Nie lubimy, gdy wybierani przez nas ustawodawcy podwyższają sobie wynagrodzenie. Choć teoretycznie, od czasu do czasu, też im się to należy. Ale nie podoba nam się to i koniec, dlatego świadomi tego politycy już od 12 lat, nieustannie, każdego roku, głosują przeciw automatycznemu podnoszeniu swych płac. Bo wyborca może nie orientować się w zawiłościach systemu podatkowego, zadłużeniu systemów emerytalnych, bezmyślnych wydatkach, a przede wszystkim roli, jaką w tych problemach odegrali poszczególni politycy, ale lubi, gdy w imię fiskalnej odpowiedzialności, rezygnują oni z podwyżek. Zwłaszcza w trudnych czasach, a takie przecież według większości wyborców są zawsze. W przypadku Illinois chodzi o tych samych ludzi, którzy doprowadzili nas na skraj przepaści finansowej i głębi podatkowej. Ale to nic, bo wspaniałomyślnie rezygnują z dodatkowego zarobku.
Okazuje się, że znaleźli sposób na odzyskanie tych pieniędzy. Dwóch, byłych już senatorów stanowych - jeden z Elgin drugi z Belleville, podało Illinois do sądu. Domagają się zwrotu niewypłaconych podwyżek, przeciwko którym sami głosowali, a które według Konstytucji Illinois im się należą. Teraz najciekawsze. Sąd przychylił się do ich pozwu i nakazał zaległe wypłaty - odpowiednio ok. 71,000 i 90,000 dolarów.
Teraz wyobraźmy sobie, że każdy polityk zasiadający w stanowej legislaturze, będzie każdego roku głosował przeciw podwyżkom, bo pomaga mu to w karierze i przychylnym spojrzeniu wyborców, po czym po zakończeniu politycznej przygody - czyli w przypadku naszego stanu po 15-45 latach - domagał się będzie zaległych pieniędzy. Fajnie, nie?
Wszyscy kandydaci zawsze mówią, że robią to dla nas. Jeszcze żaden nie przyznał się, że chodzi mu wyłącznie o siebie. Jak się kiedyś taki trafi, otrzyma mój głos. Za szczerość. Bo tak prawdę mówiąc, nawet jak wygra, to nic się nie zmieni.
Albo taka sytuacja opisana niedawno przez media:
Annazette Collins jest byłą reprezentantką stanową z Chicago. Była nią w 2011 roku, gdy kończąca kadencję legislatura, dosłownie na kilka minut przed północą, uchwaliła rekordową podwyżkę podatków indywidualnych i biznesowych. Collins głosowała za, bo rozumiała potrzeby i konieczność poświęceń ze strony rezydentów naszego stanu. Chodziło o rozpaczliwe ratowanie finansów oczywiście. Mimo uzyskanych milionów podwyżka nic nie dała i firmy ratingowe dalej obniżały punktację Illinois, rozwścieczyło to jednak mieszkańców, którym nagle podskoczyły słupki podczas kwietniowych rozliczeń.
Niedawno Collins trafiła na coraz dłuższą listę polityków - obecnych i byłych - którym służby federalne postawiły zarzut oszustw podatkowych. Okazało się, że przez kilka lat nie rozliczała się ona w ogóle, podobno świadomie. Do tego nie rozliczała swej firmy konsultingowej, która w ostatnich latach zajmowała się lobbingiem na rzecz giganta ComEd, uwikłanego w aferę łapówkarską.
Niezłe, prawda? Przy okazji, na liście ostatnio oskarżonych o oszustwa podatkowe znajduje się wielu innych legislatorów, którzy w 2011 roku głosowali za podwyżką.
Wracając do Collins, to poza brakiem jej kilku rozliczeń, dane za 2014 rok mówią - to już po ustąpieniu ze stanowiska w Springfield - że tego roku zgłosiła dochód w wysokości $11,533. Rok później zarobiła jeszcze mniej, bo tylko $10,154. Więc albo tak mocno zaniżała swe dochody, albo przez lata mieliśmy na ważnym i odpowiedzialnym stanowisku bardzo nieporadną osobę.
Za podwyżkami podatków zawsze głosował też reprezentant Eddie Acevedo, również z Chicago, również oskarżony o oszustwa podatkowe. Też był konsultantem. Dla dwóch lobbystów reprezentujących… ComEd w stanowej legislaturze! Coś takiego to chyba tylko u nas. No i w Luizjanie, bo słyszałem, iż pod tym względem jest tam ostatnio jeszcze ciekawiej.
Poza oszustwami podatkowymi mamy bogatą listę polityków przyjmujących łapówki. Ale chyba wybieramy ich chyba więcej niż jesteśmy w stanie przyłapać, bo podejrzewam, iż prokuratura wyłapuje tylko nielicznych. Jeśli ktoś zapomniał to przypomnę, iż w latach 1976-2012 Illinois znajdowało się na 3 miejscu listy najbardziej skorumpowanych stanów w USA. Za Nowym Jorkiem i Kalifornią.
Z ostatnich miesięcy mamy jeszcze stanowego senatora z Lake County. Terry Link był zwolennikiem podwyżki podatków i niedawnej propozycji zamiany jednolitego podatku dochodowego na progresywny. Był również przewodniczącym komisji ds. etyki. Serio! Przyłapano go na ukrywaniu dochodu w wysokości 358 tysięcy za 2016 rok. Później przyznał się jeszcze do użycia 73 tysięcy z funduszu wyborczego na prywatne cele. Zresztą wspomniana wcześniej Collins też miała podobne problemy. W 2008 roku zapłaciła karę $20,000 za brak rozliczeń z funduszu wyborczego za okres 3 lat. Karę zapłaciła, ale do dziś nie wiadomo, ile zebrała na kampanie polityczne i ile na co wydała.
Jeszcze ktoś? Proszę bardzo. Były reprezentant stanowy, a potem sekretarz transportu za czasów Baracka Obamy, nie poinformował o pożyczce w wysokości 50 tysięcy otrzymanej od prywatnej firmy libańsko-nigeryjskiej. Zapomniał? Chyba. A potem kłamał w tej sprawie przed FBI. Czyż wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu lat nie nauczyły nikogo, że nieładnie jest kłamać przed FBI?
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.