Pandemia z pewnością nie pomaga osobom o najniższych dochodach, ludziom, którzy mają problemy z podstawowymi potrzebami - ze zdobyciem pożywienia. Coraz częściej można spotkać w mediach określenie, że Stany Zjednoczone to najbogatszy kraj... trzeciego świata. Jedni będą przytakiwać, inni będą się oburzać.
Głodnych od tego, że mamy różne poglądy, nie ubędzie.
Głodują ludzie nie tylko w USA, czy w Afryce. Głodni są też w Polsce!
Kilka tygodni temu media donosiły o otwarciu w Katowicach pierwszego w kraju sklepu społecznego. Prowadzi go Fundacja Wolne Miejsce, a pomysł założyciele importowali z Wiednia. Najprościej mówiąc - kupuje się tam żywność po bardzo niskich cenach. Bochenek chleba za 50 groszy. Worek, woreczek ziemniaków za złotówkę. Mogą w tym sklepie kupować osoby, które korzystają z pomocy społecznej, na podstawie zaświadczeń wydawanych przez odpowiednie służby miejskie. Są to ludzie, których dochód nie przekracza 1400 złotych na miesiąc. Taka osoba może w tym sklepie dziennie zrobić zakupy za najwyżej 100 złotych, a jeśli jest seniorem w wieku powyżej 75 lat, nawet nie musi przychodzić. Wystarczy, że zadzwoni i zakupy będą dowiezione do domu.
Media podają, że już od kilku lat w Gdyni działa sklep społeczny "Za Stołem", który w pierwszym roku działalności, 2017, wydał ponad 12 ton żywności. Różnica polega właśnie na tym słowie "wydał", tu się nie płaci. Teraz jest już tych sklepów kilka, także w Gdańsku. Spełniają one podwójną rolę - pomagają wyżywić się ubogim, ale także ratują artykuły spożywcze, które sklepy prawdopodobnie by wyrzuciły. Są tam więc owoce i warzywa, ryby i mięso, co tylko handlowcy chcą oddać na przykład ze względu na datę ważności. Na Wybrzeżu w działalność tych sklepów zaangażowane są władze miast. Na stronie internetowej trójmiejskiego banku żywności można dowiedzieć się, jak z pomocy skorzystać - udać się do Ośrodka Pomocy Społecznej, wziąć skierowanie do konkretnej organizacji, która przydziela potrzebującym paczki z banku żywności. Na tej samej stronie internetowej są też informacje o tym, jak racjonalnie zarządzać swoimi finansami, jak się zdrowo i niedrogo odżywiać, jest "Poradnik o niemarnowaniu, oszczędzaniu i zdrowym odżywianiu".
Sklepy te korzystają z tego, co banki żywności zgromadzą w swoich magazynach. Istnieją już w wielu polskich miastach. A pierwszy polski bank żywności powstał w 1994 roku w Warszawie i inicjatywy Jacka Kuronia. Kolejne były zakładane w Pile, w Lodzi, Jaworze, Krakowie. Do dziś powstały 32 banki, zrzeszone w Polskich Bankach Żywnościowych.
Dla nas interesująca może być wiadomość, że pierwszy bank żywności powstał w USA w Phoenix, w Arizonie, w 1967 roku. Przyczynił się do tego pochodzący z Wisconsin John van Hengel, który chciał usprawnić rozwożenie jedzenia do placówek opiekujących się biednymi i bezdomnymi. Już wtedy żywność pochodziła z hurtowni i sklepów, które pozbywały się jej z różnych powodów. Idea banków rozpowszechniła się po całym świecie. W samej Europie jest ich prawie 250! A van Hengel założył kilka lat później Feeding America, organizację, która aktywnie i dość agresywnie teraz, w czasie zarazy, zbiera pieniądze na dożywianie najuboższych.
Na wzór amerykański, brytyjski czy austriacki działają też w Polsce sklepy sprzedające różne artykuły po niskich cenach. Mogą to być rzeczy używane, mogą być nowe. Prowadzą te sklepy organizacje niedochodowe, które głownie korzystają z darów ludzi pozbywających się nagromadzonych rzeczy. Tu znamy działalność Goodwill czy Salvation Army. W Polsce tak prowadzone sklepy mogą raczej przypominać eleganckie butiki, a nie magazyny starzyzny, ale zasada jest podobna. Jeszcze nie tak dawno jedni z nas chwalili się nabytkami z dżonkarni czyli "peweksu", inni omijali te miejsca z daleka. Teraz w Polsce kupowanie z drugiej ręki też jest już normalne, jak i oddawanie do tych sklepów rzeczy, których nie potrzebujemy.
Niestety, podobnie jak tu, w Polsce też mamy problem niedożywionych dzieci. Przychodzą do szkoły bez śniadania, jeśli jedzą w szkole obiad - często jest to ich jedyny posiłek w ciągu dnia. Program 500+ przynosi lekką poprawę w tej dziedzinie, ale ciągle około 6 procent dzieci żyje w gospodarstwach domowych o dochodach poniżej skrajnego ubóstwa.
Fundacje, organizacje charytatywne, całe zastępy woluntariuszy, odpisy podatkowe... "zawsze będziecie mieć biednych i chorych pośród siebie". To nie znaczy, że skoro zawsze, to mamy zobojętnieć. Ale jeśli głodnych będzie przybywać, to szczodrych może zacząć ubywać.
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.