Zaczęło się od krótkiej wzmianki na ten temat w jednym z czytanych przeze mnie blogów internetowych. W skrócie wyglądało to tak: idzie wiosna... odrzućmy na chwilę poważne tematy... zajmijmy się przez moment sobą, itd. Do odrzucenia poważnych tematów nie trzeba mnie namawiać, strasznie ostatnio głowa od nich boli, wiosny wypatruję z napięciem, więc czemu nie zająć się sobą?
Zwłaszcza, że jak wyczytałem w pierwszych zdaniach, pozwoli mi to „być lepszym człowiekiem, podniesie kompetencje oraz wydajność”. Uff... poważna sprawa. Bierzemy się do roboty.
Zgodnie z instrukcją zacząłem od zjedzenia czegoś lekkiego i przeczytania czegoś inspirującego.
Nie było to łatwe, gdyż zwykle robię odwrotnie, lekka lektura i inspirowany naturą posiłek. Tak przynajmniej napisane jest na batonikach energetycznych zawierających orzechy, miód oraz... utwardzony olej palmowy, izolat białka soi, inulinę, syrop glukozowo-fruktozowy i uwodornione hydrolizaty skrobiowe. Sama natura.
Z braku czasu sięgnąłem na półkę po lekko zakurzoną książkę „1000 cytatów mądrych ludzi” mając nadzieję znaleźć w niej coś inspirującego. Otworzyłem na przypadkowej stronie i przeczytałem: „Ludzie budują za dużo murów, za mało mostów” – Isaack Newton. Cholera, miało nie być o polityce. Przewróciłem kilka kartek. „To smutne, że głupcy są tacy pewni siebie, a ludzie rozsądni tacy pełni wątpliwości” – Bertrand Russel. Poddałem się i postanowiłem, że zajmę się inspirującą lekturą następnego dnia.
Punkt drugi. Uśmiechaj się i pozdrawiaj napotykanych ludzi. Okazja, by to zrobić nadarzyła się chwilę później, gdy do drzwi zadzwonił kurier firmy przesyłkowej. Widząc mój szeroki uśmiech i wylewne przywitanie cofnął się o krok i niemal rzucił na ziemię pakunek. Każda napotkana tego dnia osoba patrzyła na mnie podejrzliwie, niektórzy prosili wręcz, bym przestał robić głupie miny.
Postaraj się być lepiej zorganizowany, zrób listę sprawunków. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Od lat próbuję być bardziej zorganizowany, ale jeszcze nie udało mi się opanować tej sztuki. Wystarczy zapytać osobę, która każdego tygodnia oczekuje na moje teksty w gazecie (ponownie, przepraszam!). Albo umówić się ze mną na konkretną godzinę. Albo spróbować znaleźć coś na biurku. Lista sprawunków z grudnia wciąż wisi na lodówce, skreślone mam na niej dwa punkty – zapłacić rachunek za internet i kupić czapkę. Od razu się poddałem i przeskoczyłem do następnej wskazówki.
Pomyśl o czymś, czego nie lubisz robić i przestań to robić. Żart, prawda? Zabłąkała się tu wskazówka z innego podręcznika? Jedziemy dalej...
Bądź kreatywny. Dziel się radością. Zarażaj pozytywną energią. No wreszcie coś, co mogę zrealizować. Przygotowując śniadapki, czyli śniadaniowe kanapki, stworzyłem na nich kilka wzorków butelką ketchupu, a z plasterków ogórka i kropli majonezu zrobiłem oczy. Smakowało tak samo. Jadąc do pracy finezyjnie zmieniałem pasy ruchu, aż ktoś z tyłu zasygnalizował zniecierpliwienie. Kreatywne natchnienie spłynęło na mnie na parkingu przed sklepem, więc na brudnej szybie sąsiedniego samochodu narysowałem kwiatek i życzenia miłego dnia. „What the F...??” zapytał mnie podchodzący właśnie właściciel pojazdu, młody, barczysty, krótko ostrzyżony. Wyjaśniłem, przeprosiłem, odjechałem cały i zdrowy.
Słuchaj rad innych. Och, znam wielu ludzi służących dobrymi radami oraz takich, którzy się do nich stosują. Postanowiłem podzwonić wieczorem po znajomych i popytać, czy im to na dobre wychodzi. Na razie jednak pas.
Wizualizacja. Ten punkt wymaga wyjaśnienia. Autorzy poradnika sugerują, by wyobrazić sobie siebie takimi, jakimi chcielibyśmy być. Mogą to być cechy fizyczne, psychiczne, życiowe dokonania. No więc zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie ścianę pełną olimpijskich medali, w szafie o kilka rozmiarów mniejsze ubrania, z okna domu widok na plażę i palmy, bujną fryzurę, sokoli wzrok, nerwy ze stali. Otworzyłem oczy. Otarłem łzę. Koniec wizualizacji.
Otaczaj się szczęśliwymi ludźmi. Hmmm... To hasło znane jest mi od dawna. Zdaje się, że było elementem jakiejś kampanii społecznej przeciwdziałającej depresji. Jest absolutnie prawdziwe, wierzę w jego moc. W końcu ludzie wokół nas wpływają na nasze samopoczucie i albo sprawiają, iż chce nam się żyć i pomagać innym, albo nas ściągają w dół. W myślach sporządziłem listę znanych mi osób i zacząłem oceniać je pod względem malującego się na ich twarzach szczęścia. Długo myślałem, bardzo długo. W pewnym momencie spłynęło objawienie i zrozumiałem, czemu ostatnio urwał mi się kontakt z tyloma ludźmi. Pewnie też przeczytali ten poradnik samodoskonalenia...
Pisz pamiętnik, wylewaj w nim negatywne myśli, by nie zaprzątały ci umysłu na co dzień. Jasne, bo mam na to czas. Chyba, że cotygodniowe felietony zamienię na kolejne odcinki takiego dziennika. Ale lektura byłaby ciężka, mam opinię człowieka widzącego wszystko w ciemnych kolorach, więc chyba nikomu bym się tym nie przysłużył. Z myślą o innych porzuciłem ten pomysł.
Ostatni punkt wydał mi się znajomy. Ćwicz, hartuj ciało. Uwzięli się na mnie, czy co? To już oglądanie meczów w telewizji nie wystarczy? W tym tygodniu miałem nawet większy kontakt ze sportem, bo zaczęła się olimpiada. Zainspirowany oglądanymi przekazami sprawdziłem, czy wciąż mam narty. Mam, czekają spokojnie i bezpiecznie tam, gdzie powiesiłem je w 2011 roku. Wszystko pod kontrolą.
Podejrzewałem od początku, że z tego samodoskonalenia nic nie wyjdzie. Podobnie jak do innych rzeczy w życiu, do tego też trzeba dojrzeć. Nie jestem gotowy.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.