy przebiegłości pecha. Tak jesteśmy skonstruowani i dobrze.
Ale jeśli już kupujemy ten los, to proszę, by robić to w okienku ze sprzedawcą, a nie z automatu. Bo przygniecenie przez taką przewracającą się maszynę też jest możliwe. 1 na 125 milionów, ale jest. I żeby automat nie stał pod drzewem. 1 na 400 tysięcy, że walnie w nas gałąź. I nie kupujcie losu podczas huraganu, bo wtedy wszystko się przewraca, spada i gryzie.
Powodzenia!
i... miłego weekendu!
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.