08 stycznia 2025

Udostępnij znajomym:

Takie pytanie w ostatnich latach zadaje coraz większa liczba komentatorów i naukowców, szczególnie w odniesieniu do koncentracji bogactwa i wpływów politycznych w rękach niewielkiej elity, czego przykładem są listy największych darczyńców obydwu partii politycznych, a także długa lista osób reprezentujących elity ekonomiczne, które w nowym rządzie pełnić będą najważniejsze funkcje w państwie. 

Już od lat 90. pojawiają się wyraźne oznaki, że demokracja w Ameryce przekształca się w oligarchię. Choć Stany Zjednoczone utrzymują cechy demokratyczne, takie jak regularne wybory, wolność słowa i powszechne prawo wyborcze, przeprowadzone już w 2014 roku badanie politologów Martina Gilensa z Princeton University i Benjamina Page'a z Northwestern University wykazało, że decyzje polityczne są w nieproporcjonalnie dużym stopniu pod wpływem elit ekonomicznych. Tak było dekadę temu, dziś ten wpływ jest znacznie większy.

W miarę jak bogactwo coraz bardziej koncentruje się w rękach niewielkiego segmentu społeczeństwa, w ślad za tym podąża również władza polityczna, przekształcając amerykańską demokrację w coś, co coraz bardziej przypomina oligarchię. Poprzez darowizny na kampanie, działania lobbingowe i kontrolę głównych mediów, ta niewielka grupa ultra-bogatych osób zdobyła bezprecedensową zdolność kształtowania ustawodawstwa, regulacji przemysłowych i publicznego dyskursu, co dodatkowo wzmacnia ich władzę i bogactwo. To przesunięcie w stronę oligarchicznej kontroli nie dotyczy jedynie liczb – oznacza fundamentalne odejście od demokratycznych ideałów zapisanych w dokumentach założycielskich kraju. Kiedy decyzje polityczne konsekwentnie faworyzują interesy bogatej mniejszości kosztem ogólnego dobra, mobilność ekonomiczna zatrzymuje się, a mechanizmy demokratycznej odpowiedzialności stają się bardziej pozorne niż rzeczywiste, musimy zmierzyć się z niewygodną rzeczywistością: Ameryka oddala się od swoich demokratycznych fundamentów w kierunku systemu rządów służącego nielicznym kosztem większości.

Definicja oligarchii w amerykańskim kontekście

Słowo "oligarchia" kojarzy się głównie z takimi państwami, jak Rosja, Filipiny, czy niektóre kraje arabskie, gdzie wpływowi biznesmeni mają znaczny wpływ na politykę. Jednak według coraz większej liczby krytyków sytuacja w Stanach Zjednoczonych zaczyna przypominać ten model. Ekonomista Simon Johnson twierdzi, że oligarchiczny charakter USA szczególnie uwidocznił się po kryzysie finansowym z 2008 roku, kiedy to rząd zdecydował się na ratowanie największych instytucji finansowych kosztem podatników. Decyzje takie jak program TARP (Troubled Asset Relief Program) oraz szerokie wsparcie dla Wall Street wzbudziły kontrowersje, ponieważ przyczyniły się do dalszej koncentracji bogactwa w rękach najbogatszych. Z kolei były prezydent Jimmy Carter opisał USA jako "oligarchię z nieograniczonym przekupstwem politycznym" w wyniku decyzji Sądu Najwyższego z 2010 roku w sprawie Citizens United, która umożliwiała nieograniczone darowizny na kampanie polityczne.

Rosnący wpływ miliarderów

Senator Bernie Sanders podkreśla, że Stany Zjednoczone "szybko zmierzają w stronę oligarchicznej formy społeczeństwa." W wyborach prezydenckich w 2024 roku miliarderzy wydali rekordowe sumy pieniędzy na wsparcie swoich kandydatów, co budzi obawy o to, czy polityka w USA nie staje się areną dla najbogatszych, a reszta społeczeństwa traci wpływ na kształtowanie decyzji politycznych. Przykładem może być Elon Musk, który już otwarcie angażuje się w działania polityczne u boku nowego prezydenta.

Krytyka oligarchii 

Krytycy twierdzą, że rosnący wpływ najbogatszych jest niebezpieczny dla demokracji. Thomas Jefferson ostrzegał już w 1816 roku, że skoncentrowane bogactwo stanowi zagrożenie dla czystości rządów i praw obywatelskich. Obecnie, według raportu naukowców Gilensa i Page’a, polityczne decyzje w USA znacznie częściej odzwierciedlają preferencje elit ekonomicznych niż przeciętnych obywateli. Jednak ich badanie spotkało się z krytyką ze strony innych naukowców, którzy twierdzili, że nie należy lekceważyć wpływu przeciętnych obywateli i że wnioski dotyczące tendencji oligarchicznych są przesadzone.

Nie wszyscy jednak zgadzają się z tezą o oligarchizacji USA. Tyler O'Neil z konserwatywnego portalu The Daily Signal podkreśla, że pieniądze nie gwarantują sukcesu w wyborach. Przykładem jest ostatnia kampania Kamali Harris, która zebrała więcej niż jej kontrkandydat, ale mimo to nie osiągnęła sukcesu. O’Neil argumentuje, że rola pieniędzy w amerykańskiej polityce jest mniejsza, niż mogłoby się wydawać, choć tezie tej zaprzeczają rosnące nakłady wyborcze w ostatnich latach. Można więc założyć, że pieniądze nie gwarantują sukcesu, ale w większości przypadków mu pomagają.

Publiczna i prywatna władza miliarderów

Jednym z niepokojących trendów jest zmiana sposobu, w jaki miliarderzy wpływają na politykę. Jak zauważa Whizy Kim z Vox, bogaci obywatele dotychczas działali zza kulis, teraz jednak ich działania stają się coraz bardziej jawne. Elon Musk stanowi przykład osoby, która dzięki swojemu bogactwu i licznej rzeszy fanów online zyskała bezpośredni wpływ na politykę - jego aktywność na Twitterze, gdzie regularnie komentuje kwestie polityczne i społeczne, pozwala mu kształtować narracje, które rezonują z milionami użytkowników. 

Debata na temat oligarchizacji USA nie przynosi jednoznacznych wniosków. Z jednej strony obserwujemy wzrost wpływu najbogatszych na politykę, co budzi obawy, z drugiej wciąż istnieje wiele mechanizmów, które zapewniają obywatelom możliwość wpływu na wybory i politykę. Dyskusja na temat roli pieniędzy i bogactwa w demokracji trwa.

rj 

 

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor