Mniej więcej miesiąc temu w miejscowości Parkland na Florydzie miała miejsce tragedia. Dziewiętnastoletni młodzieniec wszedł do swojej byłej szkoły i zaczął strzelać do uczniów. W efekcie zginęło 17 osób, a wiele zostało rannych. Po tej masakrze, w przewidywalny już sposób, ożywiły się lewicowe media i lewicowi politycy, próbując przy okazji tego dramatu zrealizować swoje polityczne cele. Jedną z form tej akcji było wezwanie do uczniów, aby 14-go marca wszyscy wyszli ze szkoły na 17 minut, w ramach protestu. I tu zaczęły się problemy.
Po pierwsze nie jest dokładnie wiadomo, kto stał za tym pomysłem masowych wagarów. Jedno jest pewne – nie była to inicjatywa oddolna. Jak by nie było, większość z tych uczniów nie ma pojęcia gdzie leży na przykład Australia czy Polska, nie wie, kim był generał Patton, a na lunch czasami delektuje się kostkami płynu do zmywarek. Jest zatem raczej oczywiste, że ta akcja była zdalnie sterowana, i nie mam cienia wątpliwości, że wisiał nad nią cień Georga Sorosa, żydowskiego animatora Nowego Porządku Światowego, a jego pieniądze stymulowały te wydarzenia.
Po drugie, nie wiadomo było, przeciwko czemu tak naprawdę ci uczniowie mieli protestować. Wydawałoby się, że chodziło o poczucie (czy raczej brak poczucia) bezpieczeństwa w szkole. Jednak bardzo szybko okazało się, że jedynym akceptowanym celem tej manifestacji jest żądanie rozbrojenia społeczeństwa. Innymi słowy – cała odpowiedzialność za tragedię w Parkland spoczywa na wszystkich posiadaczach broni i powinni oni, w ramach pokuty i bycia odpowiedzialnymi członkami nowoczesnego społeczeństwa, tę broń natychmiast dobrowolnie oddać. Ktoś (Soros i Spółka) bardzo zręcznie przejęła kontrolę i zmieniła cel manifestacji na walkę z posiadaczami broni i organizacjami, które ich reprezentują.
Oczywiście, znajdą się tacy czytelnicy, którzy zarzucą mi tendencyjność wypowiedzi, czy podawanie pewnych wniosków jako fakty. Aby tego uniknąć, załóżmy przez moment, że te wydarzenia z 14-go marca były oddolne i stanowiły inicjatywę młodzieży. Dlaczego zatem, zarówno uczniowie jak i nauczyciele zostali ukarani za kwestionowanie tej akcji, lub odmowę w niej uczestniczenia?
W szkole średniej o nazwie Rocklin High w północnej Kalifornii, nauczycielka historii, niejaka Julianne Benzel, postanowiła zainspirować dyskusję wśród uczniów na temat tej manifestacji. Pani Benzel, jak przystało na dobrego nauczyciela, nie powiedziała klasie, jaki jest jej pogląd na tę sprawę. Zaczęła po prostu zadawać pytania, zachęcając klasę do wolnej dyskusji na ten temat. Pytanie pani Benzel było mniej więcej takie: jeżeli administracja szkoły pozwala uczniom na opuszczenie zajęć, aby protestować przeciwko przestępstwom z użyciem broni, to czy podobne pozwolenie powinna dostać jakaś ogólnokrajowa organizacja studencka, która chce zamanifestować publicznie swoje poglądy przeciwko aborcji? A jeżeli tak, to dlaczego? Ci, którzy uważali, że nie, też byli zachęceni do przedstawienia swoich powodów. Pani Benzel zachowała się jak profesjonalny nauczyciel, którego zadaniem nie jest przecież jedynie przekazywanie uczniom faktów, ale również inspirowanie ich niezależnego myślenia.
Za swój profesjonalizm i zaangażowanie, pani Benzel została zawieszona w czynnościach nauczyciela… Warto dodać, że Rocklin High School jest szkołą publiczną, a zatem nie może wprowadzać sobie dowolnych zasad postępowanie w stosunku do nauczycieli czy uczniów. Szkoły prywatne mogą zasadniczo (w ramach litery prawa) ustalać swoje przepisy, natomiast szkoły publiczne – nie. Dla tych szkół przepisy postępowania są ustalane na poziomie stanu, i często – ze względu na dofinansowanie od rządu federalnego – muszą również wziąć pod uwagę prawo federalne.
Jacob Shoemaker, szesnastoletni uczeń Hilliard Davidson High School w Hilliard w stanie Ohio, został również zawieszony jako student, i otrzymał pisemny zakaz przebywania na terenie szkoły przez 24 godziny. Dlaczego? Ponieważ Jacob nie chciał brać udziału w tej demonstracji przeciwko posiadaczom broni. Jacob uważa, i słusznie zresztą, że przyczyną tych tragedii nie jest broń jako taka, ale jej nieodpowiedzialni użytkownicy, których system wartości został efektywnie rozmyty przez współczesną lewacką ideologię. (Ok, może on tego tak nie sformułował, ale taka była myśl przewodnia jego wypowiedzi). Przypominam, że manifestacja studencka z 14-go marca była opisywana jako spontaniczny, oddolny zryw młodzieży, która chce pokazać poprzez swoją akcję, jak bardzo zależy im na bezpiecznym środowisku w szkole… Spontaniczny, oddolny zryw…
Pamiętam jak dziś moje lata w liceum im. Marii Konopnickiej w Warszawie. Miało to miejsce przed Solidarnością. Mieliśmy pana od przysposobienia obronnego i pana od wychowania fizycznego. Dwóch wyjątkowych skur… komunistów. Pod koniec kwietnia zaczynały się już przygotowania do pochodu pierwszego maja. W ramach P.O. i W.F. wychodziliśmy na dziedziniec szkoły i maszerowaliśmy w kółko, skandując “Pokój, partia, młodzież”. (Nie wiem, czy to ze względu na specyficzną akustykę dziedzińca, czy naszą niedbałą wymowę, końcowy produkt skandowania brzmiał bardziej zbliżony do: “Po ch.. partia? Młodzież”…) Tak czy inaczej, te próby przed marszem były gorzkim przypomnieniem, że nie żyjemy w wolnej Polsce. Że pod pozorem spontaniczności, tysiące uczniów, jak co rok, będą zaganiane jak bydło na ulice, aby pozorować miłość i wierność dla partii komunistycznej i jej przywódców.
Nie muszę chyba opisywać, jak jest mi przykro, i jaka wściekłość mnie ogarnia, kiedy po trzydziestu paru latach pobytu w USA widzę tę samą bestię podnoszącą swój czerwony łeb. Land of the free, home of the brave… Nie możemy stać obojętni!
Marcin Vogel
Marcin Vogel jest chicagowskim policjantem, wykładowcą na Akademii Policyjnej. Ma tytuł Master of Art z psychologii. Występuje w audycji "Kwadrans Policyjny" w środy o 16:45 na Polskim FM, prowadzi audycję radiową "Sprawa dla policjanta" w czwartki o 17:25 na 1080 AM oraz podcasty "Marcin Vogel prezentuje" na YouTube.