Kandydatka na sędziego Sądu Najwyższego zaproponowana przez prezydenta Donalda Trumpa uzyskała poparcie senackiej komisji sprawiedliwości. Jej wybór, zgodnie z oczekiwaniami, zatwierdzili republikanie, natomiast samo głosowanie zbojkotowali demokraci.
„To przełomowy moment dla konserwatystów” – powiedziała przewodnicząca komisji Lindsey Graham. Demokraci swoją woltę tłumaczą zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Ich zdaniem głosowanie nad kandydaturą na sędziego SN powinno odbyć się dopiero po przeprowadzonych w listopadzie wyborach.
„Nie damy legitymacji temu procesowi. Będzie to miało tragiczne konsekwencje dla narodu, dla Sądu Najwyższego, dla całego naszego kraju i jego przyszłych pokoleń” - grzmiał demokrata Chuck Schumer. Jego partyjny kolega, pochodzący z Illinois senator Dick Durbin nazwał zachowanie republikanów rywalizacją bez zasad - „Uważamy, że Amerykanie powinni mieć ostatnie słowo przy obsadzaniu wakatu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, a ostatnie słowo będą mieli 3 listopada” – dodał polityk.
Senacka komisja sprawiedliwości podjęła decyzję po 4 dniach prac i szeregu przesłuchań - rozmów z Amy Coney Barrett. Koniec końców, rozkładem głosów 12:10 kandydatura została zatwierdzona. Demokraci obawiają się, że nowa sędzia przyczyni się do rezygnacji z ubezpieczenia zdrowotnego Obamacare – czego republikanie chcą od dłuższego czasu.
Właściwe głosowanie nad kandydaturą Amy Coney Barrett odbędzie się 26 października – w Senacie większość mają republikanie, więc wynik przynajmniej teoretycznie jest łatwy do przewidzenia. Sędziowie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych sprawują swoje funkcje dożywotnio. Obecnie większość stanowią ci kojarzeni z partią republikańską.
Amy Coney Barrett ma 48 lat i pochodzi z Nowego Orleanu. Jest prawnikiem, wykładowcą akademickim na Uniwersytetcie Notre Dame w Indianie. W Sądzie Najwyższym zajmie miejsce po zmarłej we wrześniu sędzi Ruth Bader Ginsburg.
FK