Poza reklamówkami kandydatów pojawiającymi się na poboczach dróg i przydomowych trawnikach, zdecydowana większość mieszkańców nawet ich nie zauważyła. Odzwierciedleniem tego może być rozczarowująca frekwencja, która w zależności od powiatu wahała się pomiędzy kilkoma i kilkunastoma procentami.
Pomimo gorącej ogólnokrajowej debaty na temat praw do głosowania, zdecydowana większość wyborców z przedmieść Chicago nie oddała głosu we wtorkowych wyborach samorządowych na kluczowe stanowiska lokalne, w tym na burmistrzów, skarbników, radnych i członków rad szkolnych.
Na poziomie powiatów frekwencja wyniosła od 9.5% w powiecie McHenry, do 18.6% w Kankakee. W powiatach Cook, DuPage, Will i Lake było to odpowiednio 14.7%, 15.6%, 15.8% i 13.7%.
Dla porównania - w tych samych powiatach wybory prezydenckie mają nawet 80 procentową frekwencję, a gubernatorskie sięgają 65%.
Dla wielu urzędników historycznie niska frekwencja w tych wyborach samorządowych była „szczerze rozczarowująca”.
„To są wyścigi, które naprawdę wpływają na codzienne życie ludzi - kto kieruje radami szkolnymi, kto zarządza radami miejskimi” - powiedział Charles Pelkie, szef personelu w urzędzie powiatu Will. „Są to stanowiska, które codziennie wpływają na nasze życie”.
To zaskakujące, gdy weźmiemy pod uwagę niedawną, rekordową frekwencję wyborów prezydenckich, czy prowadzoną właśnie debatę na temat praw wyborczych. To tym bardziej dziwne, gdy weźmiemy pod uwagę znaczenie lokalnych wyborów w naszym codziennym życiu. O wysokości lokalnych podatków, składek, czy opłatach nie decyduje rząd federalny. To lokalne władze podejmują decyzje dotyczące szkół, policji, straży pożarnej, bibliotek, remontów dróg, planów przestrzennych, itd.
Trzeba jednocześnie przyznać, że w lokalne wybory zaangażowane są znacznie mniejsze pieniądze, w związku z czym informacje na temat kandydatów wcale nie są łatwo dostępne. O ile w przypadku szczebla federalnego odczuwamy wręcz przesyt ich zalewem, o tyle kandydaci na lokalne stanowiska poza organizacją mało popularnych spotkań z mieszkańcami, rozsyłaniem ulotek pocztą, nielicznymi reklamami radiowymi i telewizyjnymi i rozstawieniem charakterystycznych reklamówek wzdłuż ulic i w pobliżu punktów do głosowania robią niewiele. Mieszkańcy wielu miast naprawdę niewiele wiedzą o kandydatach, w związku z czym nie angażują się w wybory emocjonalnie, co kończy się niską frekwencją.
Nieoficjalne wyniki
Jak w przypadku każdych wyborów na oficjalne, potwierdzone dane przyjdzie chwilę poczekać. Choć głosowaliśmy we wtorek, to prawo stanowe zezwala na liczenie nadesłanych kart do głosowania jeszcze przez okres do dwóch tygodni po ich nadesłaniu, pod warunkiem, że data stempla pocztowego nie jest późniejsza, niż data wyborów.
Ocenia się jednak, że w większości wyścigów lokalnych ich liczba nie zmieni rezultatu, w związku z czym znamy już wstępne, wysoce prawdopodobne wyniki. Ponieważ dane obejmują tysiące samorządów w Illinois, nie jesteśmy w stanie opublikować wszystkich. Zainteresowanych odsyłamy na strony poszczególnych powiatów.
Można powiedzieć, że wybory w większości zakończyły się zwycięstwami starających się o reelekcję polityków i urzędników. W wyborach tych więcej miejsc przejęły również kobiety, w kilku miasteczkach zajmując to stanowisko po raz pierwszy.
W Oak Park wyborcy odrzucili w referendum propozycję ograniczenia finansowania policji, oddając na "nie" 6,723 głosów, czyli około 68%, w porównaniu do 3,072 głosów za.
W kilku miejscach prowadzone wobec starających się o reelekcję dochodzenia federalne i stanowe nie przeszkodziły w utrzymaniu stanowiska, co też w opinii obserwatorów sceny politycznej jest zaskakujące.
W miejscowości Palos Hills wieloletni burmistrz Gerald Bennett zdecydowanie wygrał z ubiegającą się po raz pierwszy o to stanowisko Sandy Szczygieł, zdobywając 1,705 głosów przeciw 941 oddanych na jego przeciwniczkę.
rj