Prezydencki dekret miał na celu podwyższenie wysokości czeków pracowniczych w okresie tuż przed wyborami. Jednak na razie pomysł ten napotyka opór ze strony pracodawców z sektora prywatnego i publicznego, w tym firm z listy Fortune 500 i samorządów stanowych.
W przypadku wielu pracowników federalnych i członków sił zbrojnych odroczenie części podatku od wynagrodzenia wprowadzane jest automatycznie. Dla pozostałych to kwestia wyboru. Pracodawcy niepodlegający władzom federalnym wykazują znacznie mniej entuzjazmu w tej sprawie. Biznesmeni, szefowie firm, czy urzędnicy stanowi obawiają się, że ich pracownicy mogą w przyszłym roku otrzymać mniejsze wypłaty w związku z koniecznością spłaty zaległych podatków przed 30 kwietnia.
„UPS zrezygnował z uczestniczenia w tym dobrowolnym programie, umożliwiającym odroczenie poboru części podatków od wynagrodzeń pracowników na resztę 2020 r.” - powiedział Glenn Zaccara, rzecznik tej firmy. „Uważamy, że nasza decyzja leży w najlepszym interesie naszych pracowników”.
Zaccara dodał, że UPS zdaje sobie sprawę, iż niektórym może pomóc większa wypłata w 2020 r.
„Jednak nie wszyscy pracownicy mają profesjonalnie planowane wydatki podatkowe, potrzebne by przygotować się na dodatkowe zobowiązanie w przyszłym roku.” – dodał rzecznik UPS.
Umorzenie mało prawdopodobne
Donald Trump podpisał w sierpniu rozporządzenie, według którego Departament Skarbu zezwolił pracodawcom na odroczenie ściągania podatków na ubezpieczenie społeczne (Social Security) z czeków do końca 2020 roku. Miało to teoretycznie pomóc finansowo rodzinom w okresie pandemii, choć Biały Dom miał przede wszystkim nadzieję, iż działanie to pomoże w nadchodzących wyborach i walce o reelekcję. Zwłaszcza, że prezydent obiecał w razie wygranej umorzenie tych sum w przyszłym roku.
Jednak umorzenie odroczonego podatku dochodowego wymaga działań Kongresu, a prawodawcy wyraźnie zasygnalizowali, iż niezależnie od wyniku wyborów decyzja taka jest niezwykle mało prawdopodobna.
Jak to miało działać
Zgodnie z wytycznymi Departamentu Skarbu i IRS, pracodawcy mogą zaprzestać potrącania 6.2% podatku na ubezpieczenia społeczne do końca roku, ale dla osób zarabiających mniej niż $4,000 na dwa tygodnie. Jednak odroczone sumy musiałyby być zwrócone poprzez wyższe potrącenia z czeków w okresie od stycznia do kwietnia przyszłego roku.
Zarabiający $50,000 rocznie otrzymaliby około 1,073 dolarów na dziewięć dwutygodniowych okresów rozliczeniowych, które w pierwszych 4 miesiącach przyszłego roku musiałyby być zwrócone.
Niektóre duże firmy oświadczyły, że nie wprowadzą zmian w wynagrodzeniach dla swoich pracowników, podczas gdy inne nie ogłosiły publicznie swoich planów. Teoretycznie, pracodawcy mogli rozpocząć odraczanie podatku od wynagrodzeń od początku tego miesiąca.
To nie stronniczość
Firmy masowo rezygnują z udziału w programie, ponieważ zbyt wiele pytań kierowanych do IRS pozostaje bez odpowiedzi. Podobne decyzje podejmują władze stanowe i to zarówno republikańskie jak i demokratyczne.
Krajowe Stowarzyszenie Audytorów Stanowych, Kontrolerów i Skarbników (National Association of State Auditors, Comptrollers and Treasurers) przeprowadziło ankietę i stwierdziło, że większość stanów w USA nie korzysta z możliwości oferowanych w dekrecie, podczas gdy pozostałe jeszcze nie wyraziły na ten temat opinii. Żaden stan nie poinformował, iż planuje odraczanie pobierania podatków dla swych pracowników.
„To nie jest kwestia stronniczości” - powiedziała Susana Mendoza, demokratyczna rewident stanu Illinois. „Postanowiłam nie wdrażać odroczenia, które podwoiłoby podatki pracowników w przyszłym roku, a na dodatek zagroziłoby ubezpieczeniom społecznym”.
Podobnie decyzję odrzucającą możliwość tymczasowego odroczenia tłumaczył kilka dni temu na konferencji prasowej republikański gubernator Indiany, Eric Holcomb:
„Po prostu zdecydowaliśmy… nie dążyć do tego jako stan. To opóźnienie, a sumy te trzeba odebrać w styczniu i zapłacić podwójnie”.
Niektórzy odraczają
Choć większość pracodawców na razie rezygnuje z programu, niektórzy w nim uczestniczą tłumacząc, że dla wielu ludzi w związku z pandemią w tej chwili liczy się każdy dolar. W związku z tym perspektywa spłaty długu za kilka miesięcy nie jest tak zła, jak brak środków do życia obecnie.
RJ