O powstaniu kolejnego, 51. stanu mówi się od dłuższego czasu, wizje były różne, ale pewne jest, że w tym przypadku procedury poszły dalej niż kiedykolwiek wcześniej.
Amerykańska Izba Reprezentantów z „demokratyczną większością” w piątek zajęła się projektem uznania stołecznego Dystryktu Kolumbii za 51. stan USA. Reprezentanci byli za. Głosowania w tym aspekcie było historyczne i prędko się nie powtórzy, mimo wszystko jeszcze nie czas na otwieranie szampana. Dla zwolenników tego rozwiązania, czyli mieszkańców stolicy są jednak nienajlepsze informacje. Kolejnym przystankiem na ścieżce legislacyjnej tej ustawy będzie poddanie jej pod głosowanie w Senacie USA, wynik jest łatwy do przewidzenia – kontrolowana przez republikanów izba odrzuci tę propozycję niemal na pewno, dodatkowo zagorzałym przeciwnikiem tego rozwiązania jest prezydent Donald Trump.
Zgodnie z ustawą nowy stan będzie pokrywał się z obszarem Waszyngtonu, ale budynki administracji rządowej zostaną z niego wyłączone i zachowają swój niezależny charakter, pozostaną pod władzą federalną. Pozostały teren ma stworzyć nowy, 51. stan USA. Dlaczego mieszkańcy Waszyngtonu chcą być niezależni? Narzekają, że mimo płacenia podatków nie mają w parlamencie Stanów Zjednoczonych swoich przedstawicieli z czynnym prawem do głosowania. To prawda, o ile w Senacie rzeczywiście nie ma żadnego reprezentanta, tak ten, który jest w izbie niższej nie ma prawa głosu
„Urodziłam się tu bez prawa głosu, ale przysięgam, że nie umrę bez prawa do głosu. Razem doprowadzimy do niezależności Dystryktu Kolumbii” - deklarowała przed głosowaniem burmistrz stolicy Muriel Bowser.
Uznanie Dystryktu Kolumbii za pełnoprawny stan by to diametralnie zmieniło. To nie jedyny powód domagania się mieszkańców Waszyngtonu niezależności. W trakcie protestów związanych ze śmiercią George’a Floyda prezydent Trump skierował na ulice stolicy Gwardię Narodową – miał do tego pełne prawo, ponieważ nie jest to odrębny stan i o przydzieleniu armii nie decyduje właściwy miejscowo gubernator. Tak, jak zostało to zaznaczone, szanse na uchwalenie ustawy w takiej formie są minimalne, a mieszkańców Waszyngtonu z pięknego snu już jakiś czas temu wybudził przewodniczący republikanów w Senacie Mitch McConnell. Stwierdził, że ten pomysł jest zaczerpnięty z systemu socjalistycznego, a tak jak długo, jak on i jego partia będą rządzić w Senacie, nie ma mowy o uznaniu Dystryktu Kolumbii za pełnoprawny stan.
"Po co? Żebyśmy mieli dwóch kolejnych demokratycznych senatorów i pięciu kolejnych kongresmenów z tej samej partii? Nie, dziękuję. To się nigdy nie wydarzy" – powiedział z kolei Donald Trump dziennikarzom New York Post.
Niechęć polityków partii republikańskiej jest spowodowana tym, że zdecydowana większość mieszkańców Waszyngtonu popiera demokratów. Liczący 700 tys. mieszkańców Dystrykt Kolumbii obejmuje stolicę i posiada wyłączenie 1 przedstawiciela w Izbie Reprezentantów i to bez prawa głosu. Autorem ustawy mającej na celu uzyskanie dystrykt pełnych praw, uznając go za stan jest jego przedstawicielka we wspomnianej izbie, Demokratka Eleanor Holmes Norton.
FK