Prezydent-elekt Donald Trump otrzymał w piątek bezwarunkowe zwolnienie z wykonania wyroku w sprawie karnej w Nowym Jorku. Oznacza to, że nie zostanie ukarany grzywną, więzieniem ani innymi sankcjami.
Były i przyszły prezydent wziął udział w rozprawie wirtualnie, pojawiając się przed sądem na Manhattanie w związku z wyrokiem w sprawie 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w celu ukrycia płatności na rzecz gwiazdy filmów dla dorosłych.
Podczas krótkiej rozprawy sędzia stanowy Nowego Jorku, Juan Merchan, orzekł, że jedyną zgodną z prawem karą, która nie narusza prerogatyw urzędu prezydenta, jest bezwarunkowe zwolnienie ze wszystkich zarzutów.
Wyrok w cieniu wyników wyborów
Rozprawa odbyła się na 10 dni przed zaprzysiężeniem Trumpa na drugą kadencję jako prezydenta. Trump argumentował, że wymierzenie kary zakłóciłoby jego zdolność do sprawowania urzędu i zapowiedział złożenie apelacji.
Była to pierwsza sytuacja w historii USA, gdy były, przyszły lub urzędujący prezydent został postawiony w stan oskarżenia w sprawie karnej. I była to jedyna sprawa karna Trumpa, która trafiła do sądu.
„Proces był paradoksem” – powiedział sędzia Merchan, zwracając uwagę na wysoki poziom zabezpieczeń i zainteresowania mediów. „Jednak za zamkniętymi drzwiami nie różnił się od innych 32 procesów odbywających się w tym samym czasie w tym sądzie”.
Merchan zauważył jednak, że mimo typowego przebiegu rozprawy, okoliczności wyroku są wyjątkowe ze względu na to, że Trump wkrótce obejmie urząd prezydenta. „Życzę panu powodzenia, gdy obejmie pan drugą kadencję” – powiedział sędzia przed opuszczeniem sali rozpraw.
Prokuratorzy wnosili o minimalny wyrok
Dzień przed wyrokiem Trump wyczerpał ostatnią możliwość prawnego zablokowania rozprawy, gdy Sąd Najwyższy odrzucił jego wniosek o interwencję.
Prokuratorzy z biura prokuratora okręgowego Manhattanu Alvina Bragga zalecili minimalny wyrok bezwarunkowego zwolnienia. Miało to zapewnić finalność procesu, uszanować werdykt ławy przysięgłych, a jednocześnie nie utrudniać Trumpowi sprawowania urzędu prezydenta.
„Bezwarunkowe zwolnienie” oznacza, że prezydent-elekt nie musi podejmować żadnych działań, ale wyrok skazujący pozostanie w jego aktach.
Trump broni swojej niewinności
Przed formalnym ogłoszeniem wyroku sędzia Merchan dał Trumpowi możliwość zabrania głosu. Trump podtrzymał swoją linię obrony, twierdząc, że zapisy księgowe dotyczyły legalnych wydatków, a nie płatności za milczenie, i były sporządzane przez księgowych, a nie przez niego osobiście.
„Chciałbym tylko wyjaśnić, że zostałem potraktowany bardzo, bardzo niesprawiedliwie” – powiedział Trump, powtarzając swoje wcześniejsze twierdzenia, że proces miał charakter polityczny i że jest niewinny mimo wyroku ławy przysięgłych.
Prokuratorzy stanowczo odrzucili twierdzenia Trumpa, że proces był motywowany politycznie. „Zachowanie oskarżonego stanowi bezpośredni atak na rządy prawa” – powiedział prokurator Josh Steinglass. „Oskarżony wyrządził trwałą szkodę publicznemu postrzeganiu systemu sprawiedliwości i naraził funkcjonariuszy oraz sąd na niebezpieczeństwo”.
Wyrok daje poczucie zakończenia sprawy
Od czasu skazania Trumpa w maju sędzia Merchan kilkakrotnie odkładał ogłoszenie wyroku, m.in. aby uniknąć wrażenia stronniczości politycznej przed wyborami oraz dać Trumpowi możliwość powołania się na immunitet prezydencki, wynikający z orzeczenia Sądu Najwyższego. Ostatecznie sędzia odrzucił argumenty dotyczące immunitetu, torując drogę do piątkowego wyroku.
Anna Cominsky, dyrektorka kliniki obrony karnej w New York Law School, powiedziała, że wyrok daje społeczeństwu poczucie zamknięcia sprawy – choć planowane apelacje mogą ciągnąć się latami.
„To ma sens, aby sprawa została zamknięta, ponieważ jako naród powinniśmy móc iść dalej, zwłaszcza gdy Trump obejmie urząd prezydenta” – powiedziała Cominsky. „Musimy mieć możliwość patrzenia w przyszłość, zamiast ciągle wracać do tej sprawy”.
Jednak nawet w obliczu tego wyroku, debata na temat wpływu sprawy na amerykański system sprawiedliwości i prezydenturę Trumpa z pewnością jeszcze długo będzie trwała.
jm