26 maja 2022

Udostępnij znajomym:

19 małych dzieci. Zamordowanych w najbogatszym, podobno najbardziej rozwiniętym kraju świata. Przez 18-latka. Starszego, rozwiniętego fizycznie, ale psychicznie wciąż niedojrzałego człowieka. Gdy usłyszałem tę wiadomość, zrobiło mi się słabo. Pociemniało w oczach. Najpierw z żalu. Chwilę potem z wściekłości. Z przerażeniem czytałem pojawiające się wiadomości. Podobnie jak wszyscy wokół mnie. Chciałbym brzydko teraz przekląć. Czy się kiedyś czegoś nauczymy? Wyciągniemy w końcu wnioski? Czy naprawdę wierzymy, że każda kolejna, tragiczna strzelanina jest ostatnią?

Oszczędźmy sobie modlitw i wyrażania współczucia. Przestało to robić na kimkolwiek wrażenie. Przestańmy udawać, że naprawdę chcemy coś zrobić. Dopóki tragedia jak ta nie dotknie nas bezpośrednio, nie zadziałamy. Bo tak jest wygodniej. Nas to nie dotyczy. Potem nagle jest za późno.

Media mogłyby odegrać tu znaczącą rolę. Zamiast transmitować konferencje prasowe zawodowych polityków, prowadzić z nimi puste rozmowy na ten temat, mogłyby pokazać żniwo braku ich działania, układów, obojętności, strachu przed utratą jakichś głosów. Wiem, to straszne, trudno sobie to wyobrazić, ale gdyby w telewizji pokazać wnętrze sali lekcyjnej po ostatniej strzelaninie, tak jak zastali to miejsce policjanci. Bez zamazywania obrazu, bez ukrywania szczegółów, bez zakrywania ciał. Drobnych, dziecięcych, zakrwawionych, martwych ciał. Mało kto pozostałby obojętny. Zmiany pojawiłyby się natychmiast.

Nie podoba się komuś co piszę? Nie powinienem? Trudno. Nie mam zamiaru się takimi opiniami przejmować. Jestem wściekły. Mam takie samo prawo do krytykowania systemu, jak ktoś inny ma do jego obrony. Przede wszystkim skończmy z wzajemnym straszeniem się. Z jednej strony pastwienie się nad wszystkimi posiadaczami broni, z drugiej bezsensowna obrona każdego ich prawa.

Próby ograniczenia dostępu do broni nie mają na celu odebrania jej wszystkim, ale tym, którzy jej mieć nigdy nie powinni. Chorym umysłowo, pałającym nienawiścią, przestępcom i tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pokazali, że mogą się nią w niewłaściwy sposób posłużyć.

W kraju, gdzie w rękach cywilów znajduje się ponad 400 milionów sztuk, przynajmniej oficjalnie, próba jej odebrania byłaby i głupotą i szaleństwem.

Ale możemy próbować decydować komu ona nie przysługuje. A jeśli ktoś przeciśnie się przez niedoskonałości tej kontroli, powinniśmy mu maksymalnie utrudnić możliwość dostępu do niej. 21 lat, by kupić papierosy. 21, by wypić piwo. 18 na zakup militarnego karabinu i kilku kilogramów amunicji? A po co mu to? Polowanie, sport czy odwiedziny w supermarkecie lub szkole podstawowej? Nie bójmy się zadawać takich pytań. Jedni, odpowiedzialni, kolekcjonują jej setki sztuk i nigdy nie czynią z niej złego użytku. Inni, bez szacunku dla życia, kupują ją tylko w jednym celu. Tym pierwszym powinno zależeć na wyeliminowaniu tych drugich.

Rozumiem ludzi pałających miłością do broni. Potrafi zachwycić. Wzbudza szacunek i pożądanie. Upaja jak potężny silnik w samochodzie rajdowym, szybki motocykl i wiele innych, posiadających ukrytą moc przedmiotów. Co nie znaczy, że każdy może się nią posłużyć, podobnie jak nie każdy powinien rozpędzać się do maksymalnej prędkości. Szacunek wobec drzemiącej, groźnej mocy i umiejętność posługiwania się nią to absolutne minimum.

Nikt nie planuje znoszenia 2 poprawki. Słyszę tylko ciągłe straszenie i utyskiwania, że „na pewno planują, zaraz zabiorą nam broń”, sponsorowane przez jej producentów. Ale skoro przy poprawce jesteśmy, to powiedzmy sobie szczerze, że pewne zmiany by się w niej przydały. Jestem pewny, że jej twórcy nie mieli na myśli nowoczesnej broni wojskowej w rękach szurniętych nastolatków. Raczej jednostrzałowe karabiny długolufowe w rękach zorganizowanych farmerów, którzy w razie zagrożenia mogli wspomóc słabe w tamtych czasach wojsko. Nie w czasach, gdy budżet obronny liczony jest w setkach miliardów rocznie, a o wyniku potyczki militarnej decydują satelity, drony, łodzie podwodne i pociski hipersoniczne.

Więc może nieco kompromisu? Potrzebujący, kochający, kolekcjonujący i szanujący broń nie zauważą różnicy. Świry, czubki i przestępcy tak. Nie róbmy z tego walki politycznej. Jak to jest, że w kraju, w którym ponad połowa społeczeństwa chce zmian tego typu, nic się nie udaje? Przy podobnym poparciu ponad połowa stanów ma legalną marihuanę, od której palenia chyba nikt jeszcze nie umarł. Broń? No jak...

Jesteśmy w stanie stworzyć warunki, gdzie broń jest powszechna, ale jednocześnie nie giną od niej małe dzieci. Chcemy coś zmienić? Przypomnijmy NRA, że powstała po to, by nauczać posługiwania się bronią i szacunku do niej. A nie reprezentowania finansowych interesów firm zbrojeniowych.

Broń palna to nie ekspres do kawy. Nie każdy musi ją mieć. A jeśli już, to wprowadźmy wyraźny podział dla broni sportowej, obronnej i szturmowej.  

Nie kłóćmy się, ale wspólnie poszukujmy rozwiązań. Bo one są dostępne, co udowadnia nam reszta świata. Naprawdę myślimy, że tylko tu istnieje zamiłowanie do broni? Jedźcie do Australii, Szwajcarii, Finlandii.

Musimy zmądrzeć. Wszyscy. Jedni i drudzy muszą nieco odpuścić, znaleźć wspólny mianownik. Bo umierają małe dzieci. Przeczytałem gdzieś przed chwilą i to powtórzę: Przedwczoraj płakali w Newton, wczoraj w Parkland, dziś płaczą w Uvalde, gdzie będą płakać jutro?

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor