Kibice wysokich lotów, najlepsi kibice świata – tak chyba najłatwiej zdefiniować fanów żużla z Lublina. Ze względu na epidemię koronawirusa polski rząd wprowadził ograniczenia dotyczące liczby osób mogących przebywać na stadionach i obiektach sportowych w całym kraju. Polacy to naród mądry, więc na obejście tych ograniczeń nie trzeba było długo czekać.
Lublin to miasto silnie związane z czarnym sportem. „Koziołki”, czyli drużyna Motoru występuje w pierwszej lidze żużlowej, a w normalnych warunkach stadion zapełniony jest po brzegi. Na nietypową sytuację potrzebne były nietypowe działania. Ci, którzy nie mogli, bądź nie chcieli oglądać spotkań z trybun zdecydowali się na wynajem podnośników koszowych - mobilnych dźwigów. „Z góry” kilka ostatnich meczy obserwuje po kilkadziesiąt osób, jednak w niedzielę 3 sierpnia podczas starcia drużyny z Lublina z Betard Spartą Wrocław podnośników było 31, a na podniebnym sektorze znalazło się ponad 70 osób. Imponującym widokiem i samą inicjatywą zainteresowały się media na całym świecie. Dziennikarze też stanęli na wysokości zadania, bo spotkanie oglądali także z pokładu podnośnika.
„Jak ostatnio zobaczyliśmy tak wielu kibiców na wysięgnikach, to sami byliśmy w szoku. To był widok, który zapierał dech w piersiach” - powiedziała Katarzyna Głowacka, rzecznik prasowa lubelskiego klubu i dodała, że materiał o całej akcji chce nakręcić amerykańska stacja telewizyjna ESPN. Jej pomysłodawcą jest Artur Bieniaszewski, przedsiębiorca z Lublina wynajmujący podnośniki koszowe.
„Ludzie zaczęli dzwonić z gratulacjami, pojawiły się zdjęcia, artykuły o wiernych kibicach. Było to dla mnie bardzo miłe, więc postanowiłem do kolejnego spotkania jeszcze bardziej się przyłożyć. Do tego odebrałem mnóstwo telefonów od kibiców z pytaniami czy oni również mogliby w ten sposób obejrzeć mecz. Niektórzy byli bardzo zdesperowani w słowach” - powiedział Bieniaszewski dziennikarzom Przeglądu Sportowego.
Wygląda na to, że bilety na podnośniki rozchodzą się szybciej niż te na stadionowe trybuny. Wbrew pozorom i powszechnej opinii Bieniaszewski nie chce zarabiać na tym interesie. Koszt „wywiezienia” jednej osoby na górę to 100 zł, ale te pieniądze nie trafią do kieszeni przedsiębiorcy, a zostaną przeznaczone na zakup motocykla dla jednego z młodych zawodników szkółki żużlowej. Większość osób zastanawia się, jak to możliwe, że lokalne władze pozwoliły wyłącznie jednej firmie na ustawienie ciężarówek w okolicy stadionu? Nic bardziej mylnego.
„Zacząłem szukać właściciela tego gruntu. Okazało się, że jest nim mój znajomy. Spotkaliśmy się i porozmawialiśmy. Kolega wyraził zgodę na udostępnienie terenu. Myślę, że to będzie się utrzymywało jeszcze przez jakiś czas, dopóki nie zostaną zniesione te obostrzenia” – wyjaśnia Bieniaszewski.
Czy kolejne mecze mieszkańcy Lublina też będą oglądać z powietrza? Zapewne tak, bo restrykcje dalej obowiązują, a organizator akcji ma asa w rękawie – 6 kolejnych podnośników.
FK