Usługi kosmetyczne i fryzjerskie nie należą do niezbędnych usług, przynajmniej nie na równi z bankiem i sklepem spożywczym, w związku z czym większość z salonów piękności pozostaje zamknięta. Jednocześnie rynek sprzedaży produktów kosmetycznych przeżywa rozkwit.
W związku z ograniczeniami ostatnich tygodni problemy odczuwają różne branże. Coraz niższa jest interetowa sprzedaż odzieży i wielu innych produktów, z których korzystamy na co dzień, ponieważ w niepewnych ekonomicznie czasach większość ludzi zmuszona jest do ponownego rozważenia sposobu wydawania pieniędzy. Po co inwestować w nowy strój, jeśli nie ma okazji, by go włożyć?
Jednak rynek kosmetyczny ma się dobrze. Sprzedaż produktów do pielęgnacji paznokci, takich jak waciki, wzrosła o 58% z tygodnia na tydzień – wynika z danych firmy badawczej Nielsen. Zakupy środków do usuwania lakieru do paznokci również wzrosły o ponad 50% w tym samym okresie. Sprzedaż produktów do farbowania włosów podwyższyła się na razie o 19%, choć widać dalszą tendencję wzrostową.
Dla jednych zajmowanie się swoim makijażem i włosami to sposób na zabicie czasu. Dla innych to kojąca przerwa od nieustającego cyklu złych wiadomości. Są też tacy, którzy biorą sprawy w swoje ręce z konieczności. Salony pozostaną zamknięte jeszcze przez jakiś czas, więc wiele osób nie ma wyjścia, tylko nauczyć się przycinania własnej grzywki, zajmowania się niesfornymi brwiami, nakładania farby na włosy, itd.
„Dbamy o siebie” – mówi Stephanie, która zaopatrzyła się w zapasy ze swoją córką Chloe. Zamiast rozmyślać o rzeczach, które są poza ich kontrolą, obydwie zajęły się samodzielną pielęgnacją do tej pory wykonywaną w salonach. „Nawet jeśli nie wychodzi to tak, jak chcesz, wkładasz w to siebie, a to sprawia, że poczujesz się piękna, nawet jeśli wokół ciebie dzieją się brzydkie rzeczy”.
85 miliardów rocznie
Mało kto ma świadomość, że rynek kosmetyczny w USA ma wartość 85 miliardów dolarów i napędzany jest przede wszystkim przez kobiety regularnie chodzące do salonów piękności na manicure, pedicure, poprawianie brwi, depilację, farbowania włosów. W znacznie mniejszym stopniu, choć również znaczącym chodzi o mężczyzn, z których prawie każdy co kilka tygodni siada na obrotowym krześle fryzjerskim.
W przeciwieństwie do innych branż, w których zanikła nawet sprzedaż internetowa, produkty do pielęgnacji i urody są uważane za niezbędne dla wielu osób.
Od zamknięcia swoich sklepów w całym kraju, Ulta odnotowała w tym miesiącu „znaczący wzrost e-commerce”. Zwiększone zapotrzebowanie jest na tyle duże, że centra dystrybucyjne działają w „trybie świątecznym”, choć sieć właśnie poinformowała o zwolnieniu tysiąca pracowników z zamkniętych sklepów.
„Entuzjasta piękna ma emocjonalny, głęboki z nim związek, niezależnie od warunków gospodarczych” - powiedział Mary Dillon z Ulta. „Nie widzimy, żeby to się zmieniało”.
Ale przy przewidywanym wzroście bezrobocia do 15% w nadchodzących tygodniach, rynek produktów do higieny osobistej i urody może w końcu odczuć zmianę. W marcowym badaniu Morning Consult stwierdzono, że 48% respondentów wydałoby mniej na produkty kosmetyczne, gdyby ktoś z ich rodziny stracił pracę. W kolejnej ankiecie tej samej agencji stwierdzono, że 15% pytanych planuje wydać mniej na produkty kosmetyczne z powodu pandemii, niezależnie od tego, czy zmieni się ich sytuacja dotycząca zatrudnienia.
Poza tym, w niektórych przypadkach samodzielna pielęgnacja w domu nie jest w stanie odtworzyć doświadczeń w salonie. Nawet jeśli wiele kobiet jest w stanie uzyskać podobny wynik, to pobyt w takim miejscu stanowi dodatkową przyjemność.
Dlatego właściciele salonów piękności na całym świecie, również w Stanach Zjednoczonych przekonani są, że po zakończeniu pandemii prawie wszyscy klienci, a właściwie klientki, do nich wrócą. Na razie jednak miliony kobiet zdobywają umiejętności, jakich nigdy nie posiadały. Nie wszystkie, oczywiście. Dla wielu to powrót do dawnych czasów, choć nie każda jest z tego powodu zadowolona.
RJ