Leczenie chorych i umierających nie jest najtrudniejszym wyzwaniem dla pielęgniarki Amelii Montgomery. Gorzej radzi sobie z nastawieniem pacjentów lub ich krewnych, którzy w dalszym ciągu nie wierzą w wirusa, odmawiają noszenia maseczek czy domagają się leczenia np. hydroksychlorochiną, mimo że eksperci ds. zdrowia uważają, że nie jest skuteczna w walce z wirusem, który zabił ponad 210,000 osób w Stanach Zjednoczonych.
"Większość ludzi nie rozumie i nie jest w stanie sobie wyobrazić tego, co my widzimy. To frustrujące dla nas wszystkich" - mówi Montgomery, skarżąc się sceptyków, którzy uważają, że narażone są jedynie osoby posiadające inne problemy zdrowotne.
Walka ze sceptykami odbywa się w całym kraju. Szpitale przytaczają sytuacje pojawienia się na oddziałach osób z kamerami wideo, próbującymi zebrać dowody, że wirus jest mistyfikacją. Niektórzy ubierają maseczki z widocznymi dziurami, na znak, że nie wierzą w zagrożenie, ale stosują się do wytycznych.
"Wyobraź sobie, że kiedy opiekujesz się swoim personelem, który umiera na tę chorobę, kiedy starasz się zapewnić bezpieczeństwo sobie i swojej rodzinie, kiedy sam próbujesz poradzić sobie z chorobą, o której w dalszym ciągu tak niewiele wiadomo, a ktoś mówi ci, że to wszystko jest mistyfikacją, po tym, jak zajmujesz się tym przez cały dzień" - powiedział doktor Phillip Coule, który sam zaraził się wirusem w lipcu i doświadczył śmierci dwóch pracowników swojego oddziału. "Wyobraź sobie szkody emocjonalne, które to powoduje".
Coule dodał, że większość sceptyków, w tym tych, którzy swoje opinie wyraża na portalach internetowych, nawraca się na "wierzących", kiedy sami zachorują. I zaczyna zauważać, że mniej osób całkowicie neguje istnienie wirusa od czasu zdiagnozowania go u prezydenta Trumpa.
"To niefortunne, że prezydent zachorował, ale grupom, które go wspierają, trudniej jest twierdzić, że wirus nie istnieje" - powiedział.
Coule obawia się, że ludzie mogą wyciągnąć niewłaściwe wnioski na temat powagi choroby na podstawie tego, jak przeszedł ją Trump. "Ludzie mogą pomyśleć, że ryzyko dla 74-latka jest dość niskie, gdy w rzeczywistości jest ono dość poważne".
Doktor Beth Oller, która wraz ze swoim mężem praktykuje medycyną rodzinną w niewielkim powiecie na przedmieściach, nie wykazuje większego optymizmu w kwestii tego, że choroba prezydenta zmieni nastawienie w jej społeczności, gdzie liczba pacjentów cały czas rośnie, a wiele osób w dalszym ciągu sprzeciwia się noszeniu maseczek i organizuje wesela, w których uczestniczą setki osób.
Doktor Gary LeRoy, prezes Amerykańskiej Akademii Lekarzy Rodzinnych, nie jest zaskoczony, że tak trudno przekonać opinię publiczna, zauważając, że zagrożenie ze strony hiszpańskie grypy było także lekceważone przez wiele osób, kiedy choroba rozprzestrzeniała się na całym świecie, zabijając dziesiątki miliony osób.
"Kiedy patrzysz na historię ludzkości, dzieje się tak samo w każdej sytuacji" - powiedział. "Na wojnie, w głodzie, w chorobie, zawsze będą osoby, wokół których spadają bomby, a oni nie wierzą, że one istnieją".
Doktor Brad Burmeister, lekarz medycyny ratunkowej, powiedział, że spotyka się z pacjentami, którzy odmawiają poddania się testom, mimo możliwych objawów.
"Mówią, że nie chcą stać się częścią statystyk" - powiedział, dodając, że może nastąpić zmiana, biorąc pod uwagę, że zachorował nawet prezydent. "To po prostu pokazuje, jak zaraźliwy jest Covid-19 i jak łatwo może się rozprzestrzeniać, i nawet podejmując wszelkie środki ostrożności, nadal można zarazić się wirusem".
JM