Politycy w Waszyngtonie przygotowują się do dyskusji i głosowania w sprawie legalizacji marihuany na szczeblu federalnym, tymczasem Illinois bije rekordy jej sprzedaży. Każdy kolejny miesiąc przynosi coraz większe zyski – wynika z najnowszego raportu Departamentu Regulacji Finansowych i Zawodowych, który opublikowano w tym tygodniu.
Demokraci w Izbie Reprezentantów podejmują w tym miesiącu spore ryzyko: głosują za legalizacją marihuany na szczeblu federalnym.
Czemu jest to ryzykowne? Gdyż mimo przychylności większości mieszkańców, środek pandemii i końcowy etap gorącej kampanii prezydenckiej to nienajlepszy moment na tego typu głosowania.
Demokraci uważają jednak, że nie ma na co czekać.
MORE ACT
Zaproponowana w ubiegłym roku ustawa MORE Act (Marijuana Opportunity Reinvestment and Expungement Act) zniosłaby kary za posiadanie i korzystanie z marihuany, wymazałaby część rejestrów karnych i stworzyłaby programy dotacji dla osób szczególnie dotkniętych wojną z narkotykami.
Demokraci twierdzą, że moment na zmiany jest idealny: w ciągu ostatniej dekady budowano poparcie dla złagodzenia praw dotyczących marihuany, a najnowszy sondaż Gallupa pokazał, że 66 procent Amerykanów opowiada się za legalizacją, włączając w to ponad połowę republikanów.
Ryzykowne głosowanie
Głosowanie wiąże się jednak z ryzykiem. Wypada w samym środku impasu między Izbą Reprezentantów, a Białym Domem w związku z nową ustawą o pomocy finansowej. Poza tym w czasie trwającej i ponownie nasilającej się pandemii. Do tego w okresie tuż przed wyborami. Wszystko to sprawia, że wyborcy mogą odnieść wrażenie, iż politycy, a przede wszystkim demokraci, zajmują się nie tym, czym powinni.
Symboliczne głosowanie
Jednak nawet jeśli Izba przyjmie ustawę, wniosek o jej przyjęcie najprawdopodobniej upadnie w Senacie, co już zapowiedziała większość republikańska. Jest to więc czysto symboliczne głosowanie, którego efekt nie jest do końca jasny.
Podczas niedawnej konwencji GOP politycy tej partii kpili z demokratów za stwierdzenie, że firmy konopne są na tyle istotne, by pozostać otwartymi w pierwszych dniach pandemii, i wielokrotnie wyśmiewali ich za włączenie przepisu zapewniającego bankom ochronę prawną za obsługę firm handlujących marihuaną w ich najnowszej ustawie o pomocy finansowej w okresie pandemii.
“Uważam za ironię, że jedynymi małymi firmami, o które zdają się martwić demokraci, są sklepy z konopiami indyjskimi” - powiedział reprezentant Tom McClintock, republikanin z Kalifornii, który jednak w komitecie sprawiedliwości Izby oddał jeden z dwóch republikańskich głosów popierających ustawę w listopadzie zeszłego roku. „Ale poprę tę ustawę, jeśli zostanie poddana pod głosowanie”.
Kto za, a kto przeciw
Administracja Donalda Trumpa w dużej mierze zignorowała rosnące poparcie społeczne dla legalizacji marihuany, a pierwszy prokurator generalny prezydenta, Jeff Sessions, wręcz zniósł zabezpieczenia, które poprzedni rząd stworzył dla stanów legalizujących marihuanę.
Demokratyczny kandydat na prezydenta, Joe Biden, nie popiera legalizacji, ale popiera udostępnienie medycznej marihuany i zniesienie kar za jej posiadanie na szczeblu federalnym. Startująca z nim w wyścigu na stanowisko wiceprezydenta Khamala Harris ma inne zdanie i jest za, jest wręcz sponsorem senackiej wersji ustawy.
Jonathan Thompson, dyrektor wykonawczy National Sheriffs Association, powiedział, że pandemia, niepokoje społeczne i uchwalenie budżetu federalnego należą obecnie do najbardziej palących problemów dla Amerykanów. „Czy zalegalizowanie marihuany ma wyższy priorytet niż wszystkie te rzeczy?” – pyta Thompson.
Choć coraz więcej stanów legalizuje marihuanę medyczną, marihuanę rekreacyjną lub jedno i drugie - co najmniej cztery stany zrobią to w listopadzie – wciąż ponad ćwierć miliona osób przebywa w więzieniach federalnych za przestępstwa narkotykowe bez użycia przemocy.
Według ACLU czarni Amerykanie są średnio cztery razy bardziej narażeni na aresztowanie za posiadanie marihuany niż biali – a w niektórych stanach stosunek ten wynosi nawet 10 do jednego – mimo że badania wykazały, iż obydwie grupy używają tego narkotyku w podobnych ilościach.
Zaszkodzą, czy pomogą
Wiadomo więc, że mimo społecznego poparcia ustawa nie przejdzie przez Senat. Niektórzy ankieterzy twierdzą, że głosowanie w Izbie może pogmatwać przesłanie partii demokratycznej zaledwie na kilka tygodni przed wyborami, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Biden nie popiera całkowitej legalizacji marihuany.
„Osłabiacie swoje szanse na pokonanie Trumpa” – mówił Jon McHenry, republikański ankieter z North Star Opinion Research. „On i jego republikańscy sojusznicy mogą później powiedzieć: Zobaczcie, Joe Biden nie ma nad nimi kontroli. Nancy Pelosi i Alexandria Ocasio Cortez ją mają”.
Marihuana a lokalne wybory
Nie wszyscy politycy republikańscy bagatelizują ten temat. Na szczeblu stanowym będzie on bowiem odgrywał dużą rolę w głosowaniach. Republikańscy senatorowie: Cory Gardner z Kolorado, Susan Collins z Maine i Dan Sullivan z Alaski, biorą udział w trudnych wyścigach w stanach, w których marihuana jest już legalna. W Arizonie i Montanie - gdzie Martha McSally i Steve Daines, również republikanie, mogą stracić swoje miejsca w Senacie - w listopadzie odbędzie się głosowanie nad legalizacją konopi.
W Waszyngtonie debatują, a tymczasem Illinois bije rekordy sprzedaży
W sierpniu zakupiono w Illinois ponad 1.3 miliona produktów zawierających marihuanę, za łączną sumę prawie 64 milionów dolarów, z czego ponad 17 mln. wydali mieszkańcy okolicznych stanów.
W ten sposób pobity został kolejny rekord, lipcowy, gdy całkowita sprzedaż osiągnęła około 61 milionów. Każdy kolejny miesiąc okazuje się coraz bardziej dochodowy dla producentów i pośredników. Wyjątkiem był styczeń, pierwszy miesiąc obowiązywania nowego prawa, gdy sprzedaż była wyższa niż w kolejnych 3 miesiącach roku.
Zawarte w raporcie dane dotyczą wyłącznie sprzedaży rekreacyjnej i nie zawierają informacji na temat zakupów dokonanych w ramach stanowego programu zakupu medycznej marihuany.
Najnowsze dane wydają się potwierdzać pogląd, że rynek marihuany jest „odporny na recesję” i „odporny na pandemię” – co powiedział w ubiegłym miesiącu przedstawiciel departamentu regulującego ten dział.
Urzędnicy stanowi podkreślają, że chociaż silny trend wzrostu sprzedaży jest pozytywną wiadomością gospodarczą, są oni przede wszystkim zainteresowani wykorzystaniem dochodów z podatków do inwestycji w społeczności najbardziej dotknięte wojną narkotykową.
Stan zarobił na podatkach od sprzedaży marihuany aż 52 miliony dolarów w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku. Z tej sumy 25% przeznaczone będzie na różne programy społeczne.
Na razie dane dotyczące sprzedaży osobom spoza stanu wydają się potwierdzać przewidywania gubernatora, który w styczniu mówił, iż “turystyka konopna” wzmocni budżet stanu. Ok. 1/3 wszystkich dochodów ze sprzedaży pochodzi od osób mieszkających poza Illinois, przede wszystkim w okolicznych stanach, które do tej pory nie zalegalizowały sprzedaży rekreacyjnej.
RJ