24 grudnia 2017

Udostępnij znajomym:

Jak zwykle niezauważona, zawitała do nas w czwartek przed południem. Gdyby towarzyszyły jej siarczyste mrozy i zamiecie śnieżne, łatwiej byłoby ten fakt zaakceptować. A tak musimy polegać na słowach naukowców mówiących coś o kątach padania promieni słonecznych, osiach, przechyłach, obrotach ciał niebieskich... Lokalny meteorolog potwierdza wprawdzie jej nadejście wskazując na wielkie, szare chmury zapowiadające jakieś opady. Tak przy okazji, w przyszłym roku w ramach prostowania zawiłości naszej codzienności i powrotu do normalności językowej określenie meteorolog będzie dotyczyło ludzi badających meteory, natomiast ci od pogody otrzymają w zamian coś innego. Konsultacje i narady specjalistów od tematu trwają...

Mamy więc zimę, mimo braku zaproszenia pojawiła się punktualnie i tradycyjnie przyniosła dary. Oczywiście na razie nie wiemy jeszcze jakie, może będzie to wielka kupa śniegu blokująca nam drzwi wejściowe do domu. Może kilkumetrowe, ważące dwie tony sople lodu wiszące z wygiętych i cierpiących w milczeniu rynien deszczowych. Jeśli ktoś nie zdążył ich jesienią wyczyścić, niech już tego nie robi, bo spadając z oblodzonego dachu otrzyma w prezencie od zimy złamaną nogę lub pęknięty kręgosłup.

Może być i tak, że zima przyniesie nam wiosną w nadmiarze komarów, much i innych kochanych, latająco-gryzących plag. Bo przecież El Nino lub La Nina, zależnie od obszaru występowania, może przywołać piękną, słoneczną pogodę i wysokie temperatury. Wtedy naturalny środek owadobójczy, Pan Mróz, nie zadziała tak skutecznie jak powinien.

Na jej nadejście przygotowuje się cały kraj. Zwłaszcza osoby zapowiadające pogodę w telewizji. Gotowe są już wystrzałowe kurtki z wielkimi logo i futrzane kapturki na mikrofon. To niezbędne elementy dobrego reportażu grozy, opisującego atak zimy w mieście. Będą później stali na środku ulicy, przekrzykiwali niewielki wietrzyk, pokazywali spadające płatki śniegu i wróżyli koniec świata. Ktoś kiedyś zauważył, że to oni właśnie odpowiedzialni są za dziurę ozonową. Reporterzy telewizyjni. Chodzi o te hektolitry spray`u do włosów używane podczas realizacji programu.

My, zwykli ludzie niedalekiej północy, sprawdzamy opony i hamulce w samochodach, układamy w szafie ubrania pod kątem właściwości termicznych, uszczelniamy okna i drzwi, zbieramy opał i kupujemy kremy natłuszczające. W Kalifornii też trwają przygotowania i również dotyczą ubrań. Przeglądałem niedawno blog mieszkańca tego stanu i trochę z zazdrością, trochę z ironicznym uśmiechem na ustach, zapoznawałem się z obowiązującą w tym sezonie modą.

Otóż tej zimy na południowo-zachodnim wybrzeżu dominować będą kolory pastelowe, zwłaszcza gdy chodzi o podkoszulki i krótkie spodenki. Nawet zestawy kąpielowe mają zimowe wzorki, na przykład płatki śniegu umieszczone w strategicznych miejscach. Jeśli naprawdę zrobi się zimno, specjaliści od mody polecają lekkie bluzy sportowe lub cienkie bezrękawniki. Zaznaczają jednak, by nie przesadzać, gdyż większość materiałów używanych na północy nie sprawdza się w Kalifornii. Zwykła, cienka bawełna z dodatkiem spandexu wystarczy.

W ramach celebrowania najchłodniejszej pory roku, jakaś lokalna firma z San Diego wypuściła na rynek plastikowe butelki na wodę w kształcie termosu. Bywalcy siłowni mogą więc pokazać innym bywalcom tej samej siłowni, że są bardzo trendy i zauważają spadek temperatury oraz nadchodzący styczeń. W sklepach sportowych pojawił się hit sezonu, czyli rękawiczki dla rowerzystów. Wyglądają podobnie, tzn. są bez palców z niewielkim rzepem na przegubie, ale na zewnątrz przyszyte mają kępki sztucznego futerka. Tak specjalnie, w ramach grudniowej promocji.

Popularny w pewnych kręgach butik z Los Angeles w reklamach przekonuje, że nawet zimą można wyglądać sexi. Wystarczy troszkę krótsza spódniczka, buciki na nieco wyższym obcasie i odpowiednie okulary przeciwsłoneczne. Serio. Widziałem zdjęcie. Patrząc na nie zastanawiałem się, czy ubrana tak panna doczekałaby żywa momentu nagrzania się samochodu w naszej strefie klimatycznej.

Oczywiście nie zabrakło ukłucia zazdrości. Na przykład podczas oglądania filmiku z dekorowania świątecznej palmy na Florydzie. Kilka roześmianych osób skakało wokół drzewka, trzymając w jednej dłoni butelkę z piwem, drugą podając sobie sznur światełek opowiadało o południowych zwyczajach bożonarodzeniowych. U nas wyglądało to inaczej, bardziej tradycyjnie: czapka, szalik, grube buty, rękawiczki i zimna, metalowa drabina. Po godzinie pracy okazało się, że połowa sznura nie świeci, zgubiły się gdzieś klipsy mocujące do rynien, do tego przedłużacz przegryzły przecież minionej zimy wiewiórki. Dwie przerwy na gorącą herbatę i cztery wycieczki do Home Depot później wszystko działało, ale filmu z tego bym raczej nie nakręcił.

Zima potrafi być piękna, zwłaszcza na zdjęciach oglądanych latem. Albo podczas pobytu w górach. Mogą być narty, byle nie za długo. Słoneczny, niezbyt mroźny dzień po opadach świeżego śniegu jest magiczny. Przyznaję. Jednak na co dzień zima kojarzy nam się z ciemnością, mokrymi butami, korkami na ulicach, wymianą akumulatora, grypą, katarem, odśnieżaniem i okresową depresją. Dlatego uszczelniamy okna i drzwi, by nam nieproszona nie wpakowała się do domu, nie odbieramy od niej telefonów i nie czytamy jej listów. Liczymy, że się na nas obrazi, poszaleje przez chwilę i w końcu sobie pójdzie. Jak każdego roku.

Miłego weekndu.

Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor