Dwóch ekspertów Światowej Organizacja Zdrowia udało się do Chin z misją polegającą na odnalezieniu źródła pandemii koronawirusa, który został po raz pierwszy odkryty w mieście Wuhan w środkowej części Chin pod koniec ubiegłego roku. Pekin niechętny był badaniom, ale ustąpił po tym, jak kolejne kraje wezwały WHO do przeprowadzenia dokładnego dochodzenia.
Rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Chinach, Hua Chunying, zapowiedziała współpracę chińskich naukowców i ekspertów medycznych w kwestii śledzenia koronawirusa. Chiny argumentowały, że wirus mógł powstać poza Chinami i gniewnie zaprzeczały zarzutom, że tuszowały skalę epidemii w momencie, gdy infekcje zaczęły się rozprzestrzeniać.
"Mamy podstawowy konsensus z WHO dotyczący tego, że śledzenie wirusów jest kwestią naukową i wymaga międzynarodowych badań i współpracy naukowców z całego świata" - powiedziała Hua. "WHO uważa również, że śledzenie jest istotnym problemem, który może obejmować wiele krajów i regionów, a WHO przeprowadzi także podobne kontrole w innych krajach i regionach, w zależności od potrzeb".
Światowa Organizacja Zdrowia potwierdziła wizytę epidemiologa i specjalisty od chorób zwierzęcych, ale nie podała dodatkowych szczegółów na temat ich wizyty w Chinach. Powszechnie uważa się, że wirus wywołujący śmiertelną chorobę COVID-19 pochodził od nietoperzy, a następnie przeniósł się na ludzi poprzez gatunek pośredni, być może przez przypominającego mrówkojada łuskowca, cenionego w Chinach za łuski stosowane w medycynie chińskiej oraz mięso.
Liczba zgonów związanych z COVID-19 w dalszym ciągu rośnie w Stanach Zjednoczonych, szczególnie na południu i zachodzie kraju, chociaż wciąż utrzymuje się poniżej liczb z kwietnia - wynika z ostatniej analizy danych Johns Hopkins University. W poniedziałek Floryda pobiła rekord kraju pod względem jednodniowego wzrostu liczby potwierdzonych przypadków koronawirusa.
"Naprawdę uważam, że jesteśmy w stanie to kontrolować, ale element ludzki ma tutaj krytyczne znaczenie. Powinien to być krajowy wysiłek. Powinniśmy działać razem, gdy znajdujemy się w centrum kryzysu, a na pewno tego nie robimy" - powiedziała epidemiolog z University of Florida, doktor Cindy Prins.
Brett Giroir, członek grupy zadaniowej ds. koronawirusa w Białym Domu, określił publiczne noszenie masek, które spotyka się ze sprzeciwem mieszkańców niektórych stanów, jako "absolutnie niezbędne".
Gigoir, asystent sekretarza Departamentu Zdrowia i Usług Socjalnych powiedział, że "jeśli tego nie zrobimy, nie uzyskamy kontroli nad wirusem".
W sobotę nawet prezydent Donald Trump publicznie pojawił się w maseczce, a Nancy Pelosi stwierdzła, że ma nadzieję, iż prezydent zmienił swoje nastawienie, co okaże się pomocne w powstrzymaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Naukowcy spodziewają się, że liczba zgonów będzie wzrastać w USA przez co najmniej kilka tygodni, chociaż niektórzy uważają, że nie wzrośnie ona tak dramatycznie, jak miało to miejsce wczesną wiosną, z powodu kilku czynników, w tym zwiększonej ilości testów.
JM