Ponad 520 skarg na chicagowski Departament Policji złożyli mieszkańcy miasta. Setki zawiadomień zaczęły napływać od końca maja - w następnie protestów po śmierci George'a Floyda w Minneapolis. Afroamerykanina zamordowali policjanci podczas jednej z interwencji.
Od 29 maja, bo taki okres obejmują statystyki 8 funkcjonariuszy z Chicago doczekało się kary – wydalenia z zawodu. Podobny los spotka prawdopodobnie kolejnych 4, ale te konkretne sprawy są jeszcze w toku. We wszystkich przypadkach chodziło o przekroczenie uprawnień, nadużywanie władzy, prowokowanie protestujących, brak widocznych odznak policyjnych, bak kamer do rejestrowania czynności i w skrajnych sytuacjach odmówienie podejrzanym prawa do obrony.
Dane dotyczące ilości skarg przedstawiła występująca zdalnie przed Radą Miasta Chicago Sydney Roberts - szefowa agencji Cywilnego Biura Odpowiedzialności Policji (Civilian Office of Police Accountability – COPA). Większość skarg, bo około 400 z ponad 500 złożonych, związanych jest z protestami, które m.in. w Chicago odbywały się na przełomie maja i czerwca. Kolejnych kilkadziesiąt to konsekwencja późniejszych manifestacji pod pomnikami Krzysztofa Kolumba, w których także brały udział osoby związane z ruchem BlackLivesMatter.
Po przemówieniu Roberts głos zabrał Prezes Zarządu Policji, Ghian Foreman, który sam złożył zawiadomienie na funkcjonariuszy, którzy mieli go pobić podczas jednej z manifestacji. W Radzie Miasto rozpoczęła się kolejna dyskusja dotycząca gruntownych reform miejskiej policji i zmian w sposobie jej finansowania.