----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

13 kwietnia 2023

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Oburzenie można wyrażać na wiele sposobów. Jednym z najpopularniejszych w ostatnich latach jest bojkotowanie produktów, które same w sobie, lub których producenci, nie spełniają naszych norm, oczekiwań lub poglądów. W ostatnich latach mieliśmy na świecie wiele bojkotów, niektóre dotyczyły spraw poważnych, inne nie miały większego sensu. Łączyło je jedno: nie zaszkodziły bojkotowanym firmom i produktom. W wielu przypadkach rozgłos wręcz pomógł w promocji.

Amerykanie, podzieleni jak nigdy dotąd, w coraz większym stopniu angażują się w polityczne potyczki. W tym samym czasie duże korporacje coraz częściej stają się świadome zmian zachodzących w społeczeństwie, wśród swoich klientów i pracowników. Okazuje się, że te dwa trendy w którymś momencie zaczynają się przecinać i tworzą nową kategorię zachowań: publiczne wyrzekanie się produktów niekompatybilnych ideologicznie.

Można powiedzieć, że to domena konserwatywnej strony społeczeństwa, choć zdarza się przecież, że robią to grupy znajdujące się na drugim biegunie, bo na przykład w 2014 roku grupy LGBT bojkotowały wódkę Stolichnaya w odpowiedzi na przyjęte w Rosji prawa w nich wymierzone. Głupio wyszło, bo słynna na całym świecie Stolichnaya owszem, powstała w sowieckiej Rosji, ale ta sprzedawana poza nią produkowana jest od lat na Łotwie przez firmę z Luksemburga należącą do biznesmena, który uciekł z firmą z Rosji po dojściu Putina do władzy. Przykładów z tej strony jest więcej – bojkot Home Depot, Armii Zbawienia i Chick-fil-A za komentarze nieprzychylne małżeństwom tej samej płci, czy liberalny bojkot firm przekazujących na kampanię Trumpa. Ale nawet wyliczenie wszystkich będzie krótką czytanką w porównaniu do listy towarów i firm nielubianych przez wpływowych konserwatystów. W ostatnich latach prawicowe osobowości medialno-internetowe wezwały do bojkotu między innymi firm Amazon, Google, Facebook, Instagram, WhatsApp, Apple, Microsoft, Twitter (kiedyś), Hotmail, Etsy, Sony, Disney, IBM, Dell, Ebay, Realtor.com, Pinterest, Spotify, Adobe, Jeep, GoodYear, Volvo, Audi, BMW, Mazda, Mercedes, Expedia, Hyatt, Budweiser, Gillette, Keurig, Macy, Netflix, Nike, Nordstrom, Starbucks, Target, ligi NFL i prawie wszystkich linii lotniczych. W drugą stronę też nawoływali, na przykład aby kupować więcej produktów Goya, ponieważ jej dyrektor generalny popierał Donalda Trumpa. Żadna z tych interwencji rynkowych nie okazała się skuteczna. Każdy w miarę zorientowany w sytuacji człowiek wie, że bardziej chodzi o narobienie zamieszania, niż faktyczne nakłonienie dużych firm do zmiany ich polityki.

Ostatni bojkot dotyczy Bud Light, którego producentem jest Anheuser-Busch. Strzelają do puszek, wylewają do toalet, rozjeżdżają kołami wielkich pick-upów. Powodem jest wykorzystanie do promocji osoby transseksualnej. Dla wielu to przejaw ideologii „woke”, a tym samym powód, by piwo to bojkotować. Nawet Joe Rogan, konserwatywny gospodarz jednego z najpopularniejszych w kraju podcastów, uznał to za śmieszne. Mówiąc „kogo to obchodzi” otworzył w czasie emisji programu puszkę Bud Light i kontynuował rozmowę ze swoim gościem.

Bojkotujący zaczęli więc dla odmiany promować Coors. Ale po dwóch dniach okazało się, że ta marka sponsoruje festiwale mniejszości jeszcze dłużej niż Bud Light. Autorka pewnego bloga zasugerowała, by uważać z tymi bojkotami, bo bojkotujący niedługo nie będą mieli co jeść, pić i w co się ubrać. Okazało się, że poza Bud Light do firmy Anheuser-Busch należy ponad 500 marek, wśród nich: Budweiser, Corona, Stella Artois, LandShark, Goose Island, Busch, Rolling Rock, Beck, Leffe, Hoegaarden, Skol, Brahma, Antarctica, Quilmes, Victoria, Modelo, Michelob, Harbin i wiele, wiele innych. Dzięki umowie z PepsiCo firma ta zajmuje się butelkowaniem i dystrybucją między innymi Pepsi, 7UP oraz Gatorade. A to dopiero nieco ponad dwadzieścia nazw.

Najpopularniejszym samochodem wśród bojkotujących jest Ford. Głupia sprawa, ale na oficjalnej stronie Forda znajduje się zdjęcie wielokolorowego trucka w wersji „VGR”, co jest skrótem od VERY GAY RAPTOR, przygotowanego specjalnie na Goodwood Festival of Speed, z podpisem, że pojawi się on tam „potwierdzając długoterminowe zaangażowanie Forda w sojusz z LGBTQ+”. Bojkot Forda!

Praktycznie każda sieć oferująca kawę jest zła, a Starbucks to już całkiem, bo popiera prawa uchodźców, więc można parzyć w domu, byle nie ekspresie Keurig, bo przecież firma ta ma w Indeksie Równości 100 punktów, co oznacza, że przyjmuje wszystkich do pracy i pokrywa wydatki medyczne związane z terapią hormonalną. Zresztą wszyscy producenci kawy ostatnio na wyścigi przekonują nas o konieczności walki o równouprawnienie. Cholera, kawa odpada. Może napój jakiś? Byle nie ze wspomnianego Pepsi. Ma też 100 punktów w Indeksie Równości. To jakieś 60 rodzajów napojów. Sok pomarańczowy? Uwaga, Tropicana jest własnością Pepsi. Coca-Cola nie jest alternatywą, bo miała słynną reklamę z „nimi” w czasie Super Bowl. Red Bull postawi na nogi. Nie postawi. Sponsorują imprezy Pride. Chipsy Frito? Własność Pepsi. Ciasteczka Oreo chociaż? Nie, właściciel to korporacja Mondelez. 100 punktów w Indeksie Równości. Uber lub Lyft? Bez żartów, korporacje znane z przyjaźni z mniejszościami.

Bojkoty są formą zastraszania. Próbą właściwie, bo to nie działa. Coraz częściej śmieszną, wystarczy przypomnieć sobie nawoływanie lewej strony do bojkotu telewizji Fox. Pewnie jej szefowie drżeli ze strachu przed utratą tej publiczności.

Rozumiem cele bojkotów. Nie rozumiem ich nadużywania ani powodów, jakie za większością z nich stoją. Od dziś bojkotuję wszelkie bojkoty i bojkotujących. Jak długo? Aż mi się znudzi...

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor