15 lipca 2022

Udostępnij znajomym:

Pewnie większość z nas przykłada wagę do tego, skąd pochodzi spożywane przez nas jedzenie, w jakich warunkach powstało, czy jest w miarę zdrowe, itd. Dla jednych ważne jest, by jego produkcja była przyjazna środowisku, dla innych, by sama żywność nie szkodziła. Rośnie popyt nie tylko na zdrową, ale również lokalną żywność, bo dla wielu osób określenia te łączą się.

Trend ten jest zrozumiały, bo rolnictwo ma ogromny wpływ na środowisko i nasze zdrowie. Ponad 30 procent światowej emisji gazów cieplarnianych pochodzi z upraw i hodowli, nawozy zabijają życie w rzekach i jeziorach – przykładem może być choćby dolny bieg Mississippi – a pestycydy i inne środki zabójcze dla różnych organizmów powodują już problemy zdrowotne u pracowników rolnych i, jak się okazuje, mogą również wywoływać problemy u ludzi, którzy nie mają z nimi bezpośredniego kontaktu, o czym, wśród wielu innych tematów, piszemy w tym tygodniu w Monitorze. Tak więc wzrost zainteresowania sposobami produkcji żywności powinien wszystkich cieszyć.

W wielkim sklepie spożywczym trudno nam jest dokonać wyboru. Stoimy przed półkami z warzywami i owocami i musimy wierzyć, że zostały one w określony sposób wyhodowane, przy użyciu zatwierdzonych, organicznych nawozów, środków owadobójczych, itd. Jedni wierzą, inni chcą wierzyć, kolejni odrzucają te zapewnienia. Dlatego coraz popularniejsze są lokalne stragany i sklepiki, bo można zapytać, porozmawiać no i... jakoś łatwiej sobie wyobrazić, że jest to dla nas lepsze.

Też tak do niedawna myślałem – że lokalne uprawy są bardziej przyjazne środowisku. Przekonano mnie, że jednak duże uprawy przemysłowe są zazwyczaj bardziej wydajne i wykorzystują zaawansowane technologie, a transport dużej ilości towaru, nawet na sporą odległość, może wiązać się z mniejszą emisją gazów cieplarnianych w przeliczeniu na jedną marchewkę lub jabłko. Tak więc z ekologicznego punktu widzenia czasami lepiej kupować towar pochodzący z dużej produkcji, która ma odpowiednie warunki – ziemię i klimat – do uprawy. Spróbuję w skrócie to jakoś przedstawić z góry zakładając, że nie każdy się z tym zgodzi.

Z lokalnymi uprawami różnie bywa. Może to być ogródek przy domu, niewielkie gospodarstwo, lub – co ma miejsce najczęściej – dobrze zorganizowana produkcja zarobkowa w mieście lub jego pobliżu. Kilka lat temu kolega z dużego miasta w Polsce rozpoczął uprawy ekologiczne. W dużym magazynie na starym mieście. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem o uprawach pionowych, czy też wertykalnych, podobno niesamowicie popularnych ostatnio w zurbanizowanych terenach każdego kraju. Po dachem stoją wielkie półki, a na nich warstwowo donice z sałatą, jarmużem, koperkiem, pomidorami i wszystkim co się da sprzedać. Wody zużywa się mniej, ale brakuje słoneczka. Więc potrzeba dużo światła, a więc energii pochodzącej zazwyczaj ze spalania węgla lub gazu. Okazuje się, że w porównaniu z tradycyjną farmą w słonecznym miejscu pochodzące stamtąd warzywa wcale już takie ekologiczne nie są. Czy są zdrowsze? To zależy od hodowcy. Nawet w uprawach wertykalnych czymś trzeba choroby roślin kontrolować.

Przechodzimy do mięsa. Oczywiście, gdyby ograniczyć jego spożycie, Ziemi byłoby lepiej i my bylibyśmy zdrowsi. Ale ludzie chcą mięsa i nie można im tego zabraniać. Ktoś powiedział kiedyś, że „gdyby bekon rósł na drzewach, byłby wegetarianinem” i słowa te dość dobrze oddają podejście większości ludzi do tematu. Ludzkość robi więc co może, by pewne procesy zmienić. Choćby mięso pochodzące z wypasanych na łąkach zwierząt. Podobno to lepsze dla nas i planety. Ale gdyby wszystkie krowy jadły w ten sposób, musielibyśmy na pastwiska poświęcić większość dostępnych nam terenów. Odpada.

Sięgamy więc po technologie. Udało nam się w ostatnich kilkudziesięciu latach dokonać wielkich postępów w wielu dziedzinach. W produkcji żywności też. Od kilku lat oferuje nam się zrobione z roślin produkty mające zastąpić mięso. Niektóre nawet da się zjeść, a podejrzewam, że w miarę upływu czasu będzie pod tym względem coraz lepiej. Naukowcy posunęli się jeszcze dalej i są już w stanie – choć na razie na mniejszą skalę – wyprodukować mięso w laboratorium. Jest to na pewno lepsze dla środowiska. Dla zwierząt też. A dla nas? Hmmm... W pewien sposób zatoczyliśmy koło. Odeszliśmy najpierw od masowej produkcji niezdrowych posiłków, mocno przetwarzanej żywności i trudnych do skontrolowania dodatków w stronę mniejszych upraw i hodowli oraz organicznej i ekologicznej produkcji. A teraz zaczynamy tworzyć nasze posiłki w oparciu o laboratoryjne hodowle, manipulacje genetyczne. Czyż to nie bardzo, ale to bardzo przetworzona żywność? I tu właśnie pojawia się ta ironia.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor