Kiedy mieszkańcy Wisconsin wypowiadają kąśliwe uwagi na temat mieszkańców Illinois, najczęściej dotyczą one stylu jazdy samochodem. Kierowcy z Illinois mają bowiem w Wisconsin niezbyt pochlebną reputację. Jednak ta trwająca od lat rywalizacja sąsiadujących ze sobą stanów ma o wiele głębsze korzenie, sięgające czasów, gdy samochody jeszcze nie istniały, gdy nieznane nawet były jeszcze dzisiejsze granice stanowe. Konflikt narodził się bowiem w momencie, gdy Illinois (podobno) „zagarnęło” część terytorium, które mogłoby dziś należeć do Wisconsin.
Obszerne opracowanie na ten temat pojawiło się niedawno w „Milwaukee Journal Sentinel”, do którego zainteresowanych tematem odsyłamy - www.jsonline.com, proponując w tym miejscu tylko krótkie podsumowanie i zwrócenie uwagi na najważniejsze punkty.
Jak Illinois „ukradło” część Wisconsin
Wydarzenie, które podobno zapoczątkowało historię rywalizacji związane było z tworzeniem granic stanowych. Zgodnie z ustawą, północna granica Illinois powinna kończyć się na linii jeziora Michigan, a wszystko na północ od tej linii miało przypaść przyszłemu stanowi Wisconsin. Jednak organizatorzy kampanii na rzecz uzyskania przez Illinois statusu stanu przekonali Kongres Stanów Zjednoczonych, by przesunąć północną granicę Illinois nieco dalej na północ, aby nowy stan uzyskał lepszy dostęp do jeziora Michigan. W ten sposób Illinois w 1818 roku, „przejęło” około 8 tysięcy mil kwadratowych ziem, które teoretycznie powinny przypaść przyszłemu stanowi Wisconsin. W skład tych terenów wchodziły nie tylko obszary rolnicze i lasy, ale przede wszystkim strategicznie położone miejsce, które później przekształciło się w jedno z największych miast na świecie – Chicago.
Konsekwencje dla Wisconsin
Dla mieszkańców Wisconsin, którzy z czasem osiedlili się na północ od tej nowo ustalonej granicy, był to bolesny cios. Zmiana wpłynęła nie tylko na wielkość ich stanu, ale również na jego przyszłe możliwości gospodarcze. Chicago, które mogło należeć do Wisconsin, stało się jednym z największych ośrodków handlowych i przemysłowych w USA, co zapewniło Illinois dynamiczny rozwój.
To wydarzenie stało się symbolicznym początkiem niechęci mieszkańców Wisconsin wobec ich sąsiadów z południa. Przejęcie Chicago to dla wielu mieszkańców Wisconsin „pierwsza kradzież”, która zaważyła na stosunkach między stanami.
Nasza tragedia jest większa od waszej!
8 października 1871 roku, na północnym wschodzie Wisconsin, niedaleko miasteczka Peshtigo, wybuchł gigantyczny pożar, który szybko wymknął się spod kontroli, pochłaniając lasy i całe osady ludzkie.
Zginęło ponad 1 500 osób, a ponad 1,2 miliona akrów ziemi zostało doszczętnie spalone. Była to największa tragedia związana z pożarem w historii Stanów Zjednoczonych, a liczba ofiar przewyższała nawet inne, bardziej znane katastrofy naturalne w tamtym okresie.
Tego samego dnia w Chicago wybuchł pożar, który szybko rozprzestrzenił się na znaczną część miasta. Według legendy rozpoczął się w stodole rodziny O’Leary, jednak historycy podważają wersję, że to krowa przewróciła lampę naftową, co doprowadziło do tragedii. Niemniej jednak, pożar w Chicago zniszczył około 17 tysięcy budynków, zginęło w nim 300 osób, a 100 tysięcy mieszkańców zostało bez dachu nad głową.
Mimo że pożar w Chicago miał mniej ofiar niż ten w Peshtigo, to właśnie on stał się bardziej znany w całych Stanach Zjednoczonych i na świecie. Zewsząd zaczęły napływać darowizny na odbudowę miasta. Nawet z odległej Europy, m.in. z Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Nawet Milwaukee, jedno z większych miast Wisconsin, wysłało do Chicago pomoc. Wśród darów znalazły się beczki piwa z browaru Schlitz Brewing Co. – nie tylko jako gest solidarności, ale również jako dobra okazja do biznesu. Zniszczone browary w Chicago oznaczały, że Schlitz mógł zwiększyć swoje udziały na rynku chicagowskim, co przyniosło firmie spore zyski.
Tymczasem pożar w Peshtigo, mimo że był bardziej tragiczny, pozostaje stosunkowo mało znany, nawet wśród mieszkańców USA. Peshtigo do dziś walczy o to, by jego historia została zapamiętana i doceniona.
Milwaukee traci drużynę baseballową – winny? Człowiek z Chicago
W latach 50. Milwaukee zdobyło status wielkomiejskiego ośrodka sportowego, gdy drużyna baseballowa Braves przeniosła się do tego miasta w 1953 roku. To wydarzenie było zwieńczeniem starań miasta o przyciągnięcie drużyny z najwyższej ligi.
W pierwszym roku Braves w Milwaukee pobili rekordy frekwencji na stadionach, a przez pięć kolejnych lat drużyna przyciągała największe tłumy w całej lidze MLB. Jednak z czasem zainteresowanie baseballowymi meczami zaczęło maleć, co sprawiło, że właściciele drużyny zaczęli rozważać jej sprzedaż.
W tym momencie na scenie pojawił się biznesmen z Chicago, Bill Bartholomay, który kupił Braves w 1962 roku, obiecując ich pozostanie w Milwaukee. Niestety, ostatecznie przeniesiono drużynę do Atlanty.
Dla mieszkańców Milwaukee była to ogromna strata. Bejsballowy wróg publiczny numer 1, jak zaczęto nazywać Bartholomaya w Milwaukee, ostatecznie przyczynił się do powrotu ligi baseballowej do Milwaukee w postaci Brewers, ale „kradzież” do dziś budzi emocje wśród fanów sportu w Wisconsin.
Granica – margaryna, alkohol, marihuana i różnice w stylu życia
Rywalizacja przejawiała się nie tylko w wielkich sprawach, ale również w codziennych drobnostkach, które kształtowały życie mieszkańców, jak choćby tzw. „oleo runs”, czyli wyjazdy mieszkańców Wisconsin do Illinois po... margarynę.
Wisconsin przez wiele lat prowadził politykę chroniącą interesy silnej branży mleczarskiej. Stan znany jako „kraina serów”, opierał gospodarkę na produkcji mleka i wyrobów mlecznych, w tym oczywiście masła. W rezultacie wprowadzono przepisy, które ograniczały dostępność konkurencyjnych produktów, takich jak margaryna. Co więcej, aż do 1967 roku, w Wisconsin obowiązywał zakaz sprzedaży margaryny barwionej na żółto, która przypominała masło i mogła zaszkodzić jego lokalnym producentom. Margaryna była tańsza i łatwiejsza w produkcji, co czyniło ją atrakcyjną alternatywą dla masła, zwłaszcza w trudnych gospodarczo czasach.
W praktyce oznaczało to, że w Wisconsin można było kupić tylko białą margarynę, a każdy, kto chciał, by margaryna wyglądała jak masło, musiał samodzielnie dodać do niej żółty barwnik. Wielu mieszkańców Wisconsin, którzy nie chcieli bawić się w dodawanie barwnika ani płacić wyższych cen za masło, zaczęło organizować wyjazdy do sąsiedniego Illinois, gdzie margaryna była dostępna bez żadnych ograniczeń.
Takie wyjazdy po margarynę do Illinois stały się swego rodzaju tradycją i nazywane były „oleo runs”. Wyjazdy te stały się nie tylko sposobem na oszczędności, ale również przejawem buntu wobec absurdalnych regulacji. W latach 50. i 60. XX wieku margaryna była nie tylko przedmiotem codziennego użytku, ale także symbolem walki z nadmierną ingerencją rządu w życie prywatne obywateli.
W końcu, w 1967 roku, po latach protestów i rosnącej presji społecznej, zakaz sprzedaży żółtej margaryny w Wisconsin został zniesiony. Jednak „oleo runs” pozostały w pamięci jako symbol dawnej rywalizacji i absurdów prawnych, które potrafiły wywołać codzienne frustracje i zmusić ludzi do długich wyjazdów tylko po to, by kupić produkt, który w innych stanach był łatwo dostępny.
Innym przykładem są młodzi mieszkańcy Illinois, którzy w latach 70. i 80. masowo przyjeżdżali do Wisconsin, gdzie wiek legalnego picia alkoholu był niższy niż w Illinois.
Z kolei w 2020 roku Illinois przyciągnęło Wisconsin legalizacją marihuany, co przywróciło ruch w drugą stronę.
Choć rywalizacja między Illinois a Wisconsin ma długą historię, te dwa stany pozostają wzajemnie powiązane, zarówno przez historię, jak i przez kulturę, często z humorem odnosząc się do swoich różnic.
rj