Hawajach, na początek. Bo są ciepłe, przyjemne i ładne. Kojarzą nam się z rajskim zakątkiem, chyba że akurat doszło do wybuchu jakiegoś wulkanu. Czasami zapominamy, że są jednym ze stanów USA i wszystkie obecne gdzie indziej przywary polityków, biurokracja i korupcja też tam występują. Tylko że jest to ładnie przysłonięte czymś przyjemniejszym.
Jako mieszkańcy Illinois, a zwłaszcza okolic Chicago, wszystkim czegoś zazdrościmy. Nawet jeśli się do tego nie przyznajemy. Kanadyjczykom systemu socjalnego, New Jersey i Luizjanie kolorowych, ogólnokrajowych afer, południowym stanom niskiego deficytu i fajnej pogody. Tematem tabu jest Nowy Jork. Choć oficjalnie wszystko dla nas jest tam złe, to poza korkami wszystko z chęcią widzielibyśmy u siebie. Niech ktoś zaprzeczy.
Hawajom, no cóż, nie zazdrościmy jedynie rekinów i cen produktów spożywczych. Poza tym nie mamy się do czego przyczepić.
U nas nie zmienia się nic. Sięgając po gazetę musimy sprawdzić datę, by przekonać się czy to bieżące wydanie. Bo tytuły wciąż te same od kilkudziesięciu lat. Korupcja, deficyt, rekordowe podatki, Michael Madigan, mało popularny gubernator, itd. Podobno mamy to, na co sobie zasłużyliśmy. Czyli radnych Chicago i legislatorów w Springfield.
Przy okazji Halloween przypomina się powiedzenie sprzed lat: gdyby do ratusza Chicago i stanowego Capitolu wpuścić tzw. ożywionych zmarłych, czyli po prostu zombie żywiące się tkanką mózgową, to kreatury te szybko umarłyby z głodu. Wszystkie głowy naszych polityków są puste.
Podobnie jak słowa przez nich wypowiadane.
Może dlatego coraz większą popularnością cieszą się ostatnio występy satyryków. Ba, niektórzy biją rekordy popularności. Trzeba przyznać, że są to najczęściej ci, którzy jako główny temat wybierają prezydenta. Przykładem może być Stephen Colbert.
Urzędnicy i politycy nie śmieszą, gdy dobrze wypełniają swe obowiązki. Muszą sobie z czymś radzić średnio lub słabo, by okazać się wdzięcznym tematem do żartów.
Trzeba przyznać, że w ostatnich latach satyrycy o liberalnych poglądach zdominowali telewizję. Próbował im się przeciwstawić Fox tworząc własną wersję politycznego programu humorystycznego, ale okazał się on wielką klapą. Konserwatyści wciąż dominują na falach radiowych, choć nie wykorzystują ich należycie. Zamiast pożartować, traktują wszystko strasznie poważnie. Wyborcy to też ludzie i nie mogą żyć w wiecznym strachu. Zamiast roztaczać czarne wizje lepiej się wspólnie pośmiać. Lubimy ludzi z poczuciem humoru.
Politycy będący celem ataków osób zawodowo zajmujących się prześmiewaniem powinni skorzystać ze wskazówek poradnika stworzonego specjalnie na taką okoliczność. Sam poradnik też jest humorystyczny, ale coś w nim jest. Jeden z punktów mówi, że warto przygarnąć jakiegoś czworonoga. Politycy posiadający na przykład psa, wydają się bardziej swojscy, przez co nie wypada się z nich naśmiewać. Ostatni prezydent na wszelki wypadek miał aż dwa psy. Obecny nie ma żadnego.
Znam osoby, które uważają wyśmiewanie się z polityków za przejaw złego smaku. To osoby głęboko wierzące, że rządzący są nadludźmi o wielkiej sile, władzy, a przede wszystkim mądrości. Uważają, że wszystko, co politycy robią ma sens, bo inaczej ich własne życie by ten sens straciło. Właśnie pomyślałem, że mimo to wciąż utrzymujemy ze sobą kontakty. Dziwne.
Nie wyobrażam sobie przetrwania okresu wyborczego bez satyrycznych programów tworzonych przez zwolenników obydwu opcji politycznych. Byłoby to nie do zniesienia.
Co jest nie do zniesienia w tym momencie, to pogoda.
Oczywiście wiemy, że to wybryk natury, że w październiku takie rzeczy się nie zdarzają, itd. Fakt jest taki, że najstraszniejszą rzeczą, jaką przyszło mi w ostatnim czasie zrobić, było wyjście z synem w Halloween na spacer w sąsiedztwie. Z koszykiem i w przebraniu. Przebrany w zimową kurtkę, czapkę i szalik. Myślałem też o śniegowych butach i spodniach narciarskich.
Nie chodzi o to, że śniegu nie lubię. Nie jest mi on wstrętny, jeśli zachowany jest umiar. Jednak śnieg przykrywający wciąż zielone drzewa w czasie, gdy zwykle w cienkiej bluzie jeżdżę rowerem wpływa na stan mojego umysłu. Organizm się buntuje, wyłącza i przestaje reagować na wszelkie bodźce. W czwartek nie pomogła najlepsza kawa i oglądanie zdjęć z Hawajów.
Skoro powrócił temat Hawajów, to w ramach polepszenia nastroju pewna historia. Byśmy poczuli się lepiej i nie myśleli, że tylko politycy z Illinois oszukują i wykorzystują nas na wszelkie sposoby.
Okazuje się, że mieszkańcy innych stanów doświadczenia mają podobne, tyle, że pogoda poprawia im nadszarpnięte polityką humory. Do dziś nie wiem, czy to prawda, ale podobno w tamtejszej telewizji nie ma prognoz pogody. Są niepotrzebne. Zawsze jest tak samo. Sprawdziłem, w Honolulu 83 stopnie i słonecznie. Jak każdego dnia.
Ale nie o tym, a o pieniądzach mowa. Podobnie jak w innych miejscach, tam również wprowadzane są różne podatki.
Zaproponowano tam kiedyś wprowadzenie 5 procentowego haraczu od ceny pokojów hotelowych. Z uzyskanych pieniędzy miało być wybudowane centrum wystawiennicze, po czym podatki miały zostać zlikwidowane. To był rok 1986. Centrum powstało już ponad dwie dekady temu, podatki hotelowe wynoszą obecnie ponad 7 procent, przymierzają się do 10-ciu.
Od razu nam lepiej myśląc o „tymczasowych” opłatach za przejazd autostradami w Illinois, prawda?
U nas wszystkie podwyżki czynione są w imię szkolnictwa lub bezpieczeństwa. Na Hawajach pieniądze potrzebne są do ochrony środowiska. Dlatego my mamy kamery na skrzyżowaniach i fotoradary, a oni ekstra podatek od każdej zakupionej baryłki ropy naftowej.
Niemal w każdym stanie znaleźć możemy podobne przykłady. Wiem, nie poczujemy się od tego lepiej. Mieliśmy rozmawiać o Hawajach, a wyszło jak zwykle.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak