36-letni Aditya Singht przez trzy miesiące mieszkał na międzynarodowym lotnisku O’Hare, sprytnie unikając w tym czasie wykrycia jego obecności. W końcu jednak mężczyzna został złapany i oskarżony o przestępstwo wkroczenia na teren lotniska o ograniczonym dostępie i kradzież. Według policyjnych doniesień, Singht twierdził, że bał się lecieć do domu w Kalifornii z powodu Covid-19.
Singht przybył na O’Hare z Los Angeles w dniu 19 października i od tego czasu przebywał w strefie bezpieczeństwa lotniska. Podczas niedzielnego przesłuchania sędzia powiatu Cook, Susana Ortiz, nie kryła niedowierzania słuchając szczegółowego opisu zarzutów, przedstawionego przez prokuraturę.
„Więc jeśli dobrze cię rozumiem” – powiedziała Ortiz „twierdzisz, że osoba nieupoważniona, niebędąca pracownikiem, rzekomo mieszkała w części lotniska O’Hare z ograniczonym dostępem od 19 października 2020 roku do 16 stycznia 2021 roku i nie została wykryta? Chcę to dobrze zrozumieć”.
Prokuratura twierdzi, że poproszony o okazanie upoważnienia wstępu przez dwóch pracowników linii United w miniony weekend, Singht miał pokazać odznakę, której zaginięcie kierownik operacyjny zgłosił w październiku. To spowodowało wezwanie policji, a mężczyzna został zatrzymany około godz. 11 rano w sobotę na terminalu 2.
Departament Lotnictwa wydał w tej sprawie następujące oświadczenie: „CDC nie ma wyższego priorytetu niż bezpieczeństwo i ochrona naszych lotnisk, które są obsługiwane przez skoordynowaną i wielowarstwową sieć organów ścigania. Chociaż ten incydent jest nadal badany, byliśmy w stanie ustalić, że ten dżentelmen nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa lotniska ani podróżujących osób. Będziemy kontynuować współpracę z naszymi partnerami z organów ścigania dokładnie badając tę sprawę”.
jm