W sobotę prezydent Donald Trump zapowiedział opóźnienie ogólnokrajowej akcji imigracyjnej, mającej na celu deportację osób nielegalnie przebywających w Stanach Zjednoczonych, w tym całych rodzin. Naloty miały być skierowane na tych, którzy zignorowali nakaz deportacji w 10 dużych miastach, łącznie z Chicago, które prezydent określił jako „miasta sanktuaria „o wysokiej przestępczości”.
Trump zapowiedział dwutygodniowe opóźnienie w sobotę, podobno po tym, jak przewodnicząca Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi, naciskała na niego, aby odwołał zaplanowane naloty, twierdząc, iż gruntowa reforma prawa imigracyjnego i azylowego wymaga czasu. W niedzielę rano prezydent napisał na Twitterze:
„Chcę dać demokratom ostatnią szansę na szybkie przegłosowanie prostych zmian w kwestiach azylu i problemów z lukami w systemie. To naprawi południową granicę, dzięki pomocy, którą teraz oferuje nam Meksyk. Prawdopodobnie do tego nie dojdzie, ale warto spróbować. Dwa tygodnie i zaczyna się duża deportacja!”.
Pomimo tego grupy imigracyjne, takie jak Koalicja na Rzecz Imigrantów i Praw Uchodźców w Illinois (Coalition for Immigrant and Refugee Rights) pozostają na straży i nadal próbują ustalić, co robić dalej. Aktywiści w Chicago protestowali przez cały weekend i starali się pomagać rodzinom imigrantów.
ACLU oskarża prezydenta o igranie sobie z życiem milionów ludzi, nazywając pogróżki o potencjalnych nalotach okrucieństwem, niezależnie od tego, czy do nich dochodzi.
Reagując na decyzję prezydenta, burmistrz Lori Lightfoot powiedziała, że Chicago pozostaje zjednoczone we wspieraniu społeczności imigrantów i skrytykowała planowane naloty.
„To jest wyścig na dno dla Trumpa, pobudzenie upadku kosztem terroryzowania naszych społeczności imigrantów” – powiedziała Lightfoot.
Przed planowanymi nalotami Lightfoot nakazała policji w Chicago odcięcie organom imigracyjnym i celnym (ICE) dostępu do swojej bazy danych, ponieważ Chicago jest miastem sanktuarium.
Monitor