Hodowcy bydła mlecznego doją mniej krów i wyrzucają nadwyżki mleka, a nakaz pozostania w domach odbija się boleśnie na przemyśle mleczarskim.
Producenci są zmuszani do pozbywania się swoich produktów z powodu ogromnego spadku popytu oraz cen.
Kilgus Farmstead w Fairfield położone jest ok. 100 mil od Chicago. "Jesteśmy biznesem rodzinnym" - powiedział Matt Kilgus.
Gospodarstwo zaopatruje w mleko i produkty mleczne dziesiątki chicagowskich restauracji i kawiarni. W wyniku pandemii ich sprzedaż spadła o ponad połowę. Według Kilgusa, ponad 80% stałych klientów farmy zostało tymczasowo zamkniętych.
Jego gospodarstwo jest jednym z setek w Illinois, które zostały dotknięte z powodu pandemii.
"Doiliśmy około 150 krów, ale zmniejszyliśmy tę liczbę do 115" - powiedział Kilgus. Nawet pomimo tych ograniczeń, mleko wciąż jest wylewane na pola.
"Wylewamy je na ziemię, jako nawóz, zmuszeni do tego, aby się go pozbyć" - powiedział.
Zamknięcie szkół, restauracji, uniwersytetów oraz różnego rodzaju instytucji, odebrało ogromną część biznesu hodowcom bydła mlecznego. Właściciel farmy mlecznej Mitchell Dairy and Grain LLC położonej w Winnebago, zaledwie kilka mil od Rockford, John Mitchell, powiedział, że przygotowuje się na kilka kolejnych miesięcy niskich cen mleka.
"W całej branży odnotowano poważne zakłócenia w zakupie produktów mlecznych".
Prairie Farms, które współpracuje z ponad 800 lokalnymi gospodarstwami na Środkowym Zachodzie i dostarcza produkty mleczne do sklepów spożywczych, twierdzi, że nakaz pozostania w domach doprowadził do gwałtownego wzrostu sprzedaży produktów mlecznych w sklepach spożywczych, ale liczby te zmieniają się co tydzień.
JM