Ogrzewacz powietrza, zwany też parasolem grzewczym, jest obecnie towarem deficytowym - na wagę złota. Każdą ilość kupują restauratorzy, a producenci i dystrybutorzy podwajają ceny. Urządzeń mimo wszystko brakuje.
Covidowe realia skutecznie utrudniły życie restauratorom – nie tylko tym z Chicago, ale z terenu całych Stanów Zjednoczonych. Obowiązują restrykcje – wewnątrz lokali jest mniej krzeseł i stolików, a ratunkiem są ogródki letnie. Właściwie były, bo z każdym kolejnym dniem jest chłodniej i mniej przyjemnie. Najbardziej doskwiera klientom niska temperatura, która skutecznie uniemożliwi spożywanie posiłków na świeżym powietrzu. Rozwiązaniem problemu mają być ogrzewacze powietrza zasilane gazem – po pierwsze mogą stanąć w ogródkach, a po drugie władze miasta wyraziły na to zgodę. Dodatkowo są tanie i ogólnodostępne. Jest jeden problem – popyt na nie jest tak duży, że sklepy odwołują zamówienia, a producenci drastycznie podnoszą ceny. To mechanizm znany, bo w trakcie epidemii było tak z wieloma innymi artykułami – m.in. maseczkami, odświeżaczami powietrza i żelami dezynfekującymi.
Anna Posey, właścicielka restauracji Elske w West Loop powiedziała, że wraz z mężem kilka tygodni temu zamówili cztery tego typu grzejniki w jednym ze sklepów po około $140. Po złożeniu zamówienia dostali informację, że kilka dni potrwa jego realizacja. Dni przerodziły się w tygodnie, ale finalnie i tak otrzymali decyzję o anulowaniu zakupów – „producent nie mógł potwierdzić ceny”. Stało się jasne, że w tym przypadku winien nie jest dystrybutor, a producent. Posey stwierdziła, że jedyną możliwością jest wynajem parasoli grzewczych, ale to rozwiązanie się restauratorom kompletnie nie opłaca: „Wydanie $8,000 na cztery grzejniki nie ma żadnego sensu i uzasadnienia finansowego” – dodaje właścicielka.
Derrick Tung z Paulie Gee’s w Chicago twierdzi, że nigdy nawet nie doszedł do etapu składania zamówień. „Podstawowy model za $150, który miałem nadzieję kupić, jest wyprzedany praktycznie wszędzie. Nie wydam $400 na jeden ogrzewacz, musimy znaleźć inne rozwiązanie” – skarży się mężczyzna. Restauratorzy z Chicago nie są wyjątkiem. Podobne problemy – braku ogrzewaczy – zgłaszają też właściciele biznesów gastronomicznych z Nowego Jorku i Kalifornii.
W Chicago „boom” na parasole grzewcze jest w pewnym sensie zrozumiały. Władze miasta wydały nowe zarządzenie, które przynajmniej częściowo reguluje funkcjonowanie restauracji i barów w okresie zimowym. Lokale, które mają wydane odpowiednie pozwolenie na zewnętrzne patio, będą mogły taką przestrzeń zadaszyć tymczasową konstrukcją – namiotem lub sztuczną kopułą. Takie pomieszczenie będzie musiało być częściowo otwarte, aby zapewnić wymaganą cyrkulację powietrza. Co ważne – taras będzie mógł być ogrzewany za pomocą wspomnianego gazowego ogrzewacza powietrza, jest tylko jeden warunek – urządzenie musi spełniać wymogi bezpieczeństwa i mieć odpowiednie atesty. W sytuacjach nadzwyczajnych pod ręką personelu będzie musiała być gaśnica – to kolejny obowiązek narzucony przez miasto. Dodatkowo w każdej restauracji, w której przestrzeń będzie ogrzewana parasolem grzewczym trzeba będzie zadbać o odpowiednie oznakowanie szlaku komunikacyjnego – wejścia i wyjścia z lokalu.
Wszystkie pomysły związane z budową sztucznych zadaszeń są odpowiedzią na wciąż obowiązujące wewnątrz lokali restrykcje epidemiologiczne. W środku danej restauracji może przebywać do 25% całkowitej liczby osób, które mogłyby do niej wejść w normalnych warunkach. Przekłada się to na rozmieszczenie stolików i ich odległość od siebie. Stowarzyszenie Restauratorów z Illinois od dłuższego czasu apeluje do miejskich władz o poluzowanie restrykcji i możliwość wejścia większej liczbie osób do lokali gastronomicznych – do 50%. Na chwilę obecną ratusz nie odniósł się do tej propozycji.
FK
FK