----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

23 sierpnia 2023

Udostępnij znajomym:

Pierwszy dzień nauki za nami. Chyba dla większości szkół, bo dokładnego grafiku każdej z nich nie znam. Odbierając syna po zajęciach w ten dzień zamyśliłem się przez chwilę. Pojawiły się własne wspomnienia z lat szczenięcych. Bardziej i mniej radosne. Potem kilka zasłyszanych opowieści. Następnie parę wyczytanych informacji. I nagle radość i dumę z faktu wysłania pociechy do szkoły zastąpił niepokój, bo uświadomiłem sobie, że szkoły, a właściwie zarządzający nimi ludzie, nie zawsze stają na wysokości zadania. Niezależnie od kraju, roku i panującego ustroju.

Byłem chyba w 3 klasie podstawówki, gdy jeden z kolegów przyniósł do szkoły papierosy. Całą paczkę. Pewnie ojcu podwędził. Ukryliśmy się w krzakach za budynkiem, gdzie postanowiliśmy „popalić sobie”. Palił wtedy każdy – rodzice, nauczyciele, a nawet lekarze w gabinetach – więc wzorców do naśladowania mieliśmy wiele. Każdy wziął po jednym, zaczęło się przypalanie, nieudolne, bo nie bardzo wiedzieliśmy, co robić. Trochę jak na pierwszej randce. Tak naprawdę nikt jeszcze nawet nie kaszlnął, gdy zostaliśmy przyłapani. 10 minut później w gabinecie dyrektora zostaliśmy ukarani. Każdy miał palić i zaciągać się, aż nam się „odechce tego nałogu”. Jeden chłopak zemdlał wymiotując, drugi dostał ataku paniki, reszta poczuła mdłości i strach. Wstrząs był tak wielki, że każdy szczegół pamiętam do dziś. Nie zlikwidowało to dziecięcego „nałogu”, ani nawet ciekawości, choć większość wróciła do niego dopiero po latach. To i tak drobne przeżycie w porównaniu do wielu innych. Do dziś obok rzeszy wspaniałych pedagogów znajdziemy nieodpowiedzialnych, wręcz głupich dorosłych, którym powierzamy nasze dzieci. Kilka przykładów:

12-letni chłopiec chory na astmę zmarł na terenie szkoły w Straffordville, gdyż jej statut zakazywał uczniom noszenia przy sobie lekarstw i innych „niebezpiecznych” przedmiotów. Inhalator był mu systematycznie zabierany i chowany w szafce zamykanej na klucz, do której dostęp miała tylko jedna nauczycielka. Aż kiedyś dostał ataku, nauczycielki nie było pod ręka i zmarł.

Inna szkoła, ze stanu Maryland, też nie pozwalała na niebezpieczne przedmioty. Zero tolerancji – napisano w statucie. Jak zero to zero. 6-latek w szkolnej stołówce poobgryzał jedzoną przez siebie nadziewaną grzankę na kształt zbliżony do pistoletu, po czym udawał, że z niej strzela do kolegów przy stoliku. W papierach na całe życie został mu wpis, że groził innym uczniom utratą życia.

Skoro o pistoletach mowa, to chłopiec o imieniu Hunter – jest ono ważne – nie mówi i nie słyszy od urodzenia. Hunter to myśliwy i w języku migowym to dwa wyciągnięte palce i odstający kciuk. Kiedy się przedstawia, wygląda jakby w kogoś celował. Zażądano, nie poproszono, zażądano, by rodzice zmienili mu imię, gdyż mówiąc językiem migowym łamie on obowiązujące przepisy dotyczące broni palnej. Warto dodać, że akcja miała miejsce w przedszkolu, a Hunter miał 3 i pół roku.

Pewne liceum z Pensylwanii podarowało wszystkim uczniom MacBooki za pieniądze podarowane przez rząd federalny realizujący jeden ze swoich programów edukacyjnych. Nie powiedziano jednak, że w każdym szkoła zamontowała możliwość zdalnego uruchamiania kamery. Pewnie dla bezpieczeństwa uczniów, bo wszystkie głupie pomysły się pod to ostatnio podciąga. Zrobiła się afera, gdy jeden z chłopaków, Blake Robbins, został niespodziewanie ukarany za „niewłaściwe zachowanie”. Problem polegał na tym, że zilustrowano to zdjęciem, które zrobione było w zaciszu jego domowego pokoju i bez wątpliwości pochodziło z laptopowej kamerki. Nastolatek siedzący przed komputerem „niewłaściwie” zachowujący się? Wszystko jasne. Skończyło się zbiorowym pozwem podpisanym przez wszystkich rodziców.

Inna szkoła zabroniła uczniom czytania Harry Pottera, bo książka podobno promowała magię i okultyzm. Ale jednocześnie pozwolono czytać Opowieści z Narnii. Tłumaczono to później tym, że w Narnii zła wiedźma została pokonana przez dobre moce. Trochę się pogubiłem... o czym jest Harry Potter?

To zaledwie kilka drobnych przykładów świadczących o coraz częściej zdarzających się przypadkach nadgorliwości szkół. Oczywiście nadgorliwość może być wynikiem poczucia misji, przeświadczeniem o własnej nieomylności, ale też wynikiem strachu. Gdy szkoły atakowane są ze wszystkich stron, co od jakiegoś czasu ma miejsce, nauczyciele i dyrekcja zaczynają się zabezpieczać na wszelkie sposoby. W wielu placówkach najlepiej opłacanym pracownikiem po dyrektorze jest prawnik, a obowiązujące przepisy mają chronić przed każdą ewentualnością. Rodzice to klienci, a edukacja dziecka to produkt. W takich miejscach obgryziona na kształt pistoletu grzanka jest potencjalnym narzędziem zbrodni, a inhalator zagrożeniem dla innych. A zdrowy rozsądek? Niestety, nie służy już nikomu.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor