Czwartego listopada w Teatrze Chopina odbyła się 21. edycja Krakowskich Zaduszek Jazzowych w Wietrznym Mieście. Organizowana przez Tadeusza Żaczka impreza zgromadziła kilka zespołów i blisko 50 muzyków i wokalistów.
Na „górnej” scenie doroczną imprezę patrzenia na życie i przemijanie przez pryzmat muzyki otworzyła niezwykle uzdolniona wokalistka młodego pokolenia Natalia Kawalec. W kolejnych odsłonach wieczoru zaprezentowali się: Goran Ivanovic & Fareed Haque Guitar Duo, Charles Heath ze znakomitą wokalistką Denise Thimes i Vijay Tellis-Nayak. Gwiazdą wieczoru był skrzypek jazzowy z Polski Mateusz Smoczyński, któremu akompaniowała grupa amerykańskich muzyków. Festiwalowy wieczór na tej scenie zakończyła grupa Le Percolateur. Na „dolnej” scenie jazzowe muzykowanie otworzył zespół Jarmula Group. Potem na kontrabasie grała Liliana Zofia Wośko, Daniel Villareal-Carrillo, Michael Salter, Barbara Panecka i Jurek Jabłoński Trio, Tee Mac Band z gośćmi, Emila Jurzyk oraz Sergiusz Zgrzębski z zespołem Tiger Blood. Tradycyjnie już imprezę zakończyło wspólne śpiewanie i muzykowanie artystów i publiczności.
W ciągu ponad dwóch dekad trwania krakowskiej imprezy na scenie Teatru Chopina wystąpiło wielu znakomitych polskich i amerykańskich muzyków. „Działamy 21 lat i powiem szczerze, że jestem mile zaskoczony, że to działa, że się nie znudziło chicagowskiej publiczności, że w dalszym ciągu mamy pełną salę miłośników jazzu, że mamy ludzi, którzy chcą przyjść w ten zimny w sumie, poniedziałkowy wieczór. A wszystko po to, żeby raz w roku uczestniczyć w niespotykanej imprezie, którą robimy w Teatrze Chopina jako All Souls Jazz Festiwal. To już nie są takie zaduszki, jakie pamiętamy z Krakowa, ale jest to pełnowymiarowy festiwal, gdzie w tym roku na dwóch scenach zagrało dziesięć różnych zespołów. Ponad 50 wykonawców. To festiwal ruchu i muzyki” – podsumował tegoroczne zaduszki ich twórca Tadeusz Żaczek, który przypomniał również, że w ciągu dwóch dekad przez festiwalową estradę przewinęło się kilkudziesięciu „gigantów” polskiego jazzu. Tutaj występowali muzycy tej klasy, co nieżyjący już znakomity gitarzysta Jarosław Śmietana czy Janusz Muniak. Dwa lata temu był jeden z najlepszych kompozytorów jazzowych w Polsce Krzesimir Dębski.
„W tym roku mamy młodego człowieka, którego nazwisko może jeszcze nie jest tak bardzo rozpoznawalne, nazywa się Mateusz Smoczyński, ale jest to niezwykle utalentowany, znakomity jazzman, skrzypek, na którego występ czekam z wielką ciekawością. Wiem, że będzie to bardzo miła niespodzianka. Ten młody człowiek wręcz fruwa z miejsca na kolejne miejsca swoich występów. Do nas przyleciał z Nowego Jorku, ale przez Helsinki i jutro wraca do Europy na występy w Hamburgu. Jest wykładowcą na Akademii Muzycznej w Warszawie i doktorantem tej uczelni. Mimo młodego wieku jest uznanym nauczycielem. Pragnę podkreślić, że oprócz znakomitego warsztatu muzycznego, który prezentuje, jest niezwykle skromnym i bardzo miłym człowiekiem” – powiedział Tadeusz Żaczek.
Różne kultury mają różne podejście to tematu śmierci, do tematu odchodzenia i przemijania. Meksykanie celebrują zaduszki organizując bardziej radosne i spontaniczne spotkania przy grobach swoich bliskich. Często nie brakuje tam tańców, a nawet alkoholu. Kraje anglosaskie preferują Halloween. Polacy mają bardziej kontemplacyjne podejście. Wspominamy zmarłych, odwiedzamy groby, palimy znicze. Nad polskimi cmentarzami przez całą noc widać łuny. Jest to nieporównywalny widok, który trudno byłoby zobaczyć gdziekolwiek na świecie. Idea, żeby wspominać tych, którzy odeszli przez muzykę narodziła się w Krakowie, gdzie w tym roku zaduszki odbyły się po raz 64. Dlaczego akurat jazz? Chyba dlatego, że jest on gatunkiem muzyki pozwalającym i skłaniającym do chwilowej zadumy i przejścia w sferę duchową człowieka. Pozwala bardziej niż inne rodzaje muzyki na spojrzenie z troszeczkę innej perspektywy, na to co dzieje się wokół nas. Za sprawą Tadeusza Żaczka 21 lat temu impreza z gruntu krakowskiego została przeszczepiona do Wietrznego Miasta zdobywając sobie pewne miejsce na muzycznej mapie chicagowskiej metropolii.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak