16 stycznia 2020

Udostępnij znajomym:

Za mało przejmujemy się pożarami w Australii. Po pierwszych, smutnych westchnieniach i łapaniu się za głowę już nam przeszło, już zajęliśmy się czym innym. Szkoda. Bo powinna to być dla nas długa, bardzo ważna lekcja.

W krótkim czasie spłonęło tam ponad 18 milionów akrów lasów - dla porównania, cała Polska ma ich nieco ponad 77 mln.; w pożarach zginęło, a właściwie spłonęło lub udusiło się, ponad miliard zwierząt. To wstępne oceny, pewnie będą znacznie wyższe, sezon pożarów dopiero na półmetku. W ciągu dwóch miesięcy koala stały się gatunkiem zagrożonym. Kilka tysięcy domów przestało istnieć. Kilkadziesiąt osób straciło życie.

Australijczycy są narodem bardzo twardym i pragmatycznym. Robią, co w danym momencie jest potrzebne, dbają o własny interes, uciszają krytyków lub się nimi zbytnio nie przejmują. Znamy to?  

W okresie ostatnich kilkudziesięciu lat prowadzono tam rabunkową gospodarkę zasobami naturalnymi. Wykarczowano miliony akrów lasów, przez co pogłowie większości gatunków zwierząt spadło o ponad 90%. Teraz pozostałe płoną i nie wiadomo, kiedy to się skończy i jaki będzie końcowy bilans śmiertelny.

Wszyscy w Australii wiedzą, że susza, powodzie, upały i pożary nie są niczym nowym. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że problemy wynikające ze zmian klimatycznych z roku na rok były coraz bardziej widoczne i dziś widzimy skutki ich bagatelizowania.

Kontynent ten nagrzewa się szybciej, niż pozostałe części globu. 10 najgorętszych lat wystąpiło tam od 2005 roku. Ale zmiany nie występują równo. W północnej części Australii pada częściej, niż przed laty. W południowej pada mniej. Temperatura kontynentu podnosi się i ostatnie, rekordowe upały, są początkiem tego, co dopiero ma nadejść: coraz gorętsze, krótkie okresy, długa susza przerywana gwałtownymi, powodującymi powodzie opadami. Australijczycy wiedzą o tym, zdają sobie sprawę, że życie na planecie się zmienia.

To dumny naród, może z tego powodu nie proszą świata zbyt głośno o pomoc, a tę oferowaną bez pytania przyjmują z lekkim zażenowaniem.

Ile razy oglądam lub słucham w mediach rozmowy na temat obecnej tragedii w tym kraju, zawsze pojawia się pytanie: Jak możemy pomóc?

Zwykle w odpowiedzi słyszymy, iż pieniądze nie powstrzymają ognia i nie uratują skazanych na śmierć istot. Że jeśli chcemy pomóc, powinniśmy zacząć aktywnie działać na rzecz ochrony planety, pisać i dzwonić do polityków, odważnie się na ten temat wypowiadać. Po prostu działać, by za jakiś czas nie doświadczyć podobnego losu. Australia jest ostrzeżeniem. Kolejnym.

Podobnie jak w innych krajach, dość silna była tam do niedawna grupa ludzi uznających informacje na temat zmian klimatu za chińską propagandę. Dziś albo siedzą cicho, albo aktywnie zacierają ślady swojej wcześniejszej działalności. W obliczu tego, co się tam dzieje, ich wypowiedzi straciły sens.

Z daleka wygląda to jednak inaczej. W ubiegłym tygodniu na Twitterze pojawiła się informacja, iż za płonącą Australię odpowiedzialni są...podpalacze. Ludzie z zapałkami. Dziewczynki i chłopcy. Kobiety i mężczyźni. Konkretnie 200 osób. Najpierw podał ją Fox, którego dziennikarze niewłaściwie odczytali informację z tamtejszej New South Wales Police Force, opublikowanej 6 stycznia, a może świadomie wybrali tylko jej fragment. Potem Hannity, a następnie prezydent naszego kraju puścili dalej w świat tę fałszywkę.

O co chodziło? Otóż policja Nowej Południowej Walii podała na Facebooku informację o zatrzymaniu w okresie od 9 listopada do końca roku 183 osób za przestępstwa i wykroczenia związane z bezpieczeństwem przeciwpożarowym. Dokładnie napisane tam było: fire-related offenses. Taka statystyka. Jak się człowiek wczytał dalej, jeśli mu się chciało, to okazywało się, że większość została od razu wypuszczona z ostrzeżeniem słownym lub pisemnym, czasami z mandatem, bo na przykład wykroczenie dotyczyło wyrzucenia niedopałka papierosa, lub niewłaściwej obsługi maszyn spalinowych w pobliżu materiałów łatwopalnych. Zaledwie kilka osób zostało aresztowanych i odpowie przed sądem, bo dopuścili się poważniejszych czynów. Tak jest, wśród nich również celowego podpalenia lasu. To ma miejsce wszędzie, w każdym kraju.

Problem w tym, że płonących miejsc są w Australii tysiące, i nawet jeśli kilka jest wynikiem podpaleń przez podnieconych ogniem chorych osobników, to nie można w obronie własnych poglądów sięgać po kłamstwa, niedopowiedzenia i manipulacje.

Jeśli ktoś chce dyskutować, niech posługuje się logicznymi, mającymi potwierdzenie argumentami. Opowieści o setkach biegających po kontynencie z zapałkami podpalaczy są mało prawdopodobne, a przede wszystkim idiotyczne.

Przyznam, że cała ta sprawa nieco wzburzyła we mnie krew. Zwykle siedzimy cicho, gdy ktoś obok opowiada bzdury. Nie wdajemy się w dyskusję dochodząc do wniosku, że nic to nie zmieni, bo zepsują się nam relacje ze znajomym, bo szkoda fajnej atmosfery przyjacielskiego spotkania, bo nie znam tego pana co stoi obok mnie w kolejce.

Kiedyś nie wierzono, iż palenie papierosów szkodzi. Firmy tytoniowe opłacały różnych ludzi, w tym lekarzy, którzy publicznie prezentowali odmienny punkt widzenia. Tak długo, jak choćby jedna osoba ma inne zdanie, sprawa jest kontrowersyjna i nie do końca wyjaśniona. Ma to nawet swoje naukowe określenie, którego w tej chwili nie pamiętam. Podobnie robiły firmy olejowe w sprawach klimatycznych, czyli podstawiały do dyskusji opłaconych naukowców, którzy zaprzeczali pozostałej większości. Kontrowersje były podtrzymane, zawsze ktoś w to uwierzył.

Zarówno firmy tytoniowe, jak i olejowe(BP, Amoco) przyznały się do tej działalności. Nie jest to tajemnicą. Dziś biją się w piersi i przepraszają, ale z efektami walczymy dalej. Bo nic nie utrwala się ta mocno, jak kłamstwo w kółko powtarzane.

Więc następnym razem, jak ktoś powie, że Australię podpalili źli ludzie, ziemia jest płaska, że rządzi nami tajna rada świata, że zmiany klimatyczne wymyślili Chińczycy, że człowiek nie wylądował na Księżycu, odezwijmy się. Proszę.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor