----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

07 kwietnia 2025

Udostępnij znajomym:

Finansiści, nawet ci bliscy prezydentowi, wyrażają głębokie zaniepokojenie nową polityką taryfową.

Bogaci inwestorzy i darczyńcy z Wall Street, w tym wieloletni sojusznicy prezydenta Donalda Trumpa, otwarcie krytykują jego decyzję o wprowadzeniu drastycznych ceł importowych, które doprowadziły do poważnej destabilizacji na światowych rynkach finansowych.

Poza krytyką samych ceł, ekonomiści i przedstawiciele biznesu zwracają uwagę na bardziej fundamentalny problem – drastycznie rosnącą nieprzewidywalność amerykańskiej polityki gospodarczej. Jak wskazuje wielu ekspertów, nagłe zmiany zasad gry podważają zaufanie do stabilności amerykańskiego otoczenia biznesowego, co może skutecznie zniechęcać zarówno zagranicznych, jak i krajowych inwestorów do angażowania kapitału w USA. Inwestorzy cenią bowiem przede wszystkim stabilność regulacyjną i możliwość długoterminowego planowania, które w obliczu gwałtownych zwrotów politycznych stają pod znakiem zapytania.

Ken Langone, współzałożyciel sieci Home Depot i zwolennik Trumpa, a także wieloletni darczyńca Partii Republikańskiej, w rozmowie z Financial Times nie przebierał w słowach, nazywając 46-procentowe cło na Wietnam "bzdurą", a dodatkową 34-procentową taryfę na Chiny "zbyt agresywną i zbyt szybką", która nie daje "poważnym negocjacjom szansy na powodzenie".

"46 procent na Wietnam? Dajcie spokój!" - powiedział Langone. "Równie dobrze można im powiedzieć: 'Nawet nie zawracajcie sobie głowy telefonami'".

Langone jest jednym z rosnącej liczby miliarderów otwarcie krytykujących prezydencką decyzję o podniesieniu ceł importowych do poziomów niewidzianych od lat 30. XX wieku.

Nawet Elon Musk, największy darczyńca Trumpa, skrytykował nowe taryfy, wzywając do "zerowych ceł" między USA a Europą i krytykując Petera Navarro, głównego doradcę Trumpa ds. handlu.

Stanley Druckenmiller, mentor sekretarza skarbu Scotta Bessenta, napisał na platformie X: "Nie popieram ceł przekraczających 10%".

Bill Ackman, darczyńca i zwolennik Trumpa w kampanii prezydenckiej 2024, określił cła jako "poważny błąd polityczny".

Z kolei Jim Rogers, współzałożyciel Quantum Fund, stwierdził, że choć "cła czasami pomagały nielicznym przez dość krótkie okresy", to "rzadko są dobre dla kogokolwiek".

Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase, ostrzegł w swoim corocznym liście do akcjonariuszy, że cła "prawdopodobnie zwiększą inflację i zwiększają prawdopodobieństwo recesji".

Wilbur Ross, sekretarz handlu w pierwszej kadencji Trumpa, przyznał, że wpływ ceł jest "bardziej dotkliwy, niż się spodziewałem", szczególnie dla Wietnamu, Chin i Kambodży. Ostrzegł również, że "trudno radzić sobie z niepewnością. Strach przed nieznanym jest najgorszy dla ludzi, a jesteśmy w okresie ekstremalnego strachu przed nieznanym".

Langone zasugerował, że "bardziej konstruktywnym podejściem" byłoby nałożenie 10-procentowego cła na wszystkie importowane towary, a następnie prowadzenie dwustronnych negocjacji z poszczególnymi krajami. "Nie rozumiem tej cholernej formuły" - powiedział, dodając: "Jestem przekonany, że prezydent został źle poinformowany przez swoich doradców w sprawie tej sytuacji handlowej”.

Ross zgodził się, że istnieją problemy ze sposobem obliczania ceł, nazywając to "dość niekonwencjonalnym sposobem mierzenia taryf". Wyraził jednak nadzieję, że "kraje najbardziej dotknięte tymi środkami szybko dojdą do porozumienia".

Langone, choć popiera wiele działań administracji Trumpa, ma "inne podejście do tego, kiedy, jak i w jakim zakresie to robić". Oczekuje, że Trump "ostatecznie" zaangażuje się w serię dwustronnych negocjacji. "Myślę, że to zadziała" - powiedział. "W tej chwili wszyscy są przerażeni wojną celną".

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor